poniedziałek, 29 września 2014

Rozdział 6

-Czego chcesz??-warknął Luke przeczesując palcami włosy. Zauważyłam że drugą dłoń zacisnął w pięść.
-Gliniarze nas namierzyli będą tu za jakieś siedem minut.
-Cholera- zerwał się z łóżka ciągnąc mnie za sobą. Stanęliśmy przed pancernymi drzwiami. Zasłonił mi widok wpisując kod dostępu. A jednak mi nie ufał. Czemu ja się w ogóle dziwiłam, znał mnie trochę lepiej niż ja jego, w końcu śledził mnie przez dwa miesiące, ale to najwyraźniej nie było wystarczające. Weszliśmy do przestronnego pokoju na którego ścianach wisiały szklane półki, na każdej z nich leżała różnorodna broń. Biorąc pod uwagę że nie znałam się na tym w ogóle dla mnie jeden pistolet od drugiego różnił się jedynie rozmiarem i wyglądem. Na środku pomieszczenia stali James i Beau zabierając z półek swoje wyposażenie, Luke dołączył do nich. Szeptali coś między sobą co jakiś czas spoglądając w moim kierunku. Czułam się coraz bardziej nieswojo, nie wiedziałam co planują i czy w ogóle chcą zabrać mnie ze sobą, przecież nie mogli mnie tu zostawić. Luke podszedł do mnie wciskając mi do ręki pistolet.
-Teraz to chyba sobie ze mnie kpisz??-usłyszałam podniesiony głos Jamesa. Złapałam za rękę mojego obrońcę który jedynie przewrócił oczami. -Odbiło ci do reszty chcesz żeby nas wszystkich wyzabijała??
Luke przyłożył rękę do mojego policzka triumfalnie się uśmiechając.
-Spokojnie ona nie jest głupia, dobrze wie że jeśli zacznie cokolwiek kombinować będę pierwszą osobą która strzeli jej w łeb i to bez mrugnięcia okiem.
Odruchowo zrobiłam krok do tyłu, nie docierało do mnie to co właśnie powiedział. Jedyna osoba której aktualnie ufałam miała się okazać pieprzonym kłamcą. Od zawsze tak było, zawsze ludzie którzy byli dla mnie mili mieli w tym ukryty interes, a ja jak idiotka zawsze w to wierzyłam. Wsunęłam broń za bieliznę przykrywając ją koszulką Luke'a którą wciąż miałam na sobie. Byłam na niego zła a nawet wściekła o to jak mnie oszukał, wiedziałam jednak że nic nie wskóram pokazując jak bardzo mnie to dotknęło. Posłusznie usiadłam na miejsce pasażera unikając kontaktu wzrokowego z którymkolwiek z nich. Chciałam w końcu wrócić do mojego życia co z tego że nie miałam żadnych przyjaciół ani znajomych, przynajmniej byłam bezpieczna. Kiedy Luke ruszył z piskiem opon żołądek podszedł mi do gardła. Wpatrywałam się w szybę oglądając miasto które o tej porze wyglądało na zupełnie wymarłe. Mój towarzysz wcale nie spieszył się do przerwania ciszy, w zasadzie to nawet lepiej bo rozmowa z nim była ostatnią rzeczą na którą miałam teraz ochotę. Spojrzałam w lusterko i zobaczyłam w oddali biało-niebieski samochód dobrze wiedziałam co to oznacza. Kłopoty.
-Luke chyba mamy towarzystwo-mimo tego jak bardzo byłam na niego zła postanowiłam go poinformować, w końcu jak by nie patrzeć sama tkwiłam w tej sprawie po uszy.
Spojrzał za siebie uśmiechając się zadziornie.
-Przynajmniej będzie zabawa-nie rozumiałam jego poczucia humoru, za to co robimy moglibyśmy trafić do więzienia na długie lata a dla niego to zabawa. Zachowuje się jak dziecko grające w grę. Czułam jak przyspiesza coraz bardziej ale auto za nami nie dawało za wygraną i bezlitośnie się do nas zbliżało, ręce zaczęły mi się trząść ze strachu.
-Ej, nie musisz się bać myślisz że nie dam sobie rady z jakimś nędznym policjancikiem- ton jego głosu sprawił że miałam ochotę potrząsnąć nim porządnie i wykrzyczeć że to nie jest zabawa. Nie zdążyłam jednak nic zrobić usłyszałam straszny huk a samochód zaczął miotać się po drodze.
-Niech to szlak kolczatka-auto w końcu zatrzymało się w kłębach dymu, a ja z trudem łapałam oddech. Luke przyłożył dłonie do moich policzków zmuszając do spojrzenia mu w oczy.-Posłuchaj mnie cokolwiek by się nie działo nic im nie mów dobrze??-Pokiwałam głową na znak że się zgadzam, pierwszy raz w jego oczach zobaczyłam coś takiego, on się bał. Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej i delikatnie pocałował. Nie wiedziałam dlaczego on to robi, chciał mi kolejny raz namieszać w głowie żebym nie pogrążyła go na policji nawet jeśli tak to mu się udało. Policjanci z pistoletami pojawili się po obu stronach samochodu.
-Wysiadać z rękami na karku-oboje posłusznie wykonaliśmy polecenie. Mężczyzna popchnął mnie na maskę zakładając kajdanki, zabrał mój pistolet i prowadził mnie do jednego z radiowozów. Ostatni raz popatrzyłam na Luke'a który ze skutymi rękami wyglądał tak bezbronnie. Wiedziałam że teraz mogłabym go pogrążyć, opowiedzieć policjantom o wszystkim co zdarzyło się w ciągu ostatnich dwóch dni, tylko czy naprawdę tego właśnie chcę.

                                                                  ***
Siedziałam w pokoju przesłuchań czekając na policjanta, wiedziałam że i tak nic ze mnie nie wyciągną postanowiłam już, Luke pomógł mi tyle razy że ja też mogę się mu odwdzięczyć biorąc pod uwagę że pewnie już nigdy więcej się nie zobaczymy. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, do pokoju wszedł szczupły blondyn koło czterdziestki.
-No więc powiedz mi co wiesz na temat Luke'a Brooks'a i jego ekipy- zapytał siadając naprzeciw mnie.
-Nie wiem o nich zupełnie nic-uśmiechnęłam się szeroko grając mężczyźnie na nerwach.
-To bardzo ciekawe że zostałaś złapana z kimś kogo nie znasz.
-Nie powiedziałam że go nie znam tylko że nic o nim nie wiem- puściłam do niego oczko a rysy jego twarzy zrobiły się ostrzejsze.
-Wiemy że ukradłaś samochód swojemu ojcu brałaś udział w nielegalnym wyścigu i postrzeliłaś policjanta bądź rozsądom dziewczynką i powiedz nam co o nich wiesz a może sąd złagodzi ci karę.-Jego słowa pierwszy raz dały mi do myślenia przecież za moje wybryki mogę trafić do więzienia i to na długo, a jeśli powiem im prawdę, w końcu zostałam zmuszona do zrobienia tego wszystkiego. Nie podjęłam już decyzję i będę się jej trzymać.
-Dobrze powiem jak było naprawdę. Kradzież samochodu była moim pomysłem udział w wyścigu też, a Luke on jedynie pomógł mi  stamtąd uciec i to cała historia.
-Dobrze dziecko nie chciałem tego robić ale skoro jesteś taka uparta to proszę bardzo. Twój kochaś nie jest tym za kogo się podaje myślisz że na handlu narkotykami się kończy??-wyciągnął z koperty kilkanaście zdjęć.- To są ludzie których zabili przyjrzyj się im i pomyśl czy chcesz bronić kogoś kto jest zdolny do czegoś takiego??-rozłożył je na stole. Walczyłam sama ze sobą, myśląc czy w ogóle chce to oglądać. Musiałam, przecież musiałam wiedzieć z kim mam do czynienia. To co zobaczyłam z pewnością będzie mi się śniło do końca mojego życia, twarze tych ludzi, tych niewinnych ludzi których zamordowali.-Dalej chcesz bronić mordercę??-ton jego głosu stał się nieco łagodniejszy. Spuściłam wzrok przypominając sobie przestraszone oczy Luke'a, co z tego że jest dupkiem nie mogę mu tego zrobić.
-Powiedziałam już wszystko- wyszeptałam pod nosem bardziej do siebie niż do niego.
-Dobrze jak uważasz, zaraz będą tu twoi rodzice możesz wrócić do domu, ale przeciwko tobie będzie się toczyło postępowanie karne.
Pięknie dopiero teraz zacznie się prawdziwa zabawa.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bardzo was przepraszam za to że tak długo to trwało postaram się dodawać częściej.
Niestety nie jestem zbyt zadowolona z tego rozdziału, ale zostawiam to do waszej oceny.
Serdecznie wam dziękuję za każdy komentarz i proszę o szczerą opinię.

2 komentarze:

  1. O ja pierdziele... chciałbym zobaczyć Lukey'a w kajdankach! ♥ Kiedy nn? ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Najprawdopodobniej gdzieś pod koniec tygodnia <3

    OdpowiedzUsuń