Dzięki specyficznemu podejściu Luke'a do przepisów drogowych do szpitala dojechaliśmy w piętnaście minut. Oboje byliśmy zdenerwowani ale on trochę lepiej radził sobie z maskowaniem tego, na jego zupełnie skamieniałej twarzy nie malowały się żadne uczucia, jedynie jego oczy wszystko zdradzały kiedy od czasu do czasu zerkał na mnie z niepokojem widziałam jak bardzo jest mu ciężko. Ja nie radziłam sobie z tym aż tak dobrze przez cały czas nerwowo przygryzałam wargę, co jakiś czas przeczesywałam palcami włosy usiłując ukryć jak bardzo drżą mi dłonie. Jakby mało było tego że martwiłam się o Jai'a i Beau, niedawne wyznanie Luke'a nie dawało mi spokoju. Czułam że powinnam mu była wtedy coś odpowiedzieć, ale nie byłam w stanie określić co do niego czuje. Gdyby nie to że spał z dziewczyną własnego brata nie miałabym żadnych wątpliwości, ale teraz po prostu się bałam.
Weszliśmy do szpitala trzymając się za ręce, chyba mimo wszystko potrzebowaliśmy swojej bliskości. Podeszliśmy do recepcji.
-Chciałbym się czegoś dowiedzieć o Beau Brooks'ie i Jaidon'ie Brooks'ie- ton jego głosu był nad wyraz spokojny, wciąż zastanawiałam się jak on to robi. Rudowłosa kobieta zaczęła wpisywać dane do komputera.
-Pan Beau Brooks jest na OIOM'ie, a Jaidon znajduje się właśnie na bloku operacyjnym-zamarłam słysząc te słowa. Co prawda wiedziałam że jest poważnie ranny, ale do tej pory jakoś nie do końca to do mnie docierało. Luke złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą przez szpitalny korytarz.
-Mam pomysł może ty pójdziesz zobaczyć co z Beau a ja postaram się znaleźć blok operacyjny.
Przystanął na chwilę przyglądając mi się uważnie. W jego oczach było widać że zaczyna się coraz bardziej martwić, stały się niemal zupełnie czarne.
-Jesteś tego pewna??
-Tak jestem, jestem już dużą dziewczynką postaram się nie zgubić.- Kącik jego ust mimowolnie się uniósł.
-No dobrze skoro tak uważasz dołączę do ciebie jak tylko dowiem się co z Beau- złożył delikatny pocałunek na moim czole i ruszył w swoją stronę. Stałam przez chwilę w jednym miejscu zaskoczona jego gestem czułości, nie byłam przyzwyczajona do tego że robił takie rzeczy. Otrząsnęłam się dopiero po kilku minutach i zdałam sobie sprawę po co tu jestem. Znalezienie mojego celu na szczęście nie zajęło mi zbyt wiele czasu. Stanęłam przed szklanymi drzwiami. Niestety wisiała na nich kartka z napisem: ''Wstęp tylko dla personelu''. Oparłam czoło o szybę wpatrując się w pusty korytarz.
Wiedziałam że to wszystko to po części moja wina, gdybym nie zadzierała z Nathalią nie chciała by się na mnie mścić i nie podrywała by Luke'a, on ma swój rozum to prawda, ale po narkotykach jest jakby obcy. W tej całej sytuacji najbardziej szkoda mi było Jai'a, nie zasłużył sobie na coś takiego, był po prostu zakochany a ona tak go wykorzystała. Zobaczyłam pielęgniarkę zmierzającą w moim kierunku, otworzyła drzwi.
-Chciałabym się dowiedzieć co z Jaidon'em Brooks'em??-zapytałam usiłując zabrzmieć ja najbardziej naturalnie.
-Przykro mi nie mogę pani nic konkretnego powiedzieć, ale operacja trwa musi pani poczekać na lekarza.
Wróciłam do mojej wcześniejszej pozycji, nie zwracając uwagi na to w którą stronę poszła pielęgniarka. Poczułam na biodrach czyjeś dłonie, odwróciłam się momentalnie, ulżyło mi kiedy spotkałam się z czekoladowymi tęczówkami Luke'a.
-I co z nim??-spytałam nie odrywając od niego wzroku.
-Nic mu nie będzie, rozmawiałem z nim czuje się już lepiej ale będzie musiał tu zostać przynajmniej tydzień-westchnął ciężko.- A wiesz już co z Jai'em.
-Nie nic mi nie powiedzieli, operacja trwa, ale nie wiem nic konkretnego.
Od tamtej pory nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa, siedzieliśmy od czasu do czasu zmieniając jedynie pozycje. Nawet nie zdałam sobie sprawy kiedy zmorzył mnie sen.
Obudziłam się zdrętwiała i obolała siedząc na jednym z krzeseł na szpitalnym korytarzu. Spostrzegłam że obok mnie rozciągnięty na kilku krzesłach śpi Luke, jego głowa spoczywała na moich kolanach. Musiałam przyznać że kiedy spał był jeszcze przystojniejszy niż na co dzień. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam delikatnie opuszkami palców śledzić rysy jego twarzy.Uśmiechnął się delikatnie i otworzył oczy. Nachyliłam się nad nim i zaczęłam szeptać mu do ucha:
-Przepraszam nie chciałam cię obudzić- popatrzył mi głęboko w oczy.
-Mmm mogłabyś mnie tak budzić codziennie- podniósł się i delikatnie pocałował moje usta.
Odwróciłam głowę usiłując zachować spokój. Usiadł koło mnie patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
-Myślę że powinniśmy porozmawiać.
-Proszę cię nie teraz to nie jest najlepszy moment- nie chciałam rozpoczynać teraz drażliwego tematu.
-A ja myślę że to właśnie odpowiedni moment. Nie dam rady dłużej się z tym męczyć, rozumiesz?? Wiem jesteś na mnie zła i masz do tego pełne prawo, ale proszę tylko o to żebyś mnie wysłuchała. To wszystko co się stało nie tylko między nami, ale też między mną a Nathalia czegoś mnie nauczyło-na samo wspomnienie dziewczyny zacisnęłam zęby.-Kiedy zostawiłaś mnie samego zacząłem się zastanawiać kim ja w ogóle jestem, człowiekiem który jest w stanie zdradzić jedyną dziewczynę która widziała we mnie kogoś lepszego niż ja sam, i to z kim, z dziewczyną własnego brata bliźniaka. Teraz oboje mnie nienawidzicie i macie rację, ja sam siebie nienawidzę.- Zakrył twarz dłońmi, a łokcie oparł na kolanach. Ciężko mi było słuchać tego co mówił, byłam na niego zła, ale nie do tego stopnia, wiedziałam że gdyby nie narkotyki nie zrobił by czegoś takiego. Kucnęłam przed nim łapiąc za jego nadgarstki.
-Posłuchaj mnie wszystko jeszcze można naprawić, musisz tylko się postarać. Jeżeli zerwiesz z narkotykami raz na zawsze wszystko się jeszcze ułoży. Zza drzwi wyszedł lekarz, Luke zerwał się momentalnie, stanęłam za nim. Serce waliło mi jak oszalałe, zaczęłam coraz mocniej ściskając jego ramie. Bałam się informacji które może przynosić mężczyzna.
-Operacja się powiodła, co prawda doszło do zatrzymania akcji serca-na te słowa w moim gardle powstała wielka kula.-Ale udało nam sie nad tym zapanować, pan Jaidon znajduje się teraz na OIOM'ie jeżeli macie państwo ochotę to jedno z was może do niego wejść.
Stanęliśmy pod drzwiami za którymi znajdował się Jai. Luke miał zamiar wejść do środka, ale złapałam go za nadgarstek. Popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Nie sądzę żeby to był dobry pomysł.
-Niby dlaczego??
-Posłuchaj mnie on wciąż jest na ciebie zły, nie sądzę żeby twoja obecność mogła mu pomóc wyzdrowieć, on teraz potrzebuje spokoju, jeszcze przyjdzie czas na to żebyście się pogodzili.-Niechętnie ustąpił mi miejsca przy drzwiach. Weszłam do środka i łzy mimowolnie spłynęły mi po policzkach. Mój przyjaciel leżał na szpitalnym łóżku podpięty do niezliczonej liczby urządzeń. Złapałam go za rękę delikatnie ją głaszcząc.
-Jai przepraszam cię za wszystko, pewnie nigdy nie wybaczysz mi tego że ją zabiłam ale zrobiłam to żeby cię ratować mam nadzieję że kiedyś to zrozumiesz.
niedziela, 30 listopada 2014
niedziela, 23 listopada 2014
Rozdział 13
Przed wyjściem do szkoły postanowiłam zajrzeć do samochodu. Co prawda prawdopodobieństwo tego że policjanci przeszukując go nie znaleźli mojego pistoletu zawiniętego w koszulkę i schowanego pod siedzenie było minimalne, ale wolałam mieć pewność że tata nie trafi na niego przypadkiem szukając swojego złotego pióra. Na moje szczęście broń była na swoim miejscu, odetchnęłam z ulgą wsuwając ją za pasek spodni, trochę dziwnie się czułam mając ją przy sobie, ale przeczucie że stanie się coś złego nie odstępowało mnie nawet na chwilę. Wchodząc na teren szkoły poczułam na sobie zdumione spojrzenia wszystkich zgromadzonych na parkingu, pewnie sądzili że skoro ostatnim razem kiedy tu byłam zostałam porwana już tu nie wrócę. Zignorowałam ich wchodząc do środka, zaraz po przekroczeniu progu podeszło do mnie kilka osób które kojarzyłam z mojej klasy ale nigdy nie utrzymywałam z nimi jakichkolwiek kontaktów, więc nie byłam w stanie przypomnieć sobie nawet ich imion. Zaczęli się nawzajem przekrzykiwać pytając czy nic mi nie jest i jak się czuję, usiłowałam każdemu z nich w miarę kulturalnie odpowiadać, jednak po chwili zaczęło mnie to irytować. Z niezręcznej sytuacji wybawił mnie chłopak o kruczoczarnych włosach którego pojawienie się sprawiło że wszyscy momentalnie ucichli. Zaczęłam się zastanawiać czy czasem coś ważnego mnie nie ominęło, nie przypominałam sobie kogoś kto miał w szkole tak wielki autorytet. Podszedł do mnie luźnym krokiem, dotknął mojego policzka delikatnie go gładząc, odruchowo odsunęłam się na bezpieczną odległość a po moich plecach przeszły ciarki.
-Sama jest sobie winna, skoro jest tak głupia że wplątała się w kryminał to niech teraz cierpi.
Złowrogi ton jego głosu sprawił że momentalnie wmurowało mnie w ziemię, przecież nikt nie nie miał prawa wiedzieć o moim drugim życiu. Ludzie z którymi chodziłam do szkoły pochodzili z najlepszych domów więc wątpię żeby mieli cokolwiek wspólnego z czymkolwiek co jest nielegalne. Kim więc u licha był ten chłopak. Poczułam się zagrożona, a na sytuacje zagrożenia zawsze reagowałam tak samo. Ucieczką. Wybiegłam z budynku nie obierając żadnego konkretnego kierunku. Wiedziałam że nie mogę wrócić do domu, nie udało by mi się wytłumaczyć rodzicom dlaczego nie chce już chodzić do tej szkoły, nigdy mnie nie słuchali. Z drugiej strony do Luke'a też nie mogłam wrócić nawet jeżeli mówił prawdę i znaczę dla niego coś więcej musiał się zmienić, nie mogłam żyć w ciągłej niepewności i strachu myśląc tylko o tym czy znowu czegoś nie weźmie. Błąkałam się po mieście dobrych kilka godzin, kiedy zorientowałam się że zupełnie nieświadomie dotarłam w okolice ich domu. Nie rozumiałam dlaczego mój mózg płata mi takie figle i postanowił zaprowadzić mnie właśnie w to miejsce. A może po prostu podświadomie wciąż coś mnie tu ciągnęło, może miało to dotyczyć mojego dziwnego przeczucia. Na wszelki wypadek postanowiłam sprawdzić czy wszystko jest w porządku w końcu jak by nie patrzeć Jai wciąż był moim przyjacielem a po tym co Luke mu zrobił musiał być załamany. Sama przed sobą usiłowałam ukryć to że mimo wszystko chciałam też sprawdzić co z nim, nie umiałam tak po prostu go wykreślić z moich myśli i moich wspomnień. Stanęłam przed drzwiami, moja odwaga jakby zupełnie ze mnie wyparowała. Przez dłuższą chwilę wahałam się czy powinnam kolejny raz ingerować w ich życie. Z rozmyślań wyrwał mnie strzał. Nie, to nie możliwe na pewno musiałam coś sobie uroić, przecież nie byli by tak głupi żeby demaskować się w ten sposób. Kolejny raz moich uszu doszedł ten sam odgłos. Tym razem byłam już pewna ktoś strzelał. Nacisnęłam klamkę, drzwi na szczęście były otwarte. Wyciągnęłam broń i trzymałam ją przed sobą na wyprostowanych rękach. Weszłam powoli do środka rozglądając się uważnie Na podłodze w salonie leżał Beau z raną postrzałową brzucha. Odruchowo sprawdziłam mu puls. Żył.
Usłyszałam niepokojące odgłosy dobiegające zza ściany. Zaczęłam się skradać jak kot. Zobaczyłam blondynkę stojącą nad zakrwawionym nieprzytomnym Jai'em, mierzyła do niego z pistoletu. Zrozumiałam że życie mojego przyjaciela leży tylko i wyłącznie w moich rekach. Weszłam do pokoju popychając drzwi tak aby uderzyły o ścianę.
-Żuć to albo rozwalę ci ten głupi łeb-wycedziłam przez zęby. Nie zareagowała. Pewnie uważała że nie mam na tyle odwagi, musiałam działać. Nacisnęłam na spust, nie umiałam najlepiej celować, ale najwyraźniej udało mi się trafić. Dziewczyna upadła. Uklękłam przy Jai'u przykładając rękę do jego klatki piersiowej. Sprawdziłam jego puls, był słabo wyczuwalny. Z pomiędzy moich palców zaczęła wypływać czerwona ciecz. Usłyszałam czyjeś kroki, byłam tak zrozpaczona że nie miałam siły nawet sprawdzić kto to.
-Co tu się u licha dzieje??- kiedy usłyszałam głos Luke'a nieco mi ulżyło, przynajmniej jemu nic nie było.
-Dzwoń po karetkę, szybko - wyłkałam, sama nie wiem kiedy zaczęłam płakać.
Zniknął na chwilę za drzwiami. Nie przestawałam uciskać krwawiącego miejsca ale to nic nie pomagało.
Po piętnastu minutach karetka zabrała obydwu chłopaków, dziewczyna nie żyła a śledczy z policji mieli przyjechać dopiero za chwilę. Stałam na środku pokoju wpatrując się w swoje zakrwawione ręce, nie umiałam przestać płakać, sama nie wiem czemu. Po części dlatego że byłam zupełnie bezradna, nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić, ale byłam też morderczynią nie mogłam o tym zapomnieć. Czułam jakby całe moje życie właśnie się kończyło. Luke złapał mnie i z całej siły przyciągnął do siebie, może i zupełnie zgłupiałam ale właśnie tego teraz potrzebowałam, jego ramiona były ostatnią rzeczą która łączyła mnie jeszcze z rzeczywistością.
-Spokojnie już po wszystkim- wyszeptał mi spokojnie do ucha. Usiłował być twardy ale w jego głosie wyczułam drżenie niepewności.
-Po wszystkim ja zabiłam człowieka- wycedziłam przytulając się do niego mocniej. Zapach jego skóry nieco mnie uspokajał.
-Gdybyś tego nie zrobiła ona zabiła by Jai'a.
-I tak nie wiemy czy Jai przeżyje.
-Przeżyje jest silnym mężczyzną już nie z takich sytuacji wychodził cało.-Zdawałam sobie sprawę że chce mnie tylko uspokoić ale wierzyłam mu.
-A Beau??
-Jego rany są mniej poważne nic mu nie będzie.
-Co się teraz ze mną stanie?? Pójdę do więzienia przecież ją zabiłam- zupełnie się załamałam.
-Nie pozwolę na to, obiecałem że nie pozwolę cię skrzywdzić i tak będzie, rozumiesz??
-Ciekawe dlaczego miałabym ci wierzyć- chciałam powiedzieć mu wszystko co o nim myślę.- Będziesz mnie bronił dopóki znowu czegoś nie weźmiesz tak?? Później to ty będziesz dla mnie zagrożeniem.
Złapał moja twarz w dłonie zmuszając do spojrzenia mu w oczy.
-Nie będzie tak rozumiesz??- zbliżył usta do mojego czoła.- Nie będzie tak bo cię kocham-wyszeptał. Musiałam przyznać że umiał sobie wybrać moment na takie wyznania.
-Sama jest sobie winna, skoro jest tak głupia że wplątała się w kryminał to niech teraz cierpi.
Złowrogi ton jego głosu sprawił że momentalnie wmurowało mnie w ziemię, przecież nikt nie nie miał prawa wiedzieć o moim drugim życiu. Ludzie z którymi chodziłam do szkoły pochodzili z najlepszych domów więc wątpię żeby mieli cokolwiek wspólnego z czymkolwiek co jest nielegalne. Kim więc u licha był ten chłopak. Poczułam się zagrożona, a na sytuacje zagrożenia zawsze reagowałam tak samo. Ucieczką. Wybiegłam z budynku nie obierając żadnego konkretnego kierunku. Wiedziałam że nie mogę wrócić do domu, nie udało by mi się wytłumaczyć rodzicom dlaczego nie chce już chodzić do tej szkoły, nigdy mnie nie słuchali. Z drugiej strony do Luke'a też nie mogłam wrócić nawet jeżeli mówił prawdę i znaczę dla niego coś więcej musiał się zmienić, nie mogłam żyć w ciągłej niepewności i strachu myśląc tylko o tym czy znowu czegoś nie weźmie. Błąkałam się po mieście dobrych kilka godzin, kiedy zorientowałam się że zupełnie nieświadomie dotarłam w okolice ich domu. Nie rozumiałam dlaczego mój mózg płata mi takie figle i postanowił zaprowadzić mnie właśnie w to miejsce. A może po prostu podświadomie wciąż coś mnie tu ciągnęło, może miało to dotyczyć mojego dziwnego przeczucia. Na wszelki wypadek postanowiłam sprawdzić czy wszystko jest w porządku w końcu jak by nie patrzeć Jai wciąż był moim przyjacielem a po tym co Luke mu zrobił musiał być załamany. Sama przed sobą usiłowałam ukryć to że mimo wszystko chciałam też sprawdzić co z nim, nie umiałam tak po prostu go wykreślić z moich myśli i moich wspomnień. Stanęłam przed drzwiami, moja odwaga jakby zupełnie ze mnie wyparowała. Przez dłuższą chwilę wahałam się czy powinnam kolejny raz ingerować w ich życie. Z rozmyślań wyrwał mnie strzał. Nie, to nie możliwe na pewno musiałam coś sobie uroić, przecież nie byli by tak głupi żeby demaskować się w ten sposób. Kolejny raz moich uszu doszedł ten sam odgłos. Tym razem byłam już pewna ktoś strzelał. Nacisnęłam klamkę, drzwi na szczęście były otwarte. Wyciągnęłam broń i trzymałam ją przed sobą na wyprostowanych rękach. Weszłam powoli do środka rozglądając się uważnie Na podłodze w salonie leżał Beau z raną postrzałową brzucha. Odruchowo sprawdziłam mu puls. Żył.
Usłyszałam niepokojące odgłosy dobiegające zza ściany. Zaczęłam się skradać jak kot. Zobaczyłam blondynkę stojącą nad zakrwawionym nieprzytomnym Jai'em, mierzyła do niego z pistoletu. Zrozumiałam że życie mojego przyjaciela leży tylko i wyłącznie w moich rekach. Weszłam do pokoju popychając drzwi tak aby uderzyły o ścianę.
-Żuć to albo rozwalę ci ten głupi łeb-wycedziłam przez zęby. Nie zareagowała. Pewnie uważała że nie mam na tyle odwagi, musiałam działać. Nacisnęłam na spust, nie umiałam najlepiej celować, ale najwyraźniej udało mi się trafić. Dziewczyna upadła. Uklękłam przy Jai'u przykładając rękę do jego klatki piersiowej. Sprawdziłam jego puls, był słabo wyczuwalny. Z pomiędzy moich palców zaczęła wypływać czerwona ciecz. Usłyszałam czyjeś kroki, byłam tak zrozpaczona że nie miałam siły nawet sprawdzić kto to.
-Co tu się u licha dzieje??- kiedy usłyszałam głos Luke'a nieco mi ulżyło, przynajmniej jemu nic nie było.
-Dzwoń po karetkę, szybko - wyłkałam, sama nie wiem kiedy zaczęłam płakać.
Zniknął na chwilę za drzwiami. Nie przestawałam uciskać krwawiącego miejsca ale to nic nie pomagało.
Po piętnastu minutach karetka zabrała obydwu chłopaków, dziewczyna nie żyła a śledczy z policji mieli przyjechać dopiero za chwilę. Stałam na środku pokoju wpatrując się w swoje zakrwawione ręce, nie umiałam przestać płakać, sama nie wiem czemu. Po części dlatego że byłam zupełnie bezradna, nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić, ale byłam też morderczynią nie mogłam o tym zapomnieć. Czułam jakby całe moje życie właśnie się kończyło. Luke złapał mnie i z całej siły przyciągnął do siebie, może i zupełnie zgłupiałam ale właśnie tego teraz potrzebowałam, jego ramiona były ostatnią rzeczą która łączyła mnie jeszcze z rzeczywistością.
-Spokojnie już po wszystkim- wyszeptał mi spokojnie do ucha. Usiłował być twardy ale w jego głosie wyczułam drżenie niepewności.
-Po wszystkim ja zabiłam człowieka- wycedziłam przytulając się do niego mocniej. Zapach jego skóry nieco mnie uspokajał.
-Gdybyś tego nie zrobiła ona zabiła by Jai'a.
-I tak nie wiemy czy Jai przeżyje.
-Przeżyje jest silnym mężczyzną już nie z takich sytuacji wychodził cało.-Zdawałam sobie sprawę że chce mnie tylko uspokoić ale wierzyłam mu.
-A Beau??
-Jego rany są mniej poważne nic mu nie będzie.
-Co się teraz ze mną stanie?? Pójdę do więzienia przecież ją zabiłam- zupełnie się załamałam.
-Nie pozwolę na to, obiecałem że nie pozwolę cię skrzywdzić i tak będzie, rozumiesz??
-Ciekawe dlaczego miałabym ci wierzyć- chciałam powiedzieć mu wszystko co o nim myślę.- Będziesz mnie bronił dopóki znowu czegoś nie weźmiesz tak?? Później to ty będziesz dla mnie zagrożeniem.
Złapał moja twarz w dłonie zmuszając do spojrzenia mu w oczy.
-Nie będzie tak rozumiesz??- zbliżył usta do mojego czoła.- Nie będzie tak bo cię kocham-wyszeptał. Musiałam przyznać że umiał sobie wybrać moment na takie wyznania.
niedziela, 16 listopada 2014
Rozdział 12
Znajdowałam się w szarym pokoju bez okien, jedyne światło rzucała żarówka zawieszona pod sufitem. Zaczęłam szarpać rękami skutymi za plecami, ale skończyło się to jedynie zdartą skórą na nadgarstkach. Usłyszałam otwierające się drzwi odruchowo spojrzałam w ich kierunku, przewróciłam oczami kiedy spostrzegłam w nich tego samego policjanta który przesłuchiwał mnie kilka dni temu. Mężczyzna usiadł na przeciwko mnie złośliwie się uśmiechając.
-No to znowu się widzimy panno Evans- ton jego głosu sprawił że zacisnęłam zęby. -Nie sądziłem że tak szybko do nas wrócisz.
-Na pana miejscu tak bym się nie cieszyła-parsknęłam.
-Dodrze, dobrze a więc może lepiej zacznijmy od początku. Co wiesz o Luke'u Brooks'ie i jego ekipie??
-Nic nie powiem- wbiłam wzrok w blat stołu. Tylko tak mogłam się kontrolować, sama musiałam sobie poukładać w głowie to co o nim wiem.
-Jesteś mądrą dziewczynką, od zawsze dobrze się uczyłaś miałaś miałaś wzorowe zachowania, mogłabyś skończyć studia i zostać kimś, naprawdę chcesz to zaprzepaścić dla chłopaka który takich jak ty miał już dziesiątki o ile nie setki, ja wiem teraz jesteś w nim zakochana i myślisz że właśnie dla ciebie się zmieni, ale to twoja przyszłość i twoja sprawa zastanów się czy chcesz przez niego spędzić kilka lat w więzieniu. To nie jest miejsce dla osób takich jak ty, a nawet jeżeli uda ci się to przetrwać życie z wyrokiem na kącie nie jest takie proste jak ci się wydaję.
Jego słowa w ogóle na mnie nie działały, miałam teraz dużo ważniejsze sprawy do przemyślenia. Zastanawiałam się czy dalsze pomaganie mu i krycie przed policja było z mojej strony rozsądne, byłam ciekawa czy gdyby znalazł się na moim miejscu też bronił by mnie nawet za karę więzienia.
-Widzę mała że nie masz zamiaru współpracować- pewnym krokiem przemierzył dzieląca nas odległość. Obrócił mnie razem z krzesłem pochylając się nade mną tak że nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów.- Tobie się wydaje że to jest jakaś zabawa?? Oni są mordercami rozumiesz to jeżeli zaraz nie wyśpiewasz wszystkiego co o nich wiesz sam dopilnuje żebyś dostała najwyższy wymiar kary zrozumiałaś??
-Nikt nie będzie mi mówił co mam robić.
Splunęłam prosto w jego twarz, nie interesowały mnie konsekwencje, musiałam mu pokazać że nie pozwolę się zastraszyć. Wymierzył mi siarczysty policzek.
-Pożałujesz tego mała idiotko.
Wyszedł z pokoju trzaskając za sobą drzwiami.
Rodzice odebrali mnie z posterunku dwie godziny później, oboje byli na mnie wściekli, chociaż publicznie starali się tego nie pokazywać, jak zwykle w oczach innych musieli uchodzić za idealnych. Wsiadłam do Mustanga razem z tatą, mama wracała swoim samochodem. Droga do domu przebiegła całkiem spokojnie przez większość czasu żadne z nas nie miało zamiaru przerywać panującej ciszy. Dopiero pod koniec drogi tata zebrał w sobie wystarczająco odwagi.
-Naprawdę aż tak bardzo zależy ci na tym chłopaku??
-Nie chce o tym rozmawiać- szepnęłam wlepiając wzrok w szybę.
-Dobrze skoro nie chcesz. Po prostu się o ciebie martwię boję się że on zniszczy ci życie.
-Nie masz się o co martwić ta historia jest już dla mnie skończna-najtrudziej było mi sie do tego przyznać przed samą sobą wiedziałam że oznacza to że mam go już nie zobaczyć. Teoretycznie po tym co mi zrobił powinno mi to sprawić radość, ale mój mózg nie umiał przyjąć tego do wiadomości. Weszłam do domu i od razu skierowałam się w stronę schodów. Tata złapał mnie za ramie i odwrócił w swoją stronę. Musiał chyba odczytać z mojej twarzy to że nie byłam z tego powodu zadowolona bo od razu spochmurniał.
-Mama chciała z tobą porozmawiać-wiedziałam co to oznacza: kłopoty. Usiadłam na kanapie w salonie, oparłam łokcie o kolana. Mama wpadła do salonu jak burza, wiedziałam że nie będzie łatwo wytłumaczyć jej że już skończyłam z tamtym życiem, że od teraz z powrotem chce być grzecznym dzieckiem nie sprawiającym najmniejszych problemów wychowawczych.
-Co ty sobie wyobrażasz gówniaro- no i zaczyna się.-Razem z ojcem wypruwamy sobie żyły żebyś miała wszystko co najlepsze, chodzisz do najlepszej szkoły w okolicy, masz najlepszych korepetytorów, a ty co robisz?? Włóczysz się z jakimiś gangsterami i bierzesz udział w nielegalnych wyścigach. I to ma być twoja wdzięczność??- Przemierzała pokój w zdenerwowaniu co jakiś czas gniewnie na mnie zerkając.- Jeżeli będzie taka potrzeba siłą oddzielimy cię od tego chłopaka. Posłuchaj jeśli jeszcze raz dowiem się że się z nim spotkałaś pojedziesz do Australii do szkoły z internatem.-Tego było dla mnie za wiele, nie mogła mi tego zrobić.
-Ale mamo- wyjęczałam żałośnie.
-Cicho decyzja została podjęta, a teraz idź do swojego pokoju bo jutro masz szkołę.
Bez słowa wbiegłam na górę, miałam ich dość, miałam dość ich wszystkich, czy nikt nie rozumiał że ja też mam uczucia?? Położyłam się na łóżku, potrzebowałam nowego planu, planu na życie.
Usłyszałam stukanie w szybę, rozglądnęłam się po pokoju ale nikogo w nim nie było, wstałam i podeszłam do drzwi balkonowych, tuż za nimi stał Luke, nie wiedziałam jak mam zareagować, stałam jak posąg nie poruszając się nawet o centymetr. Nie umiałam wytłumaczyć sobie dlaczego moje serce na jego widok zaczynało szybciej bić. W głębi jego oczu można było dostrzec przenikający go ból. Podniósł trzymaną w ręce kartkę i przyłożył ją do szyby. Widniał na niej starannie napisany tekst: ''Jesteś pierwszą osobą przy której poczułem coś takiego, uświadomiłem sobie że mogę być kimś więcej niż tylko naćpanym gangsterem zabijającym ludzi, to dzięki tobie tak się czuję, to ty jako jedyna zobaczyłaś we mnie coś więcej. Wiem, nie jestem idealny, nie jestem dla ciebie dobrym chłopakiem, ale jeżeli pomożesz mi nad tym pracować to się zmienię, obiecuje. Potrzebuje tylko drugiej szansy, a będę wszystkim czego potrzebujesz.''
Do moich oczu mimowolnie napłynęły łzy, nie umiałam tego powstrzymać. Gdybym wiedziała że to co napisał jest prawdą już byłabym w jego objęciach, ale został mi jeszcze zdrowy rozsadek który podpowiadał że nie mogę mu już ufać. Przyłożył dłoń do szyby, nadzieja paląca się w jego oczach była taka niesamowita, nie mogłam tak po prostu mu jej odebrać, to byłoby dla mnie jak odebranie mu życia. Również przyłożyłam dłoń, tak że dzieliła nas jedynie cienka płyta szkła. Pokiwałam przecząco głową tylko na tyle było mnie stać, zacisnęłam zęby usiłując powstrzymać łzy, nie mogłam patrzeć na jego reakcję. Zaczął pisać coś na odwrocie kartki. Kiedy przyglądałam się jego skupionym rysom twarzy zastanawiałam się dlaczego jeszcze mu nie uległam, przecież czułam coś do niego, coś czego nie czułam nigdy wcześniej do nikogo. Naprawdę chciałam to skończyć w ten sposób. W końcu przyłożył kartkę z powrotem
''Nie pozwolę ci odejść teraz jesteś moim światem. Będę o ciebie walczył''
Wiedziałam że dłużej nie dam rady być na tyle silna, wróciłam na łóżko i cała przykryłam się kołdrą zwijając w kłębek. Nie byłam już w stanie opanować moich łez, nawet nie chciałam nad nimi panować. Wiedziałam że Luke jest chłopakiem którego pokochałam, ale musiałam pokazać mu że musi przestać brać, żeby to zrozumiał musiałam być nieugięta. Byłam tak zmęczona że nie zdawałam sobie sprawy kiedy zasnęłam. Obudziłam się rano od razu siadając na łóżku, nie umiałam kontrolować płytkiego oddechu, miałam okropne uczucie że stało się coś złego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam was że taki krótki i ogólnie nie najlepszy ale nie miałam weny.
Dziękuje za wyrozumiałość, postaram się żeby następny był dłuższy.
-No to znowu się widzimy panno Evans- ton jego głosu sprawił że zacisnęłam zęby. -Nie sądziłem że tak szybko do nas wrócisz.
-Na pana miejscu tak bym się nie cieszyła-parsknęłam.
-Dodrze, dobrze a więc może lepiej zacznijmy od początku. Co wiesz o Luke'u Brooks'ie i jego ekipie??
-Nic nie powiem- wbiłam wzrok w blat stołu. Tylko tak mogłam się kontrolować, sama musiałam sobie poukładać w głowie to co o nim wiem.
-Jesteś mądrą dziewczynką, od zawsze dobrze się uczyłaś miałaś miałaś wzorowe zachowania, mogłabyś skończyć studia i zostać kimś, naprawdę chcesz to zaprzepaścić dla chłopaka który takich jak ty miał już dziesiątki o ile nie setki, ja wiem teraz jesteś w nim zakochana i myślisz że właśnie dla ciebie się zmieni, ale to twoja przyszłość i twoja sprawa zastanów się czy chcesz przez niego spędzić kilka lat w więzieniu. To nie jest miejsce dla osób takich jak ty, a nawet jeżeli uda ci się to przetrwać życie z wyrokiem na kącie nie jest takie proste jak ci się wydaję.
Jego słowa w ogóle na mnie nie działały, miałam teraz dużo ważniejsze sprawy do przemyślenia. Zastanawiałam się czy dalsze pomaganie mu i krycie przed policja było z mojej strony rozsądne, byłam ciekawa czy gdyby znalazł się na moim miejscu też bronił by mnie nawet za karę więzienia.
-Widzę mała że nie masz zamiaru współpracować- pewnym krokiem przemierzył dzieląca nas odległość. Obrócił mnie razem z krzesłem pochylając się nade mną tak że nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów.- Tobie się wydaje że to jest jakaś zabawa?? Oni są mordercami rozumiesz to jeżeli zaraz nie wyśpiewasz wszystkiego co o nich wiesz sam dopilnuje żebyś dostała najwyższy wymiar kary zrozumiałaś??
-Nikt nie będzie mi mówił co mam robić.
Splunęłam prosto w jego twarz, nie interesowały mnie konsekwencje, musiałam mu pokazać że nie pozwolę się zastraszyć. Wymierzył mi siarczysty policzek.
-Pożałujesz tego mała idiotko.
Wyszedł z pokoju trzaskając za sobą drzwiami.
Rodzice odebrali mnie z posterunku dwie godziny później, oboje byli na mnie wściekli, chociaż publicznie starali się tego nie pokazywać, jak zwykle w oczach innych musieli uchodzić za idealnych. Wsiadłam do Mustanga razem z tatą, mama wracała swoim samochodem. Droga do domu przebiegła całkiem spokojnie przez większość czasu żadne z nas nie miało zamiaru przerywać panującej ciszy. Dopiero pod koniec drogi tata zebrał w sobie wystarczająco odwagi.
-Naprawdę aż tak bardzo zależy ci na tym chłopaku??
-Nie chce o tym rozmawiać- szepnęłam wlepiając wzrok w szybę.
-Dobrze skoro nie chcesz. Po prostu się o ciebie martwię boję się że on zniszczy ci życie.
-Nie masz się o co martwić ta historia jest już dla mnie skończna-najtrudziej było mi sie do tego przyznać przed samą sobą wiedziałam że oznacza to że mam go już nie zobaczyć. Teoretycznie po tym co mi zrobił powinno mi to sprawić radość, ale mój mózg nie umiał przyjąć tego do wiadomości. Weszłam do domu i od razu skierowałam się w stronę schodów. Tata złapał mnie za ramie i odwrócił w swoją stronę. Musiał chyba odczytać z mojej twarzy to że nie byłam z tego powodu zadowolona bo od razu spochmurniał.
-Mama chciała z tobą porozmawiać-wiedziałam co to oznacza: kłopoty. Usiadłam na kanapie w salonie, oparłam łokcie o kolana. Mama wpadła do salonu jak burza, wiedziałam że nie będzie łatwo wytłumaczyć jej że już skończyłam z tamtym życiem, że od teraz z powrotem chce być grzecznym dzieckiem nie sprawiającym najmniejszych problemów wychowawczych.
-Co ty sobie wyobrażasz gówniaro- no i zaczyna się.-Razem z ojcem wypruwamy sobie żyły żebyś miała wszystko co najlepsze, chodzisz do najlepszej szkoły w okolicy, masz najlepszych korepetytorów, a ty co robisz?? Włóczysz się z jakimiś gangsterami i bierzesz udział w nielegalnych wyścigach. I to ma być twoja wdzięczność??- Przemierzała pokój w zdenerwowaniu co jakiś czas gniewnie na mnie zerkając.- Jeżeli będzie taka potrzeba siłą oddzielimy cię od tego chłopaka. Posłuchaj jeśli jeszcze raz dowiem się że się z nim spotkałaś pojedziesz do Australii do szkoły z internatem.-Tego było dla mnie za wiele, nie mogła mi tego zrobić.
-Ale mamo- wyjęczałam żałośnie.
-Cicho decyzja została podjęta, a teraz idź do swojego pokoju bo jutro masz szkołę.
Bez słowa wbiegłam na górę, miałam ich dość, miałam dość ich wszystkich, czy nikt nie rozumiał że ja też mam uczucia?? Położyłam się na łóżku, potrzebowałam nowego planu, planu na życie.
Usłyszałam stukanie w szybę, rozglądnęłam się po pokoju ale nikogo w nim nie było, wstałam i podeszłam do drzwi balkonowych, tuż za nimi stał Luke, nie wiedziałam jak mam zareagować, stałam jak posąg nie poruszając się nawet o centymetr. Nie umiałam wytłumaczyć sobie dlaczego moje serce na jego widok zaczynało szybciej bić. W głębi jego oczu można było dostrzec przenikający go ból. Podniósł trzymaną w ręce kartkę i przyłożył ją do szyby. Widniał na niej starannie napisany tekst: ''Jesteś pierwszą osobą przy której poczułem coś takiego, uświadomiłem sobie że mogę być kimś więcej niż tylko naćpanym gangsterem zabijającym ludzi, to dzięki tobie tak się czuję, to ty jako jedyna zobaczyłaś we mnie coś więcej. Wiem, nie jestem idealny, nie jestem dla ciebie dobrym chłopakiem, ale jeżeli pomożesz mi nad tym pracować to się zmienię, obiecuje. Potrzebuje tylko drugiej szansy, a będę wszystkim czego potrzebujesz.''
Do moich oczu mimowolnie napłynęły łzy, nie umiałam tego powstrzymać. Gdybym wiedziała że to co napisał jest prawdą już byłabym w jego objęciach, ale został mi jeszcze zdrowy rozsadek który podpowiadał że nie mogę mu już ufać. Przyłożył dłoń do szyby, nadzieja paląca się w jego oczach była taka niesamowita, nie mogłam tak po prostu mu jej odebrać, to byłoby dla mnie jak odebranie mu życia. Również przyłożyłam dłoń, tak że dzieliła nas jedynie cienka płyta szkła. Pokiwałam przecząco głową tylko na tyle było mnie stać, zacisnęłam zęby usiłując powstrzymać łzy, nie mogłam patrzeć na jego reakcję. Zaczął pisać coś na odwrocie kartki. Kiedy przyglądałam się jego skupionym rysom twarzy zastanawiałam się dlaczego jeszcze mu nie uległam, przecież czułam coś do niego, coś czego nie czułam nigdy wcześniej do nikogo. Naprawdę chciałam to skończyć w ten sposób. W końcu przyłożył kartkę z powrotem
''Nie pozwolę ci odejść teraz jesteś moim światem. Będę o ciebie walczył''
Wiedziałam że dłużej nie dam rady być na tyle silna, wróciłam na łóżko i cała przykryłam się kołdrą zwijając w kłębek. Nie byłam już w stanie opanować moich łez, nawet nie chciałam nad nimi panować. Wiedziałam że Luke jest chłopakiem którego pokochałam, ale musiałam pokazać mu że musi przestać brać, żeby to zrozumiał musiałam być nieugięta. Byłam tak zmęczona że nie zdawałam sobie sprawy kiedy zasnęłam. Obudziłam się rano od razu siadając na łóżku, nie umiałam kontrolować płytkiego oddechu, miałam okropne uczucie że stało się coś złego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam was że taki krótki i ogólnie nie najlepszy ale nie miałam weny.
Dziękuje za wyrozumiałość, postaram się żeby następny był dłuższy.
niedziela, 9 listopada 2014
Rozdział 11
Przez ponad dwie godziny błąkałam się po nieznanej mi okolicy. W końcu uznałam że jestem na tyle spokojna aby móc tam wrócić i nikogo przy tym nie rozszarpać. Miałam w głowie ułożony prosty plan, wystarczyło jedynie zmusić Luke'a do tego żeby przestał brać a jego agresywne oblicze zniknie. Sama nie wiem dlaczego chciałam mu pomagać może po prostu byłam naiwna, właściwie to byłoby do mnie podobne uwielbiałam wmawiać sobie różne rzeczy, ale była jeszcze druga możliwość, może to właśnie ja miałam go z tego wyciągnąć, może to przez to że mi zaufał powinnam nauczyć go innego życia. Przede wszystkim musiałam z nim porozmawiać. Weszłam do domu rozglądając się po salonie w którym nie było ani żywej duszy. Usłyszałam hałasy dochodzące z kuchni i postanowiłam sprawdzić co się dzieje. Zobaczyłam Jai'a krzątającego się po kuchni całą jego koszulkę pokrywały plamy z sosu pomidorowego. Przewróciłam oczami opierając się o jedyny czysty kawałek blatu.
-Gdzie Luke?? -zapytałam niepewnie nie patrząc na niego.
-Na górze nie schodził od czasu waszej kłótni.
-Kłótni??-zatkało mnie, przecież nikt nie miał prawa wiedzieć o tym co się między nami stało.
-Tak Nathalia o wszystkim mi powiedziała-podszedł do mnie łapiąc moje obie dłonie między swoje.- Posłuchaj mnie martwię się o ciebie wiem jaki potrafi być Luke i boje się że może zrobić ci krzywdę.
''Już zrobił'' odezwał się wewnętrzny głos w mojej głowie, usiłowałam go zagłuszyć ale to nic nie dawało, jedyną nadzieją było skierowanie moich myśli na coś zupełnie innego.
-Jesteś pewien że Nathalia powiedziała ci o wszystkim??-spojrzałam w jego zdziwione oczy.-Mogę się założyć że nie wspomniała ci o tym jak groziła mi że jeżeli sama nie zniknę z waszego życia to mi w tym pomoże.-Rysy jego twarzy momentalnie spoważniały, a jednak nie ufał jej tak bezgranicznie.
-To nie możliwe, nie wierze ci, musiałaś ją po prostu źle zrozumieć.
-Jeszcze kiedyś przejrzysz na oczy i zobaczysz jaka jest na prawdę mam nadzieję że nie będzie za późno.-Wyszłam z kuchni nie mając ochoty spędzać czasu z osoba która mi nawet nie wierzy. Wchodziłam po schodach układając sobie w myślach scenariusz mojej rozmowy z Luke'iem, to było dla mnie ważne żeby zrozumiał że chce go zmienić dla jego własnego dobra, a nie przez moje zachcianki. Stanęłam przed drzwiami do jego pokoju biorąc głęboki oddech. Przekroczyłam próg i od razu tego pożałowałam. Zobaczyłam wpółnagą blondynkę siedzącą na kolanach jednego z bliźniaków. Całowali się. Gdyby nie to że przed chwilą rozmawiałam z Jai'em pomyślała bym że to on. Ale to oznaczało że...
Tego było dla mnie za wiele. Trzasnęłam za sobą drzwiami chciałam żeby zauważyli moja obecność, zbiegłam na dół zeskakując po dwa schodki na raz, po drodze do garażu złapałam jeszcze kluczyki od Mustanga. Wsiadłam do samochodu, nie miałam konkretnego planu, chciałam po prostu wydostać się z tego domu wariatów, ręce trzęsły mi się do tego stopnia że nie umiałam trafić kluczykiem w stacyjkę. Kiedy w końcu udało mi się uruchomić silnik zobaczyłam Luke'a opierającego się jedną ręką o maskę samochodu, drugą podtrzymywał ubrane w pośpiechu nie zapięte spodnie. Nie mogłam na to patrzeć, zacisnęłam zęby, nie mogłam się rozpłakać, nie tu, nie przy nim. Nie chciałam żeby wiedział że zraniło mnie to co zrobił. Wcisnęłam gaz, a silnik zawył musiał wiedzieć że nie żartuje i musi mnie stąd wypuścić. Błagalny wyraz jego twarzy sprawił że poczułam jakbym to ja była winna a przecież to on mówił że jestem wyjątkowa a potem przespał się z dziewczyną własnego brata. Chyba zrozumiał że nie ma żadnych szans i odsunął się na bok. Kiedy wyjechałam na ulicę w końcu poczułam się wolna, wolna od tego wszystkiego, łzy zaczęły swobodnie spływać po moich policzkach. Zatrzymałam się kilka kilometrów dalej na zupełnie pustej plaży. Dałam upust swoim emocjom zaczęłam krzyczeć na cały głos, to zawsze mi pomagało kiedy już sama ze sobą nie mogłam sobie poradzić. Oparłam głowę na kierownicy nie mając już na nic więcej siły. Cały czas zastanawiałam się jak można być takim człowiekiem, jak można zdradzić własnego brata bliźniaka, przecież wie jak bardzo Jai ją kocha.
Koniec tego, koniec myślenia o nim, nie zasłużył sobie na miejsce w moim życiu. Teraz miałam ważniejszy problem zbliżała się noc a ja nie miałam gdzie spać oczywiście mogłam spędzić ta noc w samochodzie ale miałam lepszy plan. Wzięłam torbę z tylnego siedzenia wyjęłam z niej krótką czarną spódniczkę i top odkrywający brzuch, przebrałam się i zrobiłam makijaż. Moja pamięć na szczęście mnie nie zawiodła i bezbłędnie trafiłam na ulicę na której odbywały się wyścigi. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do grupki osób stojącej na środku placu.
-Chcę się zgłosić do wyścigu- oczy wszystkich zgromadzonych utkwiły na mojej osobie, wciąż czułam się nieswojo jako gwiazda wieczoru, ale powoli się do tego przyzwyczajałam.
-Ty chcesz się ścigać??-wysoki brunet o piwnych oczach podszedł do mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. -Dobrze niech ci będzie ale mam nadzieję że zdajesz sobie sprawę że nowicjusze stawiają własny samochód.
-To że jestem nowa nie znaczy że jestem głupia wiem jak to działa.
-Dobrze skoro uważasz że wiesz co robisz wyścig zaczyna się za dziesięć minut jedno okrążenie wokół miasta. Jeśli wygrasz, w co wątpię- dorzucił z perfidnym uśmieszkiem- zachowasz swój samochód i zgarniesz całą pulę, jeśli przegrasz samochód trafi do zwycięscy. Mam nadzieję że wszystko jasne??
-Jasne- parsknęłam pod nosem.
Na ulicę z piskiem opon wjechały trzy sportowe samochody: czarny, granatowy i srebrny. Od razu je rozpoznałam, identyczne stały w podziemnym garażu, cofnęłam się trochę mając nadzieję że mnie nie zauważą, nie miałam teraz ochoty na rozmowę z Luke'iem, mało tego nie chciałam go nawet oglądać. Usiadłam na masce, przyjechali wszyscy oprócz Jai'a i Nathalii, nie dobrze to znaczy że on wie o wszystkim. Mimo tego że w ostatnim czasie mi nie wierzył i był dla mnie niemiły było mi go szkoda jego własny brat bliźniak zrobił mu coś takiego. Wiem jak to jest kiedy zdradza cię osoba której ufałeś, niestety już kilkakrotnie w moim życiu doświadczyłam czegoś takiego. Podniosłam głowę kiedy ktoś zasłonił mi światła rzucane przez samochody.
-Co ty tu robisz??-zmartwiony ton głosu Luke'a sprawił że prawie zrobiło mi się go szkoda. Prawie.
-Nie twój interes-wycedziłam przez zęby wlepiając wzrok w jakiś bliżej nieokreślony punkt.
-Myślę że powinienem wiedzieć co robi moja dziewczyna żeby móc zapewnić jej bezpieczeństwo. -Kiedy nazwał mnie swoją dziewczyną coś we mnie pękło, zacisnęłam pięści usiłując oddalić od siebie chęć sięgnięcia po pistolet.
-Twoja dziewczyna chyba coś ci się pomyliło myślałam że odbijasz dziewczynę własnemu bratu?? -wstałam i ruszyłam przed siebie, nie miałam ochoty słuchać tego co ma do powiedzenia, złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
-Puść mnie-prawie krzyknęłam ale on nawet nie drgnął, szarpnęłam ręką ale jego uścisk był zbyt silny.
-Przepraszam, sam nie wiem jak do tego wszystkiego doszło, ja naprawdę nie chciałem zrobić ci krzywdy.
-To już nie moja sprawa prawie mnie zgwałciłeś a później przespałeś się z dziewczyna własnego brata proszę cie nie bądź żałosny- spuścił wzrok patrząc na mój nadgarstek zaczerwieniony od jego uścisku.
-Proszę cię nie startuj w tym wyścigu- wypuścił moją rękę jednocześnie przykładając dłoń do mojego policzka.
-Jestem dorosła i nie mam zamiaru słuchać niczyich nakazów.
Wsiadłam do samochodu ustawiając się na linii startu, rozglądnęłam się dookoła, koło mnie stało srebrne volvo należące najprawdopodobniej do Luke'a gdyż siedział za jego kierownicą. Jego osoba tak bardzo zajęła moje myśli że nie zauważyłam znaku startu i ruszyłam kilka sekund później niż moi przeciwnicy. Dogonienie ich jednak nie było dla mnie większym wyczynem. Kiedy około połowa stawki była już za mną usłyszałam policyjne syreny. Zjechałam na jedną z bocznych uliczek, nie miałam dziś ochoty uciekać przed policją, wolałam to przeczekać. Jednak spokój nie był mi dany, znikąd tuż przed maską mojego samochodu pojawił się radiowóz, odruchowo zaczęłam cofać, po chwili spostrzegłam że ulica z drugiej strony również jest zablokowana.
-Gdzie Luke?? -zapytałam niepewnie nie patrząc na niego.
-Na górze nie schodził od czasu waszej kłótni.
-Kłótni??-zatkało mnie, przecież nikt nie miał prawa wiedzieć o tym co się między nami stało.
-Tak Nathalia o wszystkim mi powiedziała-podszedł do mnie łapiąc moje obie dłonie między swoje.- Posłuchaj mnie martwię się o ciebie wiem jaki potrafi być Luke i boje się że może zrobić ci krzywdę.
''Już zrobił'' odezwał się wewnętrzny głos w mojej głowie, usiłowałam go zagłuszyć ale to nic nie dawało, jedyną nadzieją było skierowanie moich myśli na coś zupełnie innego.
-Jesteś pewien że Nathalia powiedziała ci o wszystkim??-spojrzałam w jego zdziwione oczy.-Mogę się założyć że nie wspomniała ci o tym jak groziła mi że jeżeli sama nie zniknę z waszego życia to mi w tym pomoże.-Rysy jego twarzy momentalnie spoważniały, a jednak nie ufał jej tak bezgranicznie.
-To nie możliwe, nie wierze ci, musiałaś ją po prostu źle zrozumieć.
-Jeszcze kiedyś przejrzysz na oczy i zobaczysz jaka jest na prawdę mam nadzieję że nie będzie za późno.-Wyszłam z kuchni nie mając ochoty spędzać czasu z osoba która mi nawet nie wierzy. Wchodziłam po schodach układając sobie w myślach scenariusz mojej rozmowy z Luke'iem, to było dla mnie ważne żeby zrozumiał że chce go zmienić dla jego własnego dobra, a nie przez moje zachcianki. Stanęłam przed drzwiami do jego pokoju biorąc głęboki oddech. Przekroczyłam próg i od razu tego pożałowałam. Zobaczyłam wpółnagą blondynkę siedzącą na kolanach jednego z bliźniaków. Całowali się. Gdyby nie to że przed chwilą rozmawiałam z Jai'em pomyślała bym że to on. Ale to oznaczało że...
Tego było dla mnie za wiele. Trzasnęłam za sobą drzwiami chciałam żeby zauważyli moja obecność, zbiegłam na dół zeskakując po dwa schodki na raz, po drodze do garażu złapałam jeszcze kluczyki od Mustanga. Wsiadłam do samochodu, nie miałam konkretnego planu, chciałam po prostu wydostać się z tego domu wariatów, ręce trzęsły mi się do tego stopnia że nie umiałam trafić kluczykiem w stacyjkę. Kiedy w końcu udało mi się uruchomić silnik zobaczyłam Luke'a opierającego się jedną ręką o maskę samochodu, drugą podtrzymywał ubrane w pośpiechu nie zapięte spodnie. Nie mogłam na to patrzeć, zacisnęłam zęby, nie mogłam się rozpłakać, nie tu, nie przy nim. Nie chciałam żeby wiedział że zraniło mnie to co zrobił. Wcisnęłam gaz, a silnik zawył musiał wiedzieć że nie żartuje i musi mnie stąd wypuścić. Błagalny wyraz jego twarzy sprawił że poczułam jakbym to ja była winna a przecież to on mówił że jestem wyjątkowa a potem przespał się z dziewczyną własnego brata. Chyba zrozumiał że nie ma żadnych szans i odsunął się na bok. Kiedy wyjechałam na ulicę w końcu poczułam się wolna, wolna od tego wszystkiego, łzy zaczęły swobodnie spływać po moich policzkach. Zatrzymałam się kilka kilometrów dalej na zupełnie pustej plaży. Dałam upust swoim emocjom zaczęłam krzyczeć na cały głos, to zawsze mi pomagało kiedy już sama ze sobą nie mogłam sobie poradzić. Oparłam głowę na kierownicy nie mając już na nic więcej siły. Cały czas zastanawiałam się jak można być takim człowiekiem, jak można zdradzić własnego brata bliźniaka, przecież wie jak bardzo Jai ją kocha.
Koniec tego, koniec myślenia o nim, nie zasłużył sobie na miejsce w moim życiu. Teraz miałam ważniejszy problem zbliżała się noc a ja nie miałam gdzie spać oczywiście mogłam spędzić ta noc w samochodzie ale miałam lepszy plan. Wzięłam torbę z tylnego siedzenia wyjęłam z niej krótką czarną spódniczkę i top odkrywający brzuch, przebrałam się i zrobiłam makijaż. Moja pamięć na szczęście mnie nie zawiodła i bezbłędnie trafiłam na ulicę na której odbywały się wyścigi. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do grupki osób stojącej na środku placu.
-Chcę się zgłosić do wyścigu- oczy wszystkich zgromadzonych utkwiły na mojej osobie, wciąż czułam się nieswojo jako gwiazda wieczoru, ale powoli się do tego przyzwyczajałam.
-Ty chcesz się ścigać??-wysoki brunet o piwnych oczach podszedł do mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. -Dobrze niech ci będzie ale mam nadzieję że zdajesz sobie sprawę że nowicjusze stawiają własny samochód.
-To że jestem nowa nie znaczy że jestem głupia wiem jak to działa.
-Dobrze skoro uważasz że wiesz co robisz wyścig zaczyna się za dziesięć minut jedno okrążenie wokół miasta. Jeśli wygrasz, w co wątpię- dorzucił z perfidnym uśmieszkiem- zachowasz swój samochód i zgarniesz całą pulę, jeśli przegrasz samochód trafi do zwycięscy. Mam nadzieję że wszystko jasne??
-Jasne- parsknęłam pod nosem.
Na ulicę z piskiem opon wjechały trzy sportowe samochody: czarny, granatowy i srebrny. Od razu je rozpoznałam, identyczne stały w podziemnym garażu, cofnęłam się trochę mając nadzieję że mnie nie zauważą, nie miałam teraz ochoty na rozmowę z Luke'iem, mało tego nie chciałam go nawet oglądać. Usiadłam na masce, przyjechali wszyscy oprócz Jai'a i Nathalii, nie dobrze to znaczy że on wie o wszystkim. Mimo tego że w ostatnim czasie mi nie wierzył i był dla mnie niemiły było mi go szkoda jego własny brat bliźniak zrobił mu coś takiego. Wiem jak to jest kiedy zdradza cię osoba której ufałeś, niestety już kilkakrotnie w moim życiu doświadczyłam czegoś takiego. Podniosłam głowę kiedy ktoś zasłonił mi światła rzucane przez samochody.
-Co ty tu robisz??-zmartwiony ton głosu Luke'a sprawił że prawie zrobiło mi się go szkoda. Prawie.
-Nie twój interes-wycedziłam przez zęby wlepiając wzrok w jakiś bliżej nieokreślony punkt.
-Myślę że powinienem wiedzieć co robi moja dziewczyna żeby móc zapewnić jej bezpieczeństwo. -Kiedy nazwał mnie swoją dziewczyną coś we mnie pękło, zacisnęłam pięści usiłując oddalić od siebie chęć sięgnięcia po pistolet.
-Twoja dziewczyna chyba coś ci się pomyliło myślałam że odbijasz dziewczynę własnemu bratu?? -wstałam i ruszyłam przed siebie, nie miałam ochoty słuchać tego co ma do powiedzenia, złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
-Puść mnie-prawie krzyknęłam ale on nawet nie drgnął, szarpnęłam ręką ale jego uścisk był zbyt silny.
-Przepraszam, sam nie wiem jak do tego wszystkiego doszło, ja naprawdę nie chciałem zrobić ci krzywdy.
-To już nie moja sprawa prawie mnie zgwałciłeś a później przespałeś się z dziewczyna własnego brata proszę cie nie bądź żałosny- spuścił wzrok patrząc na mój nadgarstek zaczerwieniony od jego uścisku.
-Proszę cię nie startuj w tym wyścigu- wypuścił moją rękę jednocześnie przykładając dłoń do mojego policzka.
-Jestem dorosła i nie mam zamiaru słuchać niczyich nakazów.
Wsiadłam do samochodu ustawiając się na linii startu, rozglądnęłam się dookoła, koło mnie stało srebrne volvo należące najprawdopodobniej do Luke'a gdyż siedział za jego kierownicą. Jego osoba tak bardzo zajęła moje myśli że nie zauważyłam znaku startu i ruszyłam kilka sekund później niż moi przeciwnicy. Dogonienie ich jednak nie było dla mnie większym wyczynem. Kiedy około połowa stawki była już za mną usłyszałam policyjne syreny. Zjechałam na jedną z bocznych uliczek, nie miałam dziś ochoty uciekać przed policją, wolałam to przeczekać. Jednak spokój nie był mi dany, znikąd tuż przed maską mojego samochodu pojawił się radiowóz, odruchowo zaczęłam cofać, po chwili spostrzegłam że ulica z drugiej strony również jest zablokowana.
wtorek, 4 listopada 2014
Rozdział 10
Momentalnie stanęłam na własne nogi. Usłyszałam głos ojca krzyczącego coś z balkonu zignorowałam go biegnąc w stronę auta. Nie chciałam kolejny raz słuchać jego zakazów i nakazów, byłam dorosła i zaczęłam samodzielne życie już nikt nigdy nie będzie mi rozkazywał. Luke złapał mnie za rękę sprowadzając na ziemię.
-Wydaje mi się czy spodobało ci się nowe życie??
Uśmiechnęłam się pod nosem zdając sobie sprawę że miał rację, pierwszy raz czułam coś takiego, pierwszy raz byłam szczęśliwa łamiąc zasady.
-Szczerze?? Czuje jakbym dopiero teraz zaczęła żyć.
-Wiedziałam że się w to wkręcisz, nie jesteś taka jak na początku myślałem, ale wiesz co mogłabyś się już przebrać bo trochę mnie obrzydzasz w tym ubraniu.
-Dobrze, dobrze przebiorę się jak tylko dojedziemy do domu.
-A nie możesz zrobić tego teraz??
-Tutaj przy tobie nawet na to nie licz- pokręciłam głową.
-Możesz iść na tył.
Rozglądnęłam się po samochodzie usiłując zrozumieć na czym polegał jego podstęp. Uśmiechnęłam się przechodząc na tylne siedzenie. Wyjęłam z torby czarne szorty i biały podkoszulek. Rozśmieszało mnie to że miał mnie za tak naiwną, to że do tej pory miał do czynienia z takimi dziewczynami nie znaczy że ja też taka byłam. Zdjęłam koszulkę zasłaniając nią lusterko.
-Naprawdę myślałeś że jestem taka głupia??-delikatnie musnęłam jego policzek.- Tylko nie podglądaj bo pożałujesz.
-No i jak niby twoim zdaniem mam sobie poradzić jeżdżąc bez lusterka??
-Podobno jesteś najlepszym kierowcą jeśli to prawda to sobie poradzisz.
Nie czekając na jego odpowiedź zaczęłam się przebierać. Ubrałam koszulkę, kiedy kończyłam ubierać szorty poczułam na sobie czyjś wzrok spoglądnęłam na Luke'a z wielkim zainteresowaniem wpatrującego się w lusterko, które ku mojemu zdziwieniu było odsłonięte.
-No wiesz jak mogłeś-uderzyłam go w ramie przechodząc z powrotem na przednie siedzenie.
-Przepraszam cię ale to było silniejsze ode mnie, nie umiałem się powstrzymać- zrobił minę zbitego pieska. -Jak mógłbym nie spojrzeć jeśli moja dziewczyna ma takie piękne ciało.- Usiadłam w fotelu nie patrząc na niego nawet przez chwilę.
-Niby od kiedy to jestem twoją dziewczyną??
-Od kiedy poczułem do ciebie coś czego nie czułem do żadnej innej dziewczyny.
Nie odzywałam się ani słowem cały czas wpatrując się w okno. Poważnie analizowałam to co powiedział, wiedziałam że nie mogę mu ufać tak do końca, ale był teraz częścią mojego życia byłam szczęśliwa, że coś dla niego znaczę. Chwycił moja dłoń, którą zgrabnym ruchem wyjęłam z jego uścisku. Nie byłam już na niego zła ale chciałam żeby się trochę postarał.
Zaparkował samochód w podziemnym garażu. Momentalnie z niego wyskoczyłam kierując się w stronę drzwi. Złapał mnie w talii opierając o ścianę, przywarł do mnie tak mocno że dokładnie czułam jak spina się każdy mięsień w jego ciele.
-Od teraz jesteś moją księżniczką- pocałował mnie w taki sposób, że zaczęło mi brakować powietrza, jednak w tym momencie była to drugorzędna potrzeba przede wszystkim potrzebowałam jego bliskości. Zawinęłam ręce na jego szyi chcąc być tak blisko niego jak to tylko możliwe. Złapał za moje uda i uniósł mnie do góry, zaplotłam nogi na jego biodrach. Wchodził na górę nie przerywając naszego pocałunku, kopnął drzwi pokoju otwierając je, opadliśmy na łóżko nie odrywając się od siebie nawet na chwilę. Podciągnęłam jego koszulkę chcąc mieć pełny dostęp do jego idealnego ciała. Oderwał się ode mnie i ściągnął ją do końca. Opuszkami palców kreślił wzory na moim brzuchu, zamknęłam oczy usiłując wyłączyć myślenie, chciałam pozwolić się ponieść tej chwili nie zważając na późniejsze konsekwencje. Kiedy jednak jego dłoń zbliżyła się do zapięcia moich szortów uznałam że to odpowiedni moment aby to przerwać.
-Luke przestań- starałam się opanować drżenie mojego głosu.
-Coś się stało??- zmartwiony ton jego głosu sprawił że zaczynałam czuć się winna. Spuściłam wzrok nie mogąc wytrzymać jego przenikliwego spojrzenia.
-Nie- westchnęłam.-A właściwie to tak.
-Nie chcesz tego prawda??
-To nie tak- zacięłam się na chwilę zastanawiając się jak przekazać mu to w sposób który zrozumie.-Chce tego i to bardzo ale dla mnie to znaczy dużo więcej niż dla ciebie. Nigdy jeszcze nie byłam z żadnym mężczyzną i zanim do czegokolwiek między nami dojdzie chcę mieć pewność że jestem dla ciebie jedyna.
Złapał moją brodę delikatnie ją podnosząc, zmusił mnie żebym spojrzała mu w oczy. Wiedziałam że to co robię jest słuszne , ale mimo wszystko bałam się jego reakcji, w sumie jak by nie patrzeć znałam go dopiero kilka dni.
-Jeszcze nigdy żadna dziewczyna nie opierała mi się tak jak ty, doprowadzasz mnie tym do szału. Mógłbym cię zmusić do tego żebyś była moja.- Na samą myśl o tym po moim ciele przeszły ciarki.-Ale tego nie zrobię, a wiesz dlaczego?? Bo znaczysz dla mnie więcej niż wszystkie dziewczyny z którymi do tej pory byłem. Będę na ciebie czekał, będę czekał ile tylko będzie trzeba żebyś mi zaufała.
Uśmiechnęłam się sama do siebie, przekręcając się na bok. Luke położył się tuż za moimi plecami mocno mnie przytulając, bawił się kosmykami moich włosów od czasu do czasu składając delikatny pocałunek na moim karku. Prawie zasnęłam kiedy on nagle zerwał się z łóżka, spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Przepraszam cię zaraz wrócę- zanim zdążyłam zareagować zniknął za drzwiami pokoju. Chyba jednak nigdy nie uda mi się go w pełni zrozumieć, zawsze kiedy wydaje mi się że coś o nim wiem robi coś takiego. Podeszłam do okna i usiadłam na parapecie, byłam teraz we własnym idealnym świecie, nie było w nim zmartwień ani problemów, po prostu czułam się szczęśliwa. Nie wiedziałam że do pełni szczęścia wystarczy tak niewiele. Usłyszałam kroki, nie odwróciłam się doskonale wiedząc kto wszedł do pokoju. Chwycił mój nadgarstek i szarpnięciem zmusił do tego żebym wstała.
-Ała to boli-krzyknęłam spoglądając na niego. To nie był już ten sam chłopak, w jego oczach widać było jedynie czystą nienawiść, zaczęłam się go bać. Wiedziałam o co chodzi, on znowu coś wziął i dlatego tak się zachowuje. Najgorsze było to że nie wiedziałam do czego jest zdolny.
-Wiesz co?? Znudziło mi się czekanie będziesz moja tu i teraz.-Zaczęłam panikować rzucałam się i wyrywałam ale jego uścisk nie słabł nawet na chwilę. Popchnął mnie na łóżko, zaczynając rozpinać swoje spodnie, adrenalina w moich żyłach zadecydowała za mnie, wymierzyłam mu kopniaka prosto w krocze i wybiegłam z pokoju. Usiadłam na podłodze w kuchni podciągając kolana pod brodę, to wszystko zupełnie mnie przerastało, myśl że następnym razem mogłabym nie mieć tyle szczęścia i nie udało by mi się uciec sprawiała że łzy same spływały po moich policzkach.
-O czyżby księżniczka miała dość udawania jednej z nas??-podniosłam wzrok i zobaczyłam blondynkę wchodzącą do pomieszczenia.
-Nie twój interes-wycedziłam przez zęby.
-A może właśnie mój, nie pasujesz do tego świata, więc im szybciej z niego znikniesz tym lepiej.
-Nie martw się tak łatwo się mnie nie pozbędziesz-roześmiała się wlepiając we mnie swoje puste oczka.
-Nie udawaj takiej twardej już ja znam takie jak ty. Nastawiasz chłopaków przeciwko mnie więc będziesz musiała stąd zniknąć, jeżeli nie sama to z moją pomocą.
Wstałam i podeszłam do niej, czułam się silniejsza niż kiedykolwiek wiedziałam że muszę chronić ludzi na których mi zależy, a ona w tym momencie była dla nich zagrożeniem.
-Posłuchaj mnie to że oni ci uwierzyli to nie znaczy że ja ci wierze widzę że coś kombinujesz i dopóki ja jestem w tym domu nie licz na to że pozwolę ci ich skrzywdzić.
Wyszłam z kuchni kierując się w stronę drzwi wyjściowych, musiałam się przejść, musiałam ochłonąć bo czułam że zaraz oszaleję. W salonie na kanapie leżał pistolet nie wiem dlaczego ale wzięłam go chowając za pasek szortów, miałam dziwne przeczucie że będzie mi jeszcze potrzebny.
-Wydaje mi się czy spodobało ci się nowe życie??
Uśmiechnęłam się pod nosem zdając sobie sprawę że miał rację, pierwszy raz czułam coś takiego, pierwszy raz byłam szczęśliwa łamiąc zasady.
-Szczerze?? Czuje jakbym dopiero teraz zaczęła żyć.
-Wiedziałam że się w to wkręcisz, nie jesteś taka jak na początku myślałem, ale wiesz co mogłabyś się już przebrać bo trochę mnie obrzydzasz w tym ubraniu.
-Dobrze, dobrze przebiorę się jak tylko dojedziemy do domu.
-A nie możesz zrobić tego teraz??
-Tutaj przy tobie nawet na to nie licz- pokręciłam głową.
-Możesz iść na tył.
Rozglądnęłam się po samochodzie usiłując zrozumieć na czym polegał jego podstęp. Uśmiechnęłam się przechodząc na tylne siedzenie. Wyjęłam z torby czarne szorty i biały podkoszulek. Rozśmieszało mnie to że miał mnie za tak naiwną, to że do tej pory miał do czynienia z takimi dziewczynami nie znaczy że ja też taka byłam. Zdjęłam koszulkę zasłaniając nią lusterko.
-Naprawdę myślałeś że jestem taka głupia??-delikatnie musnęłam jego policzek.- Tylko nie podglądaj bo pożałujesz.
-No i jak niby twoim zdaniem mam sobie poradzić jeżdżąc bez lusterka??
-Podobno jesteś najlepszym kierowcą jeśli to prawda to sobie poradzisz.
Nie czekając na jego odpowiedź zaczęłam się przebierać. Ubrałam koszulkę, kiedy kończyłam ubierać szorty poczułam na sobie czyjś wzrok spoglądnęłam na Luke'a z wielkim zainteresowaniem wpatrującego się w lusterko, które ku mojemu zdziwieniu było odsłonięte.
-No wiesz jak mogłeś-uderzyłam go w ramie przechodząc z powrotem na przednie siedzenie.
-Przepraszam cię ale to było silniejsze ode mnie, nie umiałem się powstrzymać- zrobił minę zbitego pieska. -Jak mógłbym nie spojrzeć jeśli moja dziewczyna ma takie piękne ciało.- Usiadłam w fotelu nie patrząc na niego nawet przez chwilę.
-Niby od kiedy to jestem twoją dziewczyną??
-Od kiedy poczułem do ciebie coś czego nie czułem do żadnej innej dziewczyny.
Nie odzywałam się ani słowem cały czas wpatrując się w okno. Poważnie analizowałam to co powiedział, wiedziałam że nie mogę mu ufać tak do końca, ale był teraz częścią mojego życia byłam szczęśliwa, że coś dla niego znaczę. Chwycił moja dłoń, którą zgrabnym ruchem wyjęłam z jego uścisku. Nie byłam już na niego zła ale chciałam żeby się trochę postarał.
Zaparkował samochód w podziemnym garażu. Momentalnie z niego wyskoczyłam kierując się w stronę drzwi. Złapał mnie w talii opierając o ścianę, przywarł do mnie tak mocno że dokładnie czułam jak spina się każdy mięsień w jego ciele.
-Od teraz jesteś moją księżniczką- pocałował mnie w taki sposób, że zaczęło mi brakować powietrza, jednak w tym momencie była to drugorzędna potrzeba przede wszystkim potrzebowałam jego bliskości. Zawinęłam ręce na jego szyi chcąc być tak blisko niego jak to tylko możliwe. Złapał za moje uda i uniósł mnie do góry, zaplotłam nogi na jego biodrach. Wchodził na górę nie przerywając naszego pocałunku, kopnął drzwi pokoju otwierając je, opadliśmy na łóżko nie odrywając się od siebie nawet na chwilę. Podciągnęłam jego koszulkę chcąc mieć pełny dostęp do jego idealnego ciała. Oderwał się ode mnie i ściągnął ją do końca. Opuszkami palców kreślił wzory na moim brzuchu, zamknęłam oczy usiłując wyłączyć myślenie, chciałam pozwolić się ponieść tej chwili nie zważając na późniejsze konsekwencje. Kiedy jednak jego dłoń zbliżyła się do zapięcia moich szortów uznałam że to odpowiedni moment aby to przerwać.
-Luke przestań- starałam się opanować drżenie mojego głosu.
-Coś się stało??- zmartwiony ton jego głosu sprawił że zaczynałam czuć się winna. Spuściłam wzrok nie mogąc wytrzymać jego przenikliwego spojrzenia.
-Nie- westchnęłam.-A właściwie to tak.
-Nie chcesz tego prawda??
-To nie tak- zacięłam się na chwilę zastanawiając się jak przekazać mu to w sposób który zrozumie.-Chce tego i to bardzo ale dla mnie to znaczy dużo więcej niż dla ciebie. Nigdy jeszcze nie byłam z żadnym mężczyzną i zanim do czegokolwiek między nami dojdzie chcę mieć pewność że jestem dla ciebie jedyna.
Złapał moją brodę delikatnie ją podnosząc, zmusił mnie żebym spojrzała mu w oczy. Wiedziałam że to co robię jest słuszne , ale mimo wszystko bałam się jego reakcji, w sumie jak by nie patrzeć znałam go dopiero kilka dni.
-Jeszcze nigdy żadna dziewczyna nie opierała mi się tak jak ty, doprowadzasz mnie tym do szału. Mógłbym cię zmusić do tego żebyś była moja.- Na samą myśl o tym po moim ciele przeszły ciarki.-Ale tego nie zrobię, a wiesz dlaczego?? Bo znaczysz dla mnie więcej niż wszystkie dziewczyny z którymi do tej pory byłem. Będę na ciebie czekał, będę czekał ile tylko będzie trzeba żebyś mi zaufała.
Uśmiechnęłam się sama do siebie, przekręcając się na bok. Luke położył się tuż za moimi plecami mocno mnie przytulając, bawił się kosmykami moich włosów od czasu do czasu składając delikatny pocałunek na moim karku. Prawie zasnęłam kiedy on nagle zerwał się z łóżka, spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Przepraszam cię zaraz wrócę- zanim zdążyłam zareagować zniknął za drzwiami pokoju. Chyba jednak nigdy nie uda mi się go w pełni zrozumieć, zawsze kiedy wydaje mi się że coś o nim wiem robi coś takiego. Podeszłam do okna i usiadłam na parapecie, byłam teraz we własnym idealnym świecie, nie było w nim zmartwień ani problemów, po prostu czułam się szczęśliwa. Nie wiedziałam że do pełni szczęścia wystarczy tak niewiele. Usłyszałam kroki, nie odwróciłam się doskonale wiedząc kto wszedł do pokoju. Chwycił mój nadgarstek i szarpnięciem zmusił do tego żebym wstała.
-Ała to boli-krzyknęłam spoglądając na niego. To nie był już ten sam chłopak, w jego oczach widać było jedynie czystą nienawiść, zaczęłam się go bać. Wiedziałam o co chodzi, on znowu coś wziął i dlatego tak się zachowuje. Najgorsze było to że nie wiedziałam do czego jest zdolny.
-Wiesz co?? Znudziło mi się czekanie będziesz moja tu i teraz.-Zaczęłam panikować rzucałam się i wyrywałam ale jego uścisk nie słabł nawet na chwilę. Popchnął mnie na łóżko, zaczynając rozpinać swoje spodnie, adrenalina w moich żyłach zadecydowała za mnie, wymierzyłam mu kopniaka prosto w krocze i wybiegłam z pokoju. Usiadłam na podłodze w kuchni podciągając kolana pod brodę, to wszystko zupełnie mnie przerastało, myśl że następnym razem mogłabym nie mieć tyle szczęścia i nie udało by mi się uciec sprawiała że łzy same spływały po moich policzkach.
-O czyżby księżniczka miała dość udawania jednej z nas??-podniosłam wzrok i zobaczyłam blondynkę wchodzącą do pomieszczenia.
-Nie twój interes-wycedziłam przez zęby.
-A może właśnie mój, nie pasujesz do tego świata, więc im szybciej z niego znikniesz tym lepiej.
-Nie martw się tak łatwo się mnie nie pozbędziesz-roześmiała się wlepiając we mnie swoje puste oczka.
-Nie udawaj takiej twardej już ja znam takie jak ty. Nastawiasz chłopaków przeciwko mnie więc będziesz musiała stąd zniknąć, jeżeli nie sama to z moją pomocą.
Wstałam i podeszłam do niej, czułam się silniejsza niż kiedykolwiek wiedziałam że muszę chronić ludzi na których mi zależy, a ona w tym momencie była dla nich zagrożeniem.
-Posłuchaj mnie to że oni ci uwierzyli to nie znaczy że ja ci wierze widzę że coś kombinujesz i dopóki ja jestem w tym domu nie licz na to że pozwolę ci ich skrzywdzić.
Wyszłam z kuchni kierując się w stronę drzwi wyjściowych, musiałam się przejść, musiałam ochłonąć bo czułam że zaraz oszaleję. W salonie na kanapie leżał pistolet nie wiem dlaczego ale wzięłam go chowając za pasek szortów, miałam dziwne przeczucie że będzie mi jeszcze potrzebny.
Subskrybuj:
Posty (Atom)