niedziela, 26 października 2014

Rozdział 9

Kierowaliśmy się w stronę domu. Luke złapał moją rękę splatając nasze palce. Byłam szczęśliwa że w końcu wszystko było jasne. Czułam coś do niego nie potrafiłam do końca wytłumaczyć co, chciałam po prostu przy nim być, chciałam czuć przy sobie jego obecność. Mimo wszystko wciąż męczyła mnie jedna myśl, nie umiałam zapomnieć o tym że jest mordercą. Musiałam znać prawdę.
-Wiesz co?? Kiedy byliśmy na policji pokazali mi zdjęcia osób które rzekomo zabiliście. To prawda?? Ja chce, ja muszę to wiedzieć.
Poczułam jak jego ciało się spina.
-Skoro chcesz to powiem. Jestem mordercą, zabijałem ludzi- jego głos nie wyrażał zupełnie żadnych uczuć. Wyrwałam rękę z jego uścisku. Najgorsze nie było to że się przyznał, ale to jakie miał do tego podejście. Usłyszałam pisk opon i samochód zatrzymał się na środku drogi, jadący za nami zaczęli pipczeć. Złapał moją twarz w dłonie zmuszając do spojrzenia mu w oczy.
-Spokojnie nie zabijam przypadkowych osób na ulicy, do tej pory zabiłem cztery osoby. Wszyscy zagrażali mi, albo komuś z mojej ekipy, w takich sytuacjach nie liczą się konsekwencje tylko to żeby chronić tych na których ci zależy. Wierzysz mi??
-Sama nie wiem. Nie wiem już w co mam wierzyć.
Zbliżył się do mnie i delikatnie pocałował.
-Zaufaj mi, nie skrzywdzę cię przysięgam.
-Wierzę ci. Może zgłupiałam już do reszty ale ci wierzę.
Pocałował mnie kolejny raz ale tym razem bardziej namiętnie, przez moje ciało przeszły ciarki. Popatrzyłam na sznur aut stający za nami. Zaśmiałam się a Luke mi zawtórował.
-Myślę że powinniśmy już jechać.
-Skoro tak uważasz.
Resztę drogi przebyliśmy w zupełnym milczeniu, cały czas trzymając się za ręce. Nie umiałam przestać się uśmiechać. Weszliśmy do domu w którym o dziwo panowała zupełna cisza.
-Co jest przecież mieli być w domu- wyciągnął broń, kierując się w stronę salonu trzymał ją przed sobą. Wszedł do pokoju i opuścił pistolet, uznałam to za znak i weszłam do środka. To co zobaczyłam zupełnie mnie zamurowało na kanapie siedział Jai obejmując ramieniem jasnowłosą dziewczynę która chowała twarz w dłoniach. Od razu ją poznałam, to ona była na tym zdjęciu, to ona postrzeliła Jai'a. Wszyscy stali wokół nich jakby na coś czekając.
-Co ona tu robi??- Luke wycedził przez zęby.
-Uspokój się ona nie jest groźna- odpowiedział młodszy bliźniak.
-Ostatnio też nie była groźna, w ogóle od kiedy to jesteście z nią w tak dobrych stosunkach.
James podszedł do niego i przykładając rękę do jego ramienia pokazał żeby wyszli. Postanowiłam pójść z nimi, wolałam mieć Luke'a na oku, wiedziałam że lepiej będzie jeżeli trochę się uspokoi. Weszliśmy do kuchni.
-James o co do cholery w tym wszystkim chodzi??
-Przyszła tu dzisiaj rano cała zapłakana i opowiedziała dość ciekawą historyjkę.
-Niby jaką?? -warknął Luke przemierzając w zdenerwowaniu pomieszczenie. Usiadłam na blacie nie chcąc wchodzić mu w drogę.
-Uważa że Chris ją bił i zmuszał do tego żeby z nim była a kiedy powiedziała mu że zakochała się w Jai'u wyrzucił ją na ulicę.
-I wy jej w to wierzycie??
-Wygląda na to że mówi prawdę.
-Dobra niech wam będzie tylko muszę porozmawiać z tym tłumanem żeby kolejny raz się w nią tak nie wkręcił.
Zeskoczyłam z blatu łapiąc Luke'a za rękę, spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Lepiej będzie jeśli ja z nim porozmawiam
-Nawet nie wiesz co ona mu zrobiła.
-Wiem opowiedział mi o tym.
Jego źrenice zrobiły się jeszcze większe niż zwykle.
-Opowiedział ci o tym jak go postrzeliła??
-Dlaczego tak cie to dziwi??
-Do tej pory tylko nasza piątka o tym wiedziała, mieliśmy nie wtajemniczać w to nikogo z zewnątrz.
Zbliżyłam się do niego i delikatnie pocałowałam.
-Tylko że ja nie jestem już kimś z zewnątrz.
Nie czekając na jego odpowiedź ruszyłam w stronę salonu, miałam teraz jeden cel wybić z głowy mojego przyjaciela dziewczynę która może być dla niego zagrożeniem. Zdziwiło mnie to co powiedział Luke, nie podejrzewałam że on nikomu tego nie mówił, ale to dużo dla mnie znaczyło on mi ufał a ja nie mogłam go teraz zawieść.
-Jai musimy porozmawiać- stanęłam przy drzwiach wyjściowych czekając aż do mnie dołączy.
-Jestem zajęty.
-Ale to ważne nie może czekać.
Przewrócił oczami i wstał z kanapy na której wciąż siedziała blondynka. Rozglądnęłam się upewniając że nikt nas nie podsłuchuje.
-Jai martwię się o ciebie.
-Niby czemu??
-Martwię się że ona namiesza ci w głowie pamiętaj że już raz cię skrzywdziła tacy ludzie się nie zmieniają.
-Wszyscy traktujecie mnie jak jakiegoś niedorozwiniętego dzieciaka wiem co robię i wiem komu mam wierzyć dajcie sobie w końcu spokój.
-Po prostu się o ciebie martwimy nie chcemy żebyś cierpiał.
-Posłuchaj mnie jeżeli dwoje ludzi jest sobie przeznaczonych to prędzej czy później się spotkają i będą razem niezależnie od tego co inni myślą na ten temat. Teraz mówisz mi że powinienem uważać a sama uległaś Luke'owi chociaż mówiłem ci że on tylko gra. Nikt nie jest w stanie stanąć na drodze prawdziwej miłości. Nie martwcie się o mnie będę na siebie uważał, kocham Nathalię i będę z nią czy wam się to podoba czy nie.
Wrócił do domu trzaskając za sobą drzwiami. Miał rację chciałam go pouczać a tymczasem sama nie słuchałam jego rad. On przecież znał Luke'a lepiej niż ktokolwiek inny, nie mogłam teraz o tym myśleć, nie miałam na to siły. Ktoś objął mnie od tyłu, poczułam zapach perfum Luke'a, wtuliłam się w niego.
-I jak udało ci się go przekonać??
-Nie, nie ma szans, on ją kocha.
-Trudno zobaczymy jak będzie, on w końcu przekona się że ona tylko kombinuje.
-Nie ufam jej.
-Nie martw się wszyscy będziemy ją mieć na oku.
Odsunął moje włosy delikatnie dotykając wargami mojego karku. Uśmiechnęłam się przykładając dłoń do jego policzka.
-Wiesz co chyba będziemy mieć jeszcze jeden problem.
-Jaki??
Popatrzyłam na swoje ubranie które całe skropione było krwią, najwyraźniej stałam za blisko blondyna kiedy Jai do niego strzelał.
-Chciałabym się przebrać -zmarszczyłam nos.-Ale nie mam tutaj żadnych ubrań.
Roześmiał się kierując w stronę garażu.
-Chodź załatwimy to.
Wsiedliśmy do samochodu.
-Co niby masz zamiar zrobić??-bałam się jego kolejnych pomysłów w końcu niczego nie mógł zrobić tak jak inni.
-Spokojnie pojedziemy do twojego domu spakujesz najpotrzebniejsze rzeczy i wrócimy. A co myślałaś że będziemy napadać na sklep w biały dzień??- roześmiał się patrząc mi w oczy.
-Przy tobie nigdy nic nie wiadomo-pocałowałam go w policzek. Złapałam jego rękę splatając nasze palce.
-Twoich rodziców teraz nie będzie prawda??
-Myślę że tak o tej porze powinni być w pracy mama wraca o 16 więc powinniśmy zdążyć.
Zajechaliśmy na podjazd przed mój dom, dopiero kiedy stanęłam przed drzwiami zdałam sobie sprawę że nie mam kluczy. Odwróciłam się w stronę Luke'a parząc na niego błagalnym wzrokiem.
-Oj mój biedaku -odsunął mnie na bok podchodząc do drzwi z pistoletem w ręce. Złapałam go w ostatnim momencie.
-Zgłupiałeś?? Nie rób tego mamy alarm.
-Przecież znasz kod.
Odsunęłam się zdając sobie sprawę że miał rację, no cóż jeszcze nie miałam doświadczenia we włamaniach wiec może po prostu pozwolę mu działać. Usłyszałam strzał Luke wszedł do środka, w całym domu rozległ się alarm, usiłowałam go wyłączyć ale kod nie pasował.
-Szybko mamy tylko kilka sekund zanim przyjedzie policja.
Wbiegłam na piętro złapałam torbę i zaczęłam pakować do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Chłopak stanął przed drzwiami balkonowymi.
-Posłuchaj mnie zeskoczę na dół ty się spakuj i zrób to samo co ja.
-O nie, nie ma mowy nie wyskoczę.
Podszedł do mnie łapiąc w dłonie moją twarz.
-Zaufaj mi złapię cię.
Popatrzyłam w jego oczy w których kolejny raz zobaczyłam iskierki.
-Dobrze niech będzie.
Pocałował mnie namiętnie. Wróciłam do pakowania kątem oka widząc jak wyskakuje z balkonu.
-Kto tam jest??-usłyszałam z dołu głos ojca, więc najwyższy czas się zbierać. Zarzuciłam torbę na ramię wychodząc na balkon, właśnie w tym momencie do mojego pokoju wszedł mężczyzna.
-Jessica co ty tu robisz, i jak ty wyglądasz- spojrzałam za siebie, na dole stał Luke z rozłożonymi rękami. Nie zastanawiając się długo skoczyłam zamykając oczy, chłopak ugiął kolana łapiąc równowagę.
-Spokojnie możesz już otworzyć oczy-wykonałam jego polecenie spoglądając na jego rozbawioną twarz.

piątek, 17 października 2014

Rozdział 8

Ciśnienie mojej krwi ciągle rosło nie umiałam sobie wytłumaczyć dlaczego jeszcze nie wydrapałam mu oczu w tym momencie byłam do tego zdolna. Przeczesałam palcami włosy i spostrzegłam że Luke co jakiś czas zerka na mnie kątem oka.
-Długo masz zamiar się tak dąsać- jego głos sprawił że aż zazgrzytałam zębami.
-Ja się dąsam tak?? Bardzo ciekawe, po prostu staram się nie zadawać z prymitywami którzy używają innych tylko i wyłącznie do zaspokojenia swoich idiotycznych potrzeb. Wiesz co może jest sporo dziewczyn które polecą na twoją ładną buźkę ale ja taka nie jestem więc z łaski swojej odpieprz się ode mnie raz na zawsze i daj mi święty spokój.-Ulżyło mi kiedy w końcu wyrzuciłam to wszystko z siebie, nie obchodziło mnie co on teraz zrobi chciałam żeby wiedział co o nim myślę.
-O nie, nie będziesz tak do mnie mówić mała-zawrócił samochód którego opony zapiszczały o asfalt.
-Zwariowałeś?? Co ty chcesz zrobić??
-Pokarze ci kto tu rządzi.
-Przestań się wygłupiać wracajmy już- jego oczy przybrały niemal zupełnie czarną barwę, wiedziałam że to nie wróży nic dobrego. Zacisnął ręce jeszcze mocniej na kierownicy. Zaczęłam się go bać te jego napady furii były po prostu przerażające. -Proszę cię wracajmy.-Na jego ustach zagościł zadziorny uśmieszek. Wjechaliśmy na zatłoczoną ulicę od razu zrozumiałam o co mu chodziło wszystko tylko nie to, wszystko tylko nie kolejny wyścig. Luke wysiadł z samochodu, otworzył drzwi po mojej stronie i spojrzał na mnie groźnym wzrokiem. Pokiwałam głowa pokazując mu że nie chcę tego robić. Chwycił mnie za ramię i siłą wyciągnął z auta.
-Nie chcę znowu się ścigać- wyszeptałam posłusznie idąc za nim.
-A kto powiedział że ty będziesz się ścigać- rzucił spoglądając na mnie przez ramię.
Zupełnie przestałam rozumieć o co mu chodzi i na czym miała polegać jego kara.
Podeszliśmy do sporej grupy osób z której moją uwagę zwrócił szczupły blondyn opierający się o srebrne Camaro. Od zawsze uwielbiałam te samochody więc nic dziwnego że moja uwaga skupiła się głównie na nim.
-Kogoż to moje piękne oczy widzą- chłopak wstał i podszedł do Luke'a.
-Nie musisz się podlizywać, chce się ścigać.
-Widzę że stawiasz sprawę jasno-przeczesał palcami włosy.-Dobrze niech będzie tylko powiedz mi co ty mi możesz zaoferować.
Na twarzy Luke'a pojawił się lekki uśmiech.
-Mam coś czego nie możesz sobie kupić- szarpnął mnie i postawił przed sobą.-Jeśli wygrasz możesz spędzić z nią noc.
Kiedy usłyszałam co powiedział zupełnie mnie zamurowało. Nie miał prawa robić czegoś takiego , nie miał prawa traktować mnie jak swoją własność. Miałam prawo decydować o swoim życiu.
-O nie nie ma mowy- cofnęłam się. Blondyn przyglądał mi się pożądliwym wzrokiem. Chciałam stamtąd uciec, miałam dość tego jak oni wszyscy mnie traktowali.
-Mmm niech będzie lubię niegrzeczne dziewczynki.
-Więc umowa stoi,jedno okrążenie wokół miasta i jest twoja.
-No mała możesz się już szykować na niezłą zabawę. W końcu spędzisz noc z prawdziwym mężczyzną a nie czymś takim.-Przejechał palcami po moim karku, odruchowo zrobiłam dwa kroki do tyłu.
-Pierwsze musisz wygrać- parsknęłam.Znałam umiejętności Luke'a i wiedziałam że jeśli się postara wygranie z tym lalusiem nie będzie stanowiło dla niego problemu. Do mnie należało teraz najtrudniejsze zadanie, musiałam przekonać go żeby chciał wygrać. Biorąc pod uwagę jak bardzo był na mnie zły, nie miałam zbyt dużych szans. Musiałam uruchomić swoje zdolności aktorskie, które na moje nieszczęście były na średnim poziomie. Wsiadł do samochodu, nachyliłam się do okna patrząc na zacięte rysy jego twarzy.
-Luke możemy porozmawiać??- starałam się aby mój głos brzmiał jak najbardziej przyjaźnie.
-A mamy o czym??-spojrzał na mnie gniewnym spojrzeniem, przed samochodem stanęła dziewczyna z flagą. Czyli to moja ostatnia szansa. Bez większego namysłu wpiłam się w jego usta, w tym momencie to była jedyna rzecz która przyszła mi do głowy, ku mojemu zdziwieniu odwzajemnił mój pocałunek. Spojrzałam głęboko w jego czekoladowe oczy które wydawały się być już mniej przerażające.
-Proszę cię wygraj to dla mnie-zamiast odpowiedzi usłyszałam warkot silnika. Zanim zdążyłam zrozumieć co się dzieję oba samochody były już spory kawałek ode mnie. Czułam że wszyscy na mnie patrzą no jasne w końcu kolejny raz byłam gwiazdą wieczoru, powoli  zaczynałam się już do tego przyzwyczajać. Było to coś nowego życie szarej myszki skończyło się już na zawsze od teraz cały czas miałam być atrakcją. Stanęłam obok linii mety, wpatrując się w zakręt zza którego po chwili wyłonił się czarny Mustang, czyli jednak moje metody przekonywania działają. Moja radość była chyba trochę przedwczesna. Luke zahamował zostawiając na asfalcie czarne pręgi. Auto zatrzymało się tuż przed linią. Na reakcję przeciwnika nie trzeba było długo czekać przejechał obok niego wyszczerzając swoje równiutkie zęby w idiotycznym uśmieszku. Sam wyraz jego twarzy przyprawiał mnie o dreszcze. Podeszłam do Luke'a który właśnie wysiadał z samochodu, nie umiałam już udawać byłam na niego wściekła i chciałam żeby to wiedział.
-Musiałeś to zrobić prawda??- wykrzyczałam. Uśmiechnął się pod nosem, chciałam go uderzyć, zacisnęłam pięści.
-No mała więc teraz jesteś moja -do porządku doprowadził mnie głos dochodzący zza moich pleców. Popatrzyłam na Luke'a błagalnym wzrokiem ale on był zupełnie niewzruszony.
-Proszę cię- szepnęłam, doskonale wiedziałam że mnie słyszy, byłam coraz bliższa płaczu.
Nie miałam zamiaru go błagać, mam swoją godność, nie będę przepraszać za to że powiedziałam mu prawdę. Odwróciłam się i bez słowa ruszyłam w stronę samochodu blondyna, wsiadłam do niego nie odrywając wzroku od ziemi. Po chwili całe wnętrze wypełniło się zapachem jego perfum od których zaczęło mi się robić niedobrze. Nie miałam pojęcia jak wybrnąć z tej sytuacji, zaczęłam żałować że nie poprosiłam Jai'a o broń. Zjechaliśmy na jedną z bocznych ulic, nie byłam przyzwyczajona do bywania w takich miejscach, od zawsze kojarzyły mi się z marginesem społecznym od którego zawsze starałam się trzymać jak najdalej. Nie traktowałam ich jako gorszych ludzi, po prostu się ich bałam. Chłopak zatrzymał samochód, bez namysłu wyskoczyłam z niego i zaczęłam biec przed siebie, to była moja jedyna szansa. Poczułam uścisk na ramieniu, zostałam pchnięta na ścianę, nie zdążyłam zareagować kiedy chłopak przyparł mnie do niej.
-Nie tak szybko mała, pierwsze odbiorę swoją nagrodę- wsunął ręce pod moją koszulkę, zaczęłam odpychać go z całych sił. Usłyszałam strzał, blondyn upadł na ziemię, rozglądnęłam się w poszukiwaniu strzelca, zobaczyłam Jai'a stojącego przy swoim samochodzie, w rękach trzymał pistolet. Podbiegłam do niego i wtuliłam się z całej siły. Pierwszy raz od dłuższego czasu poczułam się bezpieczna.
-Spokojnie już nic ci nie grozi.
-Zabierz mnie stąd proszę- wyszeptałam nie mogąc już powstrzymać się od płaczu.
-Dobrze wsiadaj.
Wykonałam jego polecenie, starłam dłonią łzy z policzków. Moje serce waliło jak oszalałe. Podjęłam chyba najtrudniejszą decyzję w moim życiu wiedziałam że muszę
z tym skończyć.
-Chce wrócić do domu- Jai popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Jesteś tego pewna?? Przecież wiesz że będzie cię tam szukać policja.
-Mam to gdzieś wolę już siedzieć w więzieniu niż być narażona na kolejne idiotyczne pomysły Luke'a.
-Nie pozwolę ci na to-zmarszczyłam brwi patrząc na niego podejrzliwie.
-Co??
-Nie chcę żebyś przez niego musiała siedzieć w więzieniu.
Zatrzymaliśmy się na poboczu, wysiadłam z samochodu rozglądając się wokół siebie. Staliśmy pośrodku wielkiego lasu, chłopak złapał mnie za rękę ciągnąc między drzewa.
-Gdzie ty mnie prowadzisz??
-Do Luke'a musicie sobie to wszystko wytłumaczyć.
-O nie, nie ma mowy- stanęłam w miejscu wyrywając dłoń z uścisku Jai'a. Zrobił dwa kroki do tyłu. Zobaczyłam Luke'a stojącego kilka metrów ode mnie. Straciłam nad sobą kontrolę, podeszłam do niego wymierzając mu siarczysty policzek.
-Ty pieprzony idioto- usiłowałam uderzyć go drugi raz ale był ode mnie szybszy.Przywarł torsem do moich pleców, objął mnie rękami uniemożliwiając jakikolwiek ruch.-Jai pomóż mi-krzyknęłam, miałam nadzieję że i tym razem przyjdzie mi z pomocą.- Puść mnie słyszysz-usiłowałam się wyrwać, szarpiąc się na wszystkie strony.
-Uspokój się przecież wiesz że nic ci nie zrobię.
-Nic mi nie zrobisz?? Ciekawe, nie sądzisz że już mi coś zrobiłeś??
-Przepraszam, przepraszam za wszystko, to nie tak jak myślisz. W tym wszystkim nie chodzi o ciebie, chodzi o mnie.-Poczułam jego ciepły oddech na policzku.
-Jak to o ciebie??-wciąż byłam na niego zła ale nie umiałam ukryć tego że zaciekawił mnie tym co powiedział.
-Wiesz że w moich fachu nie mogę ufać nikomu, zaufanie nieodpowiedniej osobie może kosztować życie. I właśnie o to chodzi. Bałem się że straciłem kontrolę, dlatego ten wyścig, chciałem sam sobie udowodnić że wciąż mogę robić to co chcę, ale nie mogę. Nigdy nie sądziłem że coś takiego się stanie, ale zaufałem ci. -Nie mogłam wydusić z siebie nawet jednego słowa, nie rozumiałam dlaczego właśnie teraz mi o tym powiedział. Kolejny raz próbował namieszać mi w głowie.-Kiedy cię śledziłem wydawało mi się że jesteś taka sama jak wszystkie córeczki bogatych rodziców, zapatrzona w siebie lalka która traktuje wszystkich z góry, ale jesteś bardziej podobna do nas. Nie boisz się niebezpieczeństwa, masz swój honor i umiesz postawić na swoim, fascynujesz mnie tym.
-Ja już nie wiem w co mam wierzyć. Kiedy wydaje mi się że jesteś najgorszym mężczyzną jakiego spotkałam w życiu robisz coś takiego i zupełnie zmieniasz moje nastawienie. Chciałabym wiedzieć jaki jesteś naprawdę??
-Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Teraz mam dla ciebie coś specjalnego.-Spięłam wszystkie mięśnie myśląc nad tym co tym razem dla mnie przygotował.
-Jeśli to coś w rodzaju tego wyścigu to chyba nie chcę wiedzieć.
-Spokojnie zaufaj mi i zamknij oczy-niepewnie wykonałam jego polecenie. Poczułam jego silne dłonie na biodrach, prowadził mnie powoli krok za krokiem. Rozłożył moje ręce na boki splatając nasze palce. Usłyszałam fale miękko rozbijające się o skały.
-Możesz otworzyć oczy-popatrzyłam przed siebie, dokąd tylko sięgałam wzrokiem widziałam jedynie lazurowo błękitną wodę znad której leniwie wyłaniały się pierwsze promienie wschodzącego słońca.
-To jest niesamowite. Skąd ty znasz takie miejsca??
-Nie jestem taki zły jak myślisz- uśmiechnął się pod nosem.-To taka moja samotnia, przyjeżdżam tu kiedy chce coś przemyśleć. Wiesz że jesteś pierwszą osobą oprócz Jai'a która wie o istnieniu tego miejsca.
Popatrzyłam głęboko w jego czekoladowe oczy, w których pojawiły się błyszczące iskierki. Zbliżył swoje usta do moich, przez głowę przebiegło mi tysiąc myśli, wciąż nie byłam pewna czy mogę mu wierzyć. Przecież mnie zawiódł nie mogłam tak po prostu o tym zapomnieć. Pocałował mnie namiętnie, skutecznie przerywając moje rozważania.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Od razu przepraszam że tak długo to trwało. Postaram się żeby nowy rozdział pojawiał się przynajmniej raz w tygodniu.

sobota, 4 października 2014

Rozdział 7

Wsiadłam do samochodu rodziców nie odzywając się ani słowem, nie miałam zamiaru z nimi rozmawiać. Z doświadczenia wiedziałam że lepiej po prostu przeczekać ich napady furii niż pogarszać swoją sytuację zbędnym tłumaczeniem i tak by tego nie zrozumieli. Nie zrozumieli by dlaczego bronię mordercy, ale on nie jest zły wiem to, widziałam to w jego oczach jest po prostu zagubiony. Ja nie umiem go skreślić tylko dlatego że wybrał złą drogę. Rodzice krzyczeli do siebie, najprawdopodobniej oskarżając się nawzajem o to kto zawinił i dlaczego jestem takim nieudanym dzieckiem, przywykłam do tego że tak o mnie mówią. I tak z pewnością dostanę jakiś kosmiczny szlaban przez który będę musiała siedzieć całe dnie w domu, jakoś nie umiałam się tym przejmować. Moje myśli zajmowało teraz coś zupełnie innego chciałam wiedzieć czy Luke też wyszedł na wolność, czy dzięki moim zeznaniom go wypuścili. Wiem to głupota że wzięłam wszystko na siebie, ale nie umiałam inaczej. Powoli zaczynało już świtać, a moje oczy coraz bardziej się kleiły. Jedyne czego mi było trzeba to sen po tak długim dniu i męczącej nocy padałam z nóg. Weszliśmy do domu, a ja od razu skierowałam się w stronę schodów, wchodziłam na pierwszy stopień kiedy drogę zagrodziłam mi mama.
-A gdzie ty się wybierasz moja panno??-ton jej głosu był ostry i oschły.
-Idę spać jestem bardzo zmęczona.
-Zmęczona?? Nie trzeba było robić sobie wypadów na nielegalne wyścigi. Za godzinę zaczynają się lekcje nie myśl że dam ci opuszczać szkołę przez twoją głupotę.-Skrzywiłam się patrząc na nią błagalnym wzrokiem, wiedziałam że to nic nie da ale chciałam przynajmniej spróbować.
-Proszę padam z nóg, nie dam rady pójść do szkoły.
-Pójdziesz i nie dyskutuj ze mną, idź się przebrać i umyć ojciec za dwadzieścia minut odwiezie cię do szkoły.
Wbiegłam do pokoju, spakowałam książki i ściągnęłam z siebie koszulkę Luke'a którą też włożyłam do torby nie umiałam tego wytłumaczyć ale chciałam czuć przy sobie jego obecność. Szybki prysznic nieco mnie przebudził, ale nie na tyle żebym nie ziewała co dwie minuty. Ubrałam jeansy i białą koszulkę z nadrukiem, poczesałam się i zeszłam na dół, tata już czekał przy drzwiach gotowy do wyjścia, zmarszczyłam nos na znak że to wcale mi się nie podoba i wyszłam z domu. Przez  większość drogi nie odzywał się do mnie, widziałam jego skupioną minę więc wiedziałam że intensywnie o czymś myśli, chyba nie chciałam wiedzieć o czym. Podjechaliśmy przed budynek szkoły kiedy już miałam wysiąść złapał mnie za rękę.
-Kim tak naprawdę jest dla ciebie ten chłopak??-zdziwiło mnie jego pytanie myślałam że po tym co powiedziałam na policji wszystko jest już jasne, najwyraźniej jednak nie było.
-Mówiłam już nie znam go po prostu pomógł mi uciec przed policją i tyle.
-Nie wieżę ci, wiem że sama nie wpadła byś na ten pomysł więc albo on cię szantażuje, albo coś do niego czujesz- byłam tak oburzona jego stwierdzeniem że wysiadłam z samochodu trzaskając drzwiami, nie miałam ochoty wysłuchiwać jego chorych insynuacji. Kiedy tylko przekroczyłam próg szkoły zauważyłam że coś jest inaczej wszyscy nagle zamilkli wlepiając we mnie swoje puste spojrzenia, nie miałam pojęcia o co im chodzi przecież nie mogli wiedzieć o moim nocnym występku. Na szczęście dzwonek wybawił mnie z tej niezręcznej sytuacji usiadłam w ostatniej ławce, na szczęście pierwsza lekcja to biologia więc może uda m się choć chwilę zdrzemnąć. Nauczycielka zaczęła pisać coś po tablicy kiedy drzwi do sali zostały otwarte z takim impetem że uderzyły o ścianę, a ja podskoczyłam na krześle. Do klasy wszedł Luke przynajmniej na początku tak mi się wydawało po chwili poznałam że to jego wredny brat bliźniak, tylko co on tu robi.
-Przedstawiam wam nowego kolegę od dziś będzie uczęszczał do waszej klasy.
Pięknie jeszcze tego mi brakowało, miałam nadzieję że przypadkiem trafił do mojej klasy. Zsunęłam się po krześle w nadziei że uda mi się pozostać niezauważoną, moje starania poszły jednak na marne bo Jai usiadł właśnie koło mnie. Tak to właśnie moje szczęście, nie ma to jak dzielić ławkę z gangsterem-mordercą który na dodatek mnie nienawidzi po prosty pięknie.
-Wczoraj byłem chyba troszkę niemiły, myślę że możemy zacząć od nowa, a więc jestem Jai-Uśmiechnął się promiennie ukazując rzędy białych zębów. Zdziwiła mnie nagła zmiana jego zachowania jednego dnia mnie nienawidzi a następnego chce się zaprzyjaźnić. Nie wierzyłam mu ani trochę.
-Jessica-mruknęłam pod nosem.
-Od razu przepraszam cię za to co teraz zrobię- nie wiedziałam o co mu chodzi aż do momentu w którym złapał mnie w pasie przyciągając do siebie a do skroni przyłożył lufę pistoletu. Wszyscy patrzyli na nas z rozdziawionymi ustami. Wiedziałam po prostu wiedziałam że nie można mu ufać.
-Teraz wypuścicie nas stąd albo ją zabije.
Nikt nie odważył się mu sprzeciwić,więc wyjście z budynku nie stanowiło większego problemu. Wepchnął mnie do czarnego terenowego samochodu i usiadł za kierownicą.
-Odbiło ci??-wykrzyczałam do niego a on tylko się uśmiechnął.
-Co nie podoba ci się bycie porywaną??
-Szczerze nie bardzo, czego wy jeszcze ode mnie chcecie- od razu spoważniał.
-Postanowiłem ci pomóc- zauważył chyba że nie wiem o co mu chodzi bo nie musiałam prosić żeby kontynuował.- Wiem że pomogłaś mojemu bratu, wzięłaś wszystko na siebie więc teraz jesteś jedną z nas, a my dbamy o swoich nie pozwolimy żebyś trafiła do więzienia.
-Mam ci w to uwierzyć jeszcze wczoraj miałeś ochotę mnie zabić a teraz chcesz mnie chronić to chore- byłam tak wzburzona że sama nie umiałam się kontrolować. Zatrzymał samochód na poboczu przeczesując palcami włosy.
-Opowiem ci wszystko bo ci ufam, nie znasz nas a pomogłaś mojemu bratu-westchnął ciężko-  Masz rację na początku byłem dla ciebie trochę niemiły ale mam swoje powody. Wszystko zaczęło się rok temu poznałem niesamowitą dziewczynę i zakochałem się w niej jak wariat-na jego ustach zagościł lekki uśmiech.-Spędziłem z nią dwa najlepsze miesiące w moim życiu,  byłem najszczęśliwszym facetem na świecie, do pewnego dnia. To była jedna z normalnych akcji potrzebowaliśmy broni więc włamaliśmy się do magazynu jednego z gangów, niestety nie wszystko poszło po naszej myśli, zostaliśmy nakryci a ona okazała się być ich informatorką, szef tego gangu był jej narzeczonym a ja byłam jedynie pionkiem w ich grze. Doszło do strzelaniny, strzeliła do mnie patrząc mi prosto w oczy, a ja byłem gotów oddać za nią życie. Byłem w śpiączce przez prawie dwa miesiące, kiedy tylko się obudziłem postanowiłem że już nigdy nikomu nie zaufam. Ty to zmieniłaś widzę że Luke ci ufa, udowodniłaś że jesteś po naszej stronie, wiem że zrobiłaś to przez to że namieszał ci w głowie on już taki jest, nigdy nie był zakochany, przez co łatwiej mu wykorzystywać kolejne dziewczyny, chce po prostu żebyś wiedziała że jeszcze żadnej nie był wierny, nie licz na to że dla ciebie się zmieni.-Zrobiło mi się go niesamowicie szkoda, rozumiałam go wiedziałam przecież jak to jest się zawieść na osobie której się ufa. Nie wiedziałam tylko dlaczego opowiadał mi tyle o Luke'u przecież nie byłam z nim i nie rozumiałam dlaczego wszyscy tak myślą.
