środa, 3 września 2014

Rozdział 3

-Wsiadaj-wepchnął mnie na fotel pasażera a sam usiadł za kierownicą. Widziałam że był wściekły bo aż zgrzytał zębami a jego wargi zbielały. Byłam ciekawa kim był mężczyzna z hangaru i do czego niby znowu mam im być potrzebna. Chciałam go o to zapytać, ale bałam się że całą swoją złość wyładuje na mnie. Spojrzałam w lusterko za nami jechał czarny sportowy samochód a za kierownicą siedział zielonooki  chłopak. Zebrałam w sobie odwagę i popatrzyłam na Luke'a który nerwowo zmieniał biegi.
-Kim on jest??-zapytałam niepewnie usiłując zamaskować drżenie głosu.
-Ten pacan to mój starszy brat Beau. Który jak widzisz zawsze wtrąca się w nie swoje sprawy-syknął  nie odrywając wzroku od jezdni.
-Czego on ode mnie chce??- chłopak odwrócił się i zmierzył mnie swoimi czekoladowymi oczami.
-Sądząc po tym jak wyglądasz-uśmiechnął się pod nosem.-Domyśl się.
Przełknęłam głośno ślinę kiedy zrozumiałam o co mu chodzi. Nie wiedziałam co zrobić, najchętniej wyskoczyła bym z tego samochodu, nie ważne jak to by się skończyło. Gdyby tylko nie te zablokowane drzwi. Nagle do głowy wpadł mi jeszcze jeden pomysł, jeśli udało by mi się zbuntować go przeciwko bratu może miałabym szansę się uwolnić.
-Dlaczego to robisz??-spytałam.
-Niby co??
-Dlaczego jesteś mu taki posłuszny skoro uważasz, że wtrąca się w twoje sprawy??-ciągnęłam wciąż patrząc na jego reakcję. Zauważyłam że jeszcze mocniej zacisnął wargi.
-Taka rozpieszczona księżniczka jak ty nigdy nie zrozumie naszego życia??
-Co to znaczy??-dociekałam mając nadzieję że w końcu pęknie. Westchnął a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
-Masz rację uważam go za idiotę i nienawidzę kiedy wtrąca się w moje sprawy i moje życie, ale wiem że jesteśmy drużyną i jeden za drugiego gotów jest oddać życie. Ludzie twojego  pokroju nie wiedzą czym jest prawdziwe  zaufanie.
Spojrzał mi prosto w oczy a ja zrozumiałam że mój plan nie ma najmniejszych szans na powodzenie. Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu. Wjechaliśmy do garażu stojącego przy niewielkim domku. Podłoga nagle zaczęła się obniżać a niewielkie drewniane pomieszczenie zmieniło się w obszerną halę w której stało około dziesięciu sportowych samochodów. Luke zjechał z podnośnika i zaparkował przy najbliższym z nich.
-Wysiadaj -rzucił do mnie i wyskoczył z auta. Posłusznie wykonałam jego polecenie. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Weszliśmy po schodach na górę. Z jednego z pokoi dobiegały rozmowy i głośne śmiechy. Zmierzaliśmy dokładnie w tamtym kierunku. Kiedy weszliśmy do środka odgłosy ucichły a trzech mężczyzn siedzących na kanapie wpatrywało się we mnie ze zdziwieniem. Jeden z nich był łudząco podobny do Luke'a wyglądali niemal jak dwie krople wody.
-Zgłupiałeś do reszty??-wykrzyczał klon Luke'a podchodząc do niego.-Po co ją tu przywiozłeś?? Chcesz żeby nas wydała??
-Jai uspokój się Beau uważa że może nam się przydać.
-Ciekawe do czego??-chłopak spiorunował mnie wzrokiem a ja powoli zaczynałam żałować że w ogóle się urodziłam.
-Znając go po prostu mu się spodobała, zresztą ona na pewno długo tu nie pobędzie.- Kiedy usłyszałam te słowa zrobiło mi się gorąco i zaczęło mi się kręcić w głowie gdybym nie oparła się o ścianę pewnie bym zemdlała. Oni chcą mnie zabić na pewno. Drzwi otwarły się z trzaskiem i do pokoju wpadł zielonooki chłopak.
-Do jasnej cholery po co ci ona??-wykrzyczał Jai. Beau uśmiechnął się ignorując jego podniesiony ton, ominął go i usiadł na stole naprzeciw pozostałej dwójki siedzącej na kanapie.
-Spokojnie już wam wszystko tłumaczę.
-No mam nadzieję - mruknął pod nosem brunet z kolczykiem w policzku.
-Za pół godziny zaczyna się wyścig prawda??-wszyscy kiwnęli głowami.-Ale mogą brać w nim udział tylko kobiety. Biorąc pod uwagę że Vanessa nie może startować a do wygrania jest niezła kasa, postanowiłem wziąźć ją.-Pokazał na mnie gestem ręki, a po moich plecach przeszły ciarki. Ja miałabym startować w wyścigu?? Przecież dopiero dziś był pierwszy raz kiedy przekroczyłam prędkość i złamałam zasady ruchu drogowego.
-Niby dlaczego akurat  ją??-wymruczał Jai.
-Ponieważ dziś na własne oczy widziałem popis jej umiejętności i uwierzcie mi ma szanse to wygrać.
-W takim stanie??-chłopak z kolczykiem w policzku podszedł do mnie i złapał mnie za rękę, która strasznie trzęsła mi się ze strachu. Kolejