poniedziałek, 29 września 2014

Rozdział 6

-Czego chcesz??-warknął Luke przeczesując palcami włosy. Zauważyłam że drugą dłoń zacisnął w pięść.
-Gliniarze nas namierzyli będą tu za jakieś siedem minut.
-Cholera- zerwał się z łóżka ciągnąc mnie za sobą. Stanęliśmy przed pancernymi drzwiami. Zasłonił mi widok wpisując kod dostępu. A jednak mi nie ufał. Czemu ja się w ogóle dziwiłam, znał mnie trochę lepiej niż ja jego, w końcu śledził mnie przez dwa miesiące, ale to najwyraźniej nie było wystarczające. Weszliśmy do przestronnego pokoju na którego ścianach wisiały szklane półki, na każdej z nich leżała różnorodna broń. Biorąc pod uwagę że nie znałam się na tym w ogóle dla mnie jeden pistolet od drugiego różnił się jedynie rozmiarem i wyglądem. Na środku pomieszczenia stali James i Beau zabierając z półek swoje wyposażenie, Luke dołączył do nich. Szeptali coś między sobą co jakiś czas spoglądając w moim kierunku. Czułam się coraz bardziej nieswojo, nie wiedziałam co planują i czy w ogóle chcą zabrać mnie ze sobą, przecież nie mogli mnie tu zostawić. Luke podszedł do mnie wciskając mi do ręki pistolet.
-Teraz to chyba sobie ze mnie kpisz??-usłyszałam podniesiony głos Jamesa. Złapałam za rękę mojego obrońcę który jedynie przewrócił oczami. -Odbiło ci do reszty chcesz żeby nas wszystkich wyzabijała??
Luke przyłożył rękę do mojego policzka triumfalnie się uśmiechając.
-Spokojnie ona nie jest głupia, dobrze wie że jeśli zacznie cokolwiek kombinować będę pierwszą osobą która strzeli jej w łeb i to bez mrugnięcia okiem.
Odruchowo zrobiłam krok do tyłu, nie docierało do mnie to co właśnie powiedział. Jedyna osoba której aktualnie ufałam miała się okazać pieprzonym kłamcą. Od zawsze tak było, zawsze ludzie którzy byli dla mnie mili mieli w tym ukryty interes, a ja jak idiotka zawsze w to wierzyłam. Wsunęłam broń za bieliznę przykrywając ją koszulką Luke'a którą wciąż miałam na sobie. Byłam na niego zła a nawet wściekła o to jak mnie oszukał, wiedziałam jednak że nic nie wskóram pokazując jak bardzo mnie to dotknęło. Posłusznie usiadłam na miejsce pasażera unikając kontaktu wzrokowego z którymkolwiek z nich. Chciałam w końcu wrócić do mojego życia co z tego że nie miałam żadnych przyjaciół ani znajomych, przynajmniej byłam bezpieczna. Kiedy Luke ruszył z piskiem opon żołądek podszedł mi do gardła. Wpatrywałam się w szybę oglądając miasto które o tej porze wyglądało na zupełnie wymarłe. Mój towarzysz wcale nie spieszył się do przerwania ciszy, w zasadzie to nawet lepiej bo rozmowa z nim była ostatnią rzeczą na którą miałam teraz ochotę. Spojrzałam w lusterko i zobaczyłam w oddali biało-niebieski samochód dobrze wiedziałam co to oznacza. Kłopoty.
-Luke chyba mamy towarzystwo-mimo tego jak bardzo byłam na niego zła postanowiłam go poinformować, w końcu jak by nie patrzeć sama tkwiłam w tej sprawie po uszy.
Spojrzał za siebie uśmiechając się zadziornie.
-Przynajmniej będzie zabawa-nie rozumiałam jego poczucia humoru, za to co robimy moglibyśmy trafić do więzienia na długie lata a dla niego to zabawa. Zachowuje się jak dziecko grające w grę. Czułam jak przyspiesza coraz bardziej ale auto za nami nie dawało za wygraną i bezlitośnie się do nas zbliżało, ręce zaczęły mi się trząść ze strachu.
-Ej, nie musisz się bać myślisz że nie dam sobie rady z jakimś nędznym policjancikiem- ton jego głosu sprawił że miałam ochotę potrząsnąć nim porządnie i wykrzyczeć że to nie jest zabawa. Nie zdążyłam jednak nic zrobić usłyszałam straszny huk a samochód zaczął miotać się po drodze.
-Niech to szlak kolczatka-auto w końcu zatrzymało się w kłębach dymu, a ja z trudem łapałam oddech. Luke przyłożył dłonie do moich policzków zmuszając do spojrzenia mu w oczy.-Posłuchaj mnie cokolwiek by się nie działo nic im nie mów dobrze??-Pokiwałam głową na znak że się zgadzam, pierwszy raz w jego oczach zobaczyłam coś takiego, on się bał. Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej i delikatnie pocałował. Nie wiedziałam dlaczego on to robi, chciał mi kolejny raz namieszać w głowie żebym nie pogrążyła go na policji nawet jeśli tak to mu się udało. Policjanci z pistoletami pojawili się po obu stronach samochodu.
-Wysiadać z rękami na karku-oboje posłusznie wykonaliśmy polecenie. Mężczyzna popchnął mnie na maskę zakładając kajdanki, zabrał mój pistolet i prowadził mnie do jednego z radiowozów. Ostatni raz popatrzyłam na Luke'a który ze skutymi rękami wyglądał tak bezbronnie. Wiedziałam że teraz mogłabym go pogrążyć, opowiedzieć policjantom o wszystkim co zdarzyło się w ciągu ostatnich dwóch dni, tylko czy naprawdę tego właśnie chcę.

                                                                  ***
Siedziałam w pokoju przesłuchań czekając na policjanta, wiedziałam że i tak nic ze mnie nie wyciągną postanowiłam już, Luke pomógł mi tyle razy że ja też mogę się mu odwdzięczyć biorąc pod uwagę że pewnie już nigdy więcej się nie zobaczymy. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, do pokoju wszedł szczupły blondyn koło czterdziestki.
-No więc powiedz mi co wiesz na temat Luke'a Brooks'a i jego ekipy- zapytał siadając naprzeciw mnie.
-Nie wiem o nich zupełnie nic-uśmiechnęłam się szeroko grając mężczyźnie na nerwach.
-To bardzo ciekawe że zostałaś złapana z kimś kogo nie znasz.
-Nie powiedziałam że go nie znam tylko że nic o nim nie wiem- puściłam do niego oczko a rysy jego twarzy zrobiły się ostrzejsze.
-Wiemy że ukradłaś samochód swojemu ojcu brałaś udział w nielegalnym wyścigu i postrzeliłaś policjanta bądź rozsądom dziewczynką i powiedz nam co o nich wiesz a może sąd złagodzi ci karę.-Jego słowa pierwszy raz dały mi do myślenia przecież za moje wybryki mogę trafić do więzienia i to na długo, a jeśli powiem im prawdę, w końcu zostałam zmuszona do zrobienia tego wszystkiego. Nie podjęłam już decyzję i będę się jej trzymać.
-Dobrze powiem jak było naprawdę. Kradzież samochodu była moim pomysłem udział w wyścigu też, a Luke on jedynie pomógł mi  stamtąd uciec i to cała historia.
-Dobrze dziecko nie chciałem tego robić ale skoro jesteś taka uparta to proszę bardzo. Twój kochaś nie jest tym za kogo się podaje myślisz że na handlu narkotykami się kończy??-wyciągnął z koperty kilkanaście zdjęć.- To są ludzie których zabili przyjrzyj się im i pomyśl czy chcesz bronić kogoś kto jest zdolny do czegoś takiego??-rozłożył je na stole. Walczyłam sama ze sobą, myśląc czy w ogóle chce to oglądać. Musiałam, przecież musiałam wiedzieć z kim mam do czynienia. To co zobaczyłam z pewnością będzie mi się śniło do końca mojego życia, twarze tych ludzi, tych niewinnych ludzi których zamordowali.-Dalej chcesz bronić mordercę??-ton jego głosu stał się nieco łagodniejszy. Spuściłam wzrok przypominając sobie przestraszone oczy Luke'a, co z tego że jest dupkiem nie mogę mu tego zrobić.
-Powiedziałam już wszystko- wyszeptałam pod nosem bardziej do siebie niż do niego.
-Dobrze jak uważasz, zaraz będą tu twoi rodzice możesz wrócić do domu, ale przeciwko tobie będzie się toczyło postępowanie karne.
Pięknie dopiero teraz zacznie się prawdziwa zabawa.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bardzo was przepraszam za to że tak długo to trwało postaram się dodawać częściej.
Niestety nie jestem zbyt zadowolona z tego rozdziału, ale zostawiam to do waszej oceny.
Serdecznie wam dziękuję za każdy komentarz i proszę o szczerą opinię.

czwartek, 18 września 2014

Rozdział 5

Zdawałam sobie sprawę że Luke coś do mnie mówi, ale nie byłam w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. W mojej głowie wciąż krążyła jedna myśl, że jestem morderczynią, nie umiałam sobie wytłumaczyć dlaczego w ogóle to zrobiłam przecież nie jestem człowiekiem który zabija z zimną krwią. Najgorsze jednak było to że zdawałam sobie sprawę że moje prawdziwe życie teraz też się zakończy, przecież za zabójstwo policjanta i ucieczkę z miejsca zdarzenia wsadzą mnie na dożywocie. Luke zajechał na podjazd przed wielką luksusową willę. Wysiadł z samochodu i zaczął kierować się w stronę wejścia, kiedy spostrzegł że nie idę za nim wrócił i otworzył mi drzwi.
-Księżniczka potrzebuje specjalnego zaproszenia- zignorowałam ironiczny ton jego głosu. Teraz coś innego było dla mnie ważne.
-Luke ja zabiłam człowieka- do moich oczu mimowolnie napłynęły łzy. Przewrócił oczami i chwytając mnie za ramię wyciągnął z samochodu, oparł mnie o niego i popatrzył prosto w moje oczy.
-Uspokój się nikogo nie zabiłaś-na jego ustach zagościł promienny uśmiech. Niczego nie rozumiałam, bawiła go sytuacja w której się znalazłam. Jak on mógł kpić z tak poważnej sprawy.
-Dobrze wiem co zrobiłam przecież sam to widziałeś- parsknęłam czując że już nikt mnie nie rozumie.
-Właśnie widziałem to. Trafiłaś go w ramie, uwierz mi nic mu nie będzie. Przez pięć lat mojej praktyki nikt jeszcze nie umarł od postrzału w ramie więc przestań panikować i się uspokój. -
Nie do końca wiedziałam czy mogę mu wierzyć, zastanawiało mnie czy to jest prawda czy mówi tak tylko żeby mnie uspokoić, zresztą teraz to nie istotne i tak kiedyś dowiem się prawdy.
Weszliśmy do willi która była bardzo bogato wyposażona, panowały w niej raczej jasne kolory przez co pomieszczenia wyglądały na jeszcze większe niż były w rzeczywistości. W salonie siedzieli przyjaciele Luke'a i gorączkowo o czymś doskutowali domyśliłam się że czekają właśnie na nas.
-Luke gdzieś ty był- warknął jego starszy brat kiedy tylko przekroczyliśmy próg pomieszczenia.
-Przecież mówiłem ci że muszę ją stamtąd zabrać.
-Zgłupiałeś czy co?? Trzeba było ją zostawić jeżeli policja znalazła by ją pod wpływem narkotyków w autku które ukradła własnemu tatusiowi poszłaby siedzieć i byłoby po problemie.
Słysząc z jaką nienawiścią wypowiada te słowa zaczęłam się bać o to czy nie wydadzą mnie policji w końcu to ja ukradłam samochód, jechałam w wyścigu i postrzeliłam policjanta. Schowałam się za Luke'iem i złapałam jego rękę, nie wiem dlaczego ale czułam że w tej sytuacji mogę liczyć jedynie na jego ochronę. Popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem, ale ścisnął mocniej moją dłoń.
-Wygrała dla nas wyścig myślę że przynajmniej to możemy dla niej zrobić.
-A od kiedy to niby jesteśmy fundacją charytatywną??-warknął James podnosząc się z miejsca.
-Dajcie spokój jestem dorosły i dobrze wiem co robię-uciął rozmowę kierując się w stronę schodów, wciąż trzymał mnie za rękę więc szłam za nim. Weszliśmy do pierwszego pokoju po prawej. Ściany pomalowane były na ciemno fioletowy kolor ale mimo to było tu dużo światła. Na podłodze i meblach panował ''artystyczny nieład'' a w kącie stała gitara, uniosłam jedną brew ze zdziwienia, gangster który zabija ludzi gra na gitarze.Coś mi tu nie pasowało. Podszedł do szafy wyciągając z niej czarną koszulkę którą rzucił w moją stronę. Odruchowo ją złapałam.
-Ale po co mi to??- spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
-Jak to po co z tego co pamiętam to raczej nie sypiasz nago, a szkoda-szepnął mi do ucha wychodząc na korytarz. Wzdrygnęłam się na samo wspomnienie tego że mnie śledził.
Ruszyłam za nim kierując się w głąb korytarza.
-Ale ja przecież wracam do domu.
-Jeżeli chcesz to możesz wracać, ale to będzie pierwsze miejsce w którym będzie cię szukać policja.-Zupełnie zapomniałam że jestem teraz poszukiwanym człowiekiem z dwojga złego chyba jednak wolałam zostać tutaj niż w areszcie. Weszliśmy do dużego pokoju o beżowych ścianach na środku którego stało dwuosobowe łóżko.
-Tam masz łazienkę- pokazał mi drzwi z jasnego drewna.-Weź prysznic jeśli chcesz a później idź spać.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć wyszedł zamykając za sobą drzwi. Poczłapałam do łazienki wciąż zastanawiając się jak teraz będzie wyglądać moje życie, ten jeden dzień zmienił wszystko. Weszłam pod prysznic  odkręcając ciepła wodę. Jeszcze bardziej zastanawiało mnie to dlaczego Luke tak mnie broni, dlaczego faktycznie nie zostawił mnie tam samej, przecież mówił że zawsze są drużyną a teraz pokłócił się z nimi z mojego powodu, to wszystko było dla mnie coraz bardziej skomplikowane. Wytarłam się, ubrałam na siebie bieliznę i koszulkę Luke'a która pachniała jego perfumami. Położyłam się sama w wielkim łóżku. Narkotyk w moich żyłach chyba już zupełnie przestał działać bo mój mózg z powrotem zaczął działać tak jak zwykle. Kręciłam się na łóżku usiłując znaleźć wygodną pozycję do spania, ale łóżko wydawało mi się za duże i mało wygodne a zapach Luke'a doprowadzał mnie do szału. Postanowiłam sprawdzić czy czasami mój obrońca też nie ma problemów ze snem, najciszej jak tylko potrafiłam wyszłam na korytarz kierując się w stronę jego pokoju. Z dołu wciąż dobiegały ciche rozmowy ale chyba nawet nie chciałam skupiać się na ich treści. Stanęłam przed drzwiami i zapukałam cicho, nikt nie odpowiadał więc postanowiłam powtórzyć czynność, nadal cisza. Złapałam za klamkę mając nadzieję że drzwi są otwarte, na moje szczęście były. Uchyliłam je sprawdzając czy ktoś jest w pokoju. Na łóżku zobaczyłam śpiącego Luke'a. Nie zastanawiając się długo weszłam do pokoju i położyłam się obok chłopaka. Dopiero teraz kiedy miała na sobie koszulkę z krótkim rękawem zauważyłam że jego rękę pokrywają tatuaże. Przyglądałam mu się uważnie studiując każdy centymetr jego ciała. Był po prostu idealnie zbudowany. Nie mogłam się oprzeć żeby nie dotknąć tego cudownego ciała. Przyłożyłam dłoń do jego policzka najdelikatniej jak to tylko było możliwe, wzdrygnął się lekko i zanim zdążyłam zrozumieć co się w ogóle dzieje zawisnął nade mną trzymając moje nadgarstki po obu stronach poduszki, nie próbowałam się wyrywać wiedziałam że i tak nic złego mi nie zrobi.
-Zwariowałaś??-zapytał przyglądając mi się podejrzliwie.
-Hmm myślę że jeszcze nie ale nie jestem pewna-zmrużył oczy i mimowolnie się uśmiechnął.
-Ty naprawdę chcesz żebym cię zgwałcił -powiedział jeszcze bardziej się do mnie przybliżając, tak że nasze ciała niemal zupełnie do siebie przylegały a ja poczułam na policzku jego przyspieszony oddech. Przygryzłam wargę patrząc w jego oczy które z czekoladowego brązu zrobiły się karmelowe.
-I tak wiem że tego nie zrobisz- igrałam z ogniem prowokując go do tego stopnia w końcu nie znałam go prawie wcale.
-Nie bądź tego taka pewna-zbliżył jeszcze bardziej swoje usta do moich sprawiając że dostałam gęsiej skórki. Mój mózg przypomniał mi o tym że jeszcze nigdy się nie całowałam, tak to niedorzeczne że dziewczyna w wieku siedemnastu lat jeszcze się nie całowała, ani nie miała chłopaka ale kandydaci moich rodziców nigdy nie przypadali mi do gustu. Teraz było zupełnie inaczej. Czułam jakby przyciągała mnie do niego jakaś siła której nie mogłam i nie chciałam się oprzeć. Kiedy w końcu nasze usta się spotkały poczułam że jest to dużo prostsze niż myślałam, nasz pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Kiedy tylko puścił moje ręce podciągnęłam jego koszulkę, opuszkami palców przejeżdrzając po jego wyrzeźbionych mięśniach. Drzwi do pokoju zostały otwarte z hukiem, stanął w nich Jai. Luke momętalnie oderwał się ode mnie i usiadł na łóżku doprowadzając do porządku swoją koszulkę.
-Później się pobawicie teraz mamy problem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oto i rozdział 5.
Mam nadzieję że wam się podoba i proszę o szczere opinię.
Następny pojawi się najszybciej jak tylko dam radę.

niedziela, 14 września 2014

Rozdział 4

Poczułam energię rozpierającą mnie od środka, tak jakby moje ciało zostało nagle naładowane. W moim umyśle zrobiło się nagle więcej miejsca, sprawy które jeszcze chwile temu wydawały się trudne,teraz były dziecinnie proste. Miałam tylko jeden jedyny cel wygrać wyścig. Spostrzegłam że Luke uważnie przygląda się mojej reakcji. Przygryzłam lekko dolną wargę czując na sobie spojrzenia całej reszty.
-No to jak jedziemy??-postanowiłam w końcu przerwać krępującą ciszę. Brązowooki rozdziawił usta ze zdziwienia. Kiedy w końcu się ocknął złapał mój nadgarstek.
-Jasne ale jedziesz ze mną- odwrócił się do starszego brata który właśnie chciał coś powiedzieć.-I ani słowa-syknął ciągnąc mnie z powrotem do podziemi. Wsiedliśmy do samochodu mojego ojca.
-Ty i Jai jesteście bliźniakami prawda??-spytałam kiedy wyjeżdżaliśmy na ulicę.
-Widzę że ciężko tego nie zauważyć. Tak Jai jest moim młodszym bratem.
-Nieprzyjemny z niego typ-rzuciłam wpatrując się w okno.
-Zazwyczaj jest inny po prostu nie ufa ludziom z zewnątrz. Zresztą nie bez powodu- dodał ciszej a jego czekoladowe oczy przybrały ciemniejszej barwy.
-A jaki jest tego powód??
-Nie mogę ci tego powiedzieć. Obiecałem mu to, a ja dotrzymuje słowa-rzucił kończąc naszą rozmowę. Wciąż byłam pełna energii przez co nie mogłam usiedzieć w miejscu. Zaczęłam kręcić się na siedzeniu i nawijać włosy na palec. Kierowaliśmy się do centrum miasta Zważając na to że dochodziła już północ ulice były niemal że zupełnie puste. Przypomniałam sobie wieczór w którym poznałam Luke'a, wciąż zastanawiało mnie skąd znał moje nazwisko.
-Skąd tyle o mnie wiesz??-zapytałam, a on popatrzył na mnie i uśmiechnął się pod nosem.
-Wiem o tobie dużo więcej niż myślisz, śledziłem cię od jakiś dwóch miesięcy. Wiem jakiej muzyki słuchasz, co lubisz jeść, co robisz w wolnym czasie, po prostu wszystko.
Przez głowę przeleciały mi wspomnienia z ostatnich dwóch miesięcy nie mogłam uwierzyć że on śledził każdy mój krok, że przekroczył tą granice, zdałam sobie sprawę że wie o mnie więcej niż ktokolwiek inny. Zrobiło mi się gorąco, należałam do skrytych osób i z zasady ludzie nie wiele o mnie wiedzieli.
-To obrzydliwe-parsknęłam odwracając się w stronę okna.
-Nie przesadzaj to tylko moja praca, jedyna rzecz na tym świecie której poświęcam się w całości.
Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu. Bałam się pytać go o coś więcej, chyba jednak wolałam tego nie wiedzieć. Wjechaliśmy na jedną z głównych ulic, po obu jej stronach stało sporo ludzi. Luke zaparkował samochód pośród innych i wysiadł. Zrobiłam to samo. Poczułam jego silne dłonie na ramionach, posadził mnie na masce patrząc mi prosto w oczy.
-Wiesz co masz zrobić??
-Nie- zaprzeczyłam wciąż na niego patrząc.
-Po pierwsze wsiadaj- wepchnął mnie na fotel kierowcy.-A teraz poczekaj chwilę-odszedł od samochodu a ja rozglądnęłam się wokół siebie. W rzędzie stało około ośmiu samochodów a za kierownicą każdego siedziała w pół naga dziewczyna. W tłumie stojącym po prawej stronie spostrzegłam przyjaciół Luke'a, którzy zacięcie o czymś rozmawiali i pokazywali na mój samochód. Luke pojawił się w oknie podając mi małe urządzonko. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
-To GPS masz tam wgraną trasę wyścigu droga nie jest długa więc powinnaś sobie poradzić. A i jeszcze coś pamiętaj że tutaj nie ma zasad po prostu nie pozwól zepchnąć się z drogi a będzie dobrze.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć zniknął w tłumie. Starałam się skupić na moim zadaniu co, chyba dzięki substancji w moich żyłach, było dużo prostsze niż zwykle. Włączyłam GPS który pokazał trasę. Przed samochodami stanęła ciemnoskóra dziewczyna z biało-czarną flagą w ręce. Przygotowałam się do odpalenia samochodu. Na znak ruszyłam najszybciej jak tylko potrafiłam zostawiając za sobą pięć samochodów. W lusterku wciąż widziałam czerwony samochód z czarnymi pasami usiłujący wyprzedzić mnie raz z jednej raz z drugiej strony, blokowanie go nie było dla mnie zbyt wielką trudnością, postanowiłam trochę utrudnić sobie zadanie i dołączyć do czołówki. Przyspieszyłam jeszcze bardziej w wyniku czego przede mną został tylko jeden samochód który jednak uparcie nie chciał się poddać. Spojrzałam na GPS do mety zostało już ostatnie kilkaset metrów. Ostatnią szansą był ostry zakręt tuż przed metą. Postanowiłam wykorzystać moje zdolności o których istnieniu niedawno się dowiedziałam. Spostrzegłam że dziewczyna zwolniła przed zakrętem więc zrobiłam coś odwrotnego i zaciągnęłam hamulec przejechałam tuż obok jej samochodu. Spostrzegłam jedynie jej zdziwioną minę kiedy przekroczyłam linie mety. Nie mogłam w to uwierzyć, w to że naprawdę mi się udało, czułam jakbym dopiero w tym momencie zaczęła naprawdę żyć. Moje serce  waliło jak oszalałe. Moja radość ze zwycięstwa nie trwała jednak długo, usłyszałam zbliżające się wycie, od razu zrozumiałam o co chodzi. Drzwi auta zostały brutalnie otwarte, zobaczyłam Luke'a który mocno zaciskał wargi.
-Ja poprowadzę-krzyknął, a ja przeskoczyłam na fotel pasażera. Wsiadł i ruszył z piskiem opon. Spostrzegłam w lusterku policyjny radiowóz, zaczęłam panikować kiedy zobaczyłam że policjanci mierzą do nas z pistoletów. Nie  chciałam tak umrzeć, nie w wieku siedemnastu lat i nie  poprzez postrzelenie.
-Schyl się- głos Luke'a wyrwał mnie z zamyślenia. Wykonałam jego polecenie po czym usłyszałam huk tłuczonego szkła. Tylna szyba leżała na siedzeniu w malutkich kawałkach.
-Jessica.
-Tak?
-Musisz mi pomóc za paskiem mam pistolet weź go-zawahałam się przez chwilę ale później wykonałam jego polecenie. Niepewnie trzymałam broń patrząc na niego pytającym wzrokiem.
-Tylko nie mów że nie wiesz co z tym zrobić.
-Niestety wiem.
Nie zastanawiając się dłużej nad tym co robię odwróciłam się i zaczęłam mierzyć do policjantów przez wybitą szybę. Palec na spuście trząsł mi się coraz bardziej. Wiedziałam że muszę to zrobić inaczej coś może stać się mi albo co gorsza Luke'owi. Nie miałam pojęcia dlaczego stał się dla mnie tak ważny, ale to nie był dobry moment na rozważanie. Nacisnęłam na spust a kula trafiła kierującego radiowozem. Samochód uderzył w latarnie a ja byłam do tego stopnia zszokowana tym co się stało że nie wiedziałam co się ze mną dzieje.

środa, 3 września 2014

Rozdział 3

-Wsiadaj-wepchnął mnie na fotel pasażera a sam usiadł za kierownicą. Widziałam że był wściekły bo aż zgrzytał zębami a jego wargi zbielały. Byłam ciekawa kim był mężczyzna z hangaru i do czego niby znowu mam im być potrzebna. Chciałam go o to zapytać, ale bałam się że całą swoją złość wyładuje na mnie. Spojrzałam w lusterko za nami jechał czarny sportowy samochód a za kierownicą siedział zielonooki  chłopak. Zebrałam w sobie odwagę i popatrzyłam na Luke'a który nerwowo zmieniał biegi.
-Kim on jest??-zapytałam niepewnie usiłując zamaskować drżenie głosu.
-Ten pacan to mój starszy brat Beau. Który jak widzisz zawsze wtrąca się w nie swoje sprawy-syknął  nie odrywając wzroku od jezdni.
-Czego on ode mnie chce??- chłopak odwrócił się i zmierzył mnie swoimi czekoladowymi oczami.
-Sądząc po tym jak wyglądasz-uśmiechnął się pod nosem.-Domyśl się.
Przełknęłam głośno ślinę kiedy zrozumiałam o co mu chodzi. Nie wiedziałam co zrobić, najchętniej wyskoczyła bym z tego samochodu, nie ważne jak to by się skończyło. Gdyby tylko nie te zablokowane drzwi. Nagle do głowy wpadł mi jeszcze jeden pomysł, jeśli udało by mi się zbuntować go przeciwko bratu może miałabym szansę się uwolnić.
-Dlaczego to robisz??-spytałam.
-Niby co??
-Dlaczego jesteś mu taki posłuszny skoro uważasz, że wtrąca się w twoje sprawy??-ciągnęłam wciąż patrząc na jego reakcję. Zauważyłam że jeszcze mocniej zacisnął wargi.
-Taka rozpieszczona księżniczka jak ty nigdy nie zrozumie naszego życia??
-Co to znaczy??-dociekałam mając nadzieję że w końcu pęknie. Westchnął a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
-Masz rację uważam go za idiotę i nienawidzę kiedy wtrąca się w moje sprawy i moje życie, ale wiem że jesteśmy drużyną i jeden za drugiego gotów jest oddać życie. Ludzie twojego  pokroju nie wiedzą czym jest prawdziwe  zaufanie.
Spojrzał mi prosto w oczy a ja zrozumiałam że mój plan nie ma najmniejszych szans na powodzenie. Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu. Wjechaliśmy do garażu stojącego przy niewielkim domku. Podłoga nagle zaczęła się obniżać a niewielkie drewniane pomieszczenie zmieniło się w obszerną halę w której stało około dziesięciu sportowych samochodów. Luke zjechał z podnośnika i zaparkował przy najbliższym z nich.
-Wysiadaj -rzucił do mnie i wyskoczył z auta. Posłusznie wykonałam jego polecenie. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Weszliśmy po schodach na górę. Z jednego z pokoi dobiegały rozmowy i głośne śmiechy. Zmierzaliśmy dokładnie w tamtym kierunku. Kiedy weszliśmy do środka odgłosy ucichły a trzech mężczyzn siedzących na kanapie wpatrywało się we mnie ze zdziwieniem. Jeden z nich był łudząco podobny do Luke'a wyglądali niemal jak dwie krople wody.
-Zgłupiałeś do reszty??-wykrzyczał klon Luke'a podchodząc do niego.-Po co ją tu przywiozłeś?? Chcesz żeby nas wydała??
-Jai uspokój się Beau uważa że może nam się przydać.
-Ciekawe do czego??-chłopak spiorunował mnie wzrokiem a ja powoli zaczynałam żałować że w ogóle się urodziłam.
-Znając go po prostu mu się spodobała, zresztą ona na pewno długo tu nie pobędzie.- Kiedy usłyszałam te słowa zrobiło mi się gorąco i zaczęło mi się kręcić w głowie gdybym nie oparła się o ścianę pewnie bym zemdlała. Oni chcą mnie zabić na pewno. Drzwi otwarły się z trzaskiem i do pokoju wpadł zielonooki chłopak.
-Do jasnej cholery po co ci ona??-wykrzyczał Jai. Beau uśmiechnął się ignorując jego podniesiony ton, ominął go i usiadł na stole naprzeciw pozostałej dwójki siedzącej na kanapie.
-Spokojnie już wam wszystko tłumaczę.
-No mam nadzieję - mruknął pod nosem brunet z kolczykiem w policzku.
-Za pół godziny zaczyna się wyścig prawda??-wszyscy kiwnęli głowami.-Ale mogą brać w nim udział tylko kobiety. Biorąc pod uwagę że Vanessa nie może startować a do wygrania jest niezła kasa, postanowiłem wziąźć ją.-Pokazał na mnie gestem ręki, a po moich plecach przeszły ciarki. Ja miałabym startować w wyścigu?? Przecież dopiero dziś był pierwszy raz kiedy przekroczyłam prędkość i złamałam zasady ruchu drogowego.
-Niby dlaczego akurat  ją??-wymruczał Jai.
-Ponieważ dziś na własne oczy widziałem popis jej umiejętności i uwierzcie mi ma szanse to wygrać.
-W takim stanie??-chłopak z kolczykiem w policzku podszedł do mnie i złapał mnie za rękę, która strasznie trzęsła mi się ze strachu. Kolejny raz wszyscy na mnie patrzyli.
-Na to akurat znam lekarstwo-Luke niemal wybiegł z pokoju, wrócił po chwili trzymając w ręce strzykawkę z jakimś mętnym płynem, i cienki pasek. Spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Daj rękę-powiedział.Beau zagrodził mu drogę.
-Nie przeginaj Luke.
-Przecież wiem co robię. Sam chciałeś ją tu ściągnąć, więc teraz dokończmy to co zacząłeś. Zielonooki poddał się i odsunął. Nie chciałam tego nie chciałam brać narkotyków które z pewnością były w tej strzykawce. Odsunęłam się chowając ręce za plecy. Chłopak nie przejął się tym i siłą wyprostował moją rękę. Zacisnął pasek na moim ramieniu. Patrzyłam mu w oczy błagającym spojrzeniem ale on był zupełnie niewzruszony. Wbił igłę i wcisnął całą jej zawartość w moją żyłę.