-Dlaczego uważasz że w ogóle chciałabym być z Luke'iem??-uśmiechnął się wyjeżdżając z powrotem na drogę.
-Uwierz mi nie jestem ślepy widzę jak na niego patrzysz po tylu jego dziewczynach mam już doświadczenie.
Czyli miałam rację chciał tylko mojej pomocy a ja jak głupia dałam się nabrać pięknie po prostu gratuluje głupoty. Teraz sama zastanawiałam się jak mogłam być tak naiwna i wziąć wszystko na siebie on wyjdzie z całej tej sprawy bez szwanku a ja trafię do więzienia bo mu uwierzyłam.
-Dlaczego mi o tym wszystkim powiedziałeś??-przygryzł dolną wargę jakby nie chciał czegoś wygadać.
-Uważam że jesteś inna niż dziewczyny z naszego otoczenia, boję się że związek z Luke'iem może cię zniszczyć, a na sumieniu mam już za wielu niewinnych ludzi.-Zauważyłam że jego oczy przybrały ciemniejszej barwy. Wjechaliśmy do garażu i zjechaliśmy na dół. No tak ich willa była spaloną lokalizacją. Weszliśmy do domu,panowała w nim zupełna cisza.
-Gdzie oni są??-zapytałam niepewnie opierając się o ścianę. Jai zaczął miotać się po kuchni robiąc jedzenie.
-Obstawiam że przygotowują się do akcji.
-Jakiej akcji??
-Dziś w nocy jedziemy odzyskać twój samochodzik-mruknął nalewając ciasto na patelnię.
-Nie dość jeszcze macie problemów z policją??
-Oj ty nawet nie wiesz jakie my mamy problemy.-Postawił na stole talerz z naleśnikami a ja przypomniałam sobie jak bardzo długo nic nie jadłam.-Proszę to dla ciebie pomyślałem że pewnie jesteś troszkę głodna.
-Troszkę to mało powiedziane- Przysiadłam się do talerza i zaczęłam jeść muszę przyznać że jak na gangstera na co dzień latającego z bronią umiał obłędzie gotować. -Roześmiał się wychodząc z kuchni.
-Muszę na chwilę wyjść, bądź grzeczna i nic nie kombinuj-mimo że uraziło mnie to że chciał mi rozkazywać, nie chciałam się wdawać z nim w kłótnie przecież ledwo co się 'zaprzyjaźniliśmy'.
Zjadłam wszystkie naleśniki przygotowane przez chłopaka i postanowiłam porozglądać się po domu. W salonie panował względny porządek co mnie nieco zdziwiło biorąc pod uwagę że mieszkają tu sami faceci, na szafkach stały różne zdjęcia moją uwagę przykuło jedno, Jai całował na nim jakąś jasnowłosą dziewczynę, czyżby była to ta sama osoba o której mi opowiadał, nie przecież trzymanie wspólnych zdjęć z osobą która tak go zraniła byłoby nielogiczne. Weszłam na piętro kierując się do pierwszych drzwi po lewej były jednak zamknięte, kolejne tak samo, do trzech razy sztuka popchnęłam drzwi i weszłam do jasnego pokoju w którym panował niesamowity bałagan, mój mózg postanowił przypomnieć mi o tym jak bardzo jestem zmęczona, i jak niesamowicie zachęcająco wyglądało łóżko, położyłam się i od razu zrozumiałam do kogo należy ten pokój. Nie umiałam sobie tego wytłumaczyć w żaden  sposób ale zapach Luke'a byłam w stanie poznać wszędzie. Nie musiałam długo czekać na sen.


Poczułam czyjś ciepły oddech na karku, obudziłam się i spostrzegłam że Luke leży tuż za moimi plecami obejmując mnie w talii. Momentalnie zerwałam się z łóżka budząc go przy tym. Przetarł zaspane oczy przyglądając mi się podejrzliwie.
-Ej kotku wracaj do łóżka.
-Do łóżka chyba sobie ze mnie kpisz- wykrzyczałam .
-Daj spokój wczoraj sama się pchałaś a dzisiaj udajesz świętą-o nie, nie mogłam sobie pozwolić żeby ktokolwiek tak mnie traktował. Teraz zrozumiałam o czym mówił Jai. Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami, miałam dość, dość tego wszystkiego. Najgorsze było to że nie mogłam wrócić do domu, nie chciałam iść do więzienia, nie dała bym sobie tam rady. Usiadłam na ziemi podciągając kolana pod brodę. Błagam niech to wszystko się już skończy. Usłyszałam otwierające się drzwi, zwinęłam się jeszcze bardziej.
-Hej mała co się stało??-usłyszałam głos Jai'a, odruchowo rzuciłam mu się na szyję. Ostrzegał mnie, chciał mnie chronić a ja go nie słuchałam teraz miałam za swoje. Przytulił mnie mocno. Czułam że odkąd mi się zwierzył połączyła nas jakaś specyficzna więź.
-Miałeś rację-wyszeptałam nie rozluźniając uścisku.
-Z czym??
-Luke traktuje mnie jak zwykłą dziwkę-po moich policzkach mimowolnie spłynęły łzy. Jai starł je palcem patrząc mi w oczy.
-Spokojnie-złapał mnie za rękę i zaprowadził do salonu, usiadł na kanapie a ja koło niego.-Posłuchaj Luke z natury nie jest złym człowiekiem, ale często bierze, i to go zmienia po narkotykach robi się agresywny. Mówiłem mu to, tłumaczyłem że narobi sobie przez to problemów, ale sama widzisz że nie chce mnie słuchać.-Odgarnęłam włosy za ucho, analizując wszystkie informacje.
-Nawet jeżeli to prawda i to przez narkotyki tak się zachowuje to niczego nie zmienia, ja nie pozwolę się tak traktować.
Drzwi wejściowe zostały otwarte i do środka weszli James, Skip i Beau w wyśmienitych nastrojach.
-O widzę że ktoś tu już nawiązuje nowe znajomości-głos zielonookiego brzmiał aż nadzwyczaj przyjaźnie co mnie jeszcze bardziej zdziwiło wszyscy nagle zaczęli być dla mnie nad wyraz mili. James rozłożył na stole jakieś plany, wszyscy zebrali się wokół nich, nie chciałam im przeszkadzać, wolałam poprzyglądać się im z oddali.
-Ej mała teraz jesteś jedną z nas, nie powinnaś nam czasem trochę pomóc??-Jai roześmiał się patrząc na mnie. Wstałam i podeszłam do stołu.
-Mogę spróbować ale ostrzegam że nie znam się za bardzo na waszych sprawach.
-Właśnie po to tu jesteś, żebyśmy cię wszystkiego nauczyli. Dobra James jaki jest plan??
-To nie będzie dla nas nadzwyczajnie trudne zadanie. W nocy jest tam tylko dwóch policjantów, podepnę się do systemu i wyłączę kamery i alarmy, Skip będzie mnie osłaniał. Beau i Jai wy zajmiecie się gliniarzami będą tutaj, pokazał palcem miejsce na mapie, Luke jest najlepszym kierowcą więc wyciągnie samochód. Jessica możesz dołączyć do kogo chcesz, tylko postaraj się nie rzucać w oczy bo jesteś teraz poszukiwana.
Spostrzegłam Luke'a schodzącego po schodach, udałam że go nie widzę i skupiłam się na planach leżących przede mną.
-O któż to postanowił nas zaszczycić swoją obecnością-Jai warknął a ja uznałam że sarkazm dodaje mu uroku.
-Zamknij się Jai albo zetrę ci z twarzy ten twój idiotyczny uśmieszek.
Poczułam na biodrach czyjeś dłonie, nie zareagowałam wiedziałam do kogo należą. Przyciągnął mnie do siebie kładąc brodę na moim ramieniu.
-Przepraszam mała i dziękuje za to co dla mnie zrobiłaś- usiłował pocałować moją szyję ale odsunęłam się, ściągając z siebie jego ręce.
-Dobrze, dobrze ale teraz mamy na głowie ważniejsze sprawy- spojrzałam na drugiego bliźniaka który krzątał się po pokoju najprawdopodobniej czegoś szukając.-Jai mogę jechać z tobą??
-Jasne że możesz niech tylko znajdę kluczyki- roześmiał się a ja podeszłam do kanapy podnosząc jedną z poduszek.-Tego szukasz??-Złapał kluczyki i pocałował mój policzek.
-Dzięki jesteś niesamowita.
Zeszliśmy na dół wsiadłam do samochodu Jai'a, chłopak usiadł obok mnie. Wciąż czułam na sobie spojrzenie Luke'a, wiedziałam że stawianie mu się nie jest najlepszym pomysłem, ale ja miałam swoja godność, nie mogłam pozwolić żeby się mną bawił.
-I jak gotowa??
-Sama nie wiem jeszcze nie zdążyłam przyzwyczaić się do mojego nowego życia.
-Myślę że spodoba ci się ta adrenalinka, widzę że masz charakterek, poza tym jesteś pierwszą dziewczyną która postawiła się Luke'owi więc myślę że będziemy się z tobą dobrze bawić.
-Chciałabym też tak myśleć.
Na zewnątrz było już ciemno, spojrzałam na telefon była 23:25, odblokowałam ekran 47 nieodebranych połączeń i 39 sms-ów. Nie miałam ochoty ich odbierać. Jai zahamował gwałtownie przez co omal nie wylądowałam na szybie. Spojrzałam na niego groźnym wzrokiem.
-Jesteśmy na miejscu-powiedział pogodnie.
-Kiedyś za to oberwiesz-wysiadłam z samochodu, znajdowaliśmy się najprawdopodobniej na obrzeżach miasta przed policyjnym parkingiem.
Usiadłam na masce, na resztę ekipy nie trzeba było długo czekać. James stanął przed drzwiami wpisując kod, ku mojemu zdziwieniu był poprawny. Muszę kiedyś z nim porozmawiać o tych jego sztuczkach. Weszliśmy do środka, trzymałam się jak najbliżej Jai'a. Daniel wyłamał zamek stając na czatach, czyli pierwsza część planu za nami. Nie jest źle nie wiedziałam że tak łatwo pójdzie. Ktoś złapał mnie od tyłu zakrywając usta, zaczęłam się wyrywać ale był silniejszy.
-Uspokój się bo nas nakryją-usłyszałam głos Luke'a, wykonałam jego polecenie, wiedziałam że tylko wtedy mnie puści. Podziałało.
-Zgłupiałeś??
-Pójdziesz ze mną.
-Niby czemu mam z tobą pójść??
-Nie dyskutuj ze mną- złapał mnie za ramię ściskając coraz mocniej. Szłam za nim coraz poważniej zastanawiając się nad tym czy nie wziąć pistoletu i nie strzelić do niego. Zaczynał mnie denerwować, nie byłam jego własnością. Dostaliśmy znak od Jai'a że możemy wkraczać do akcji. Wsiedliśmy do samochodu który o dziwo miał już całe opony. Wyjechanie na ulicę nie stanowiło dla Luke'a problemu pomimo licznych przeszkód na drodze, może faktycznie był najlepszym kierowcą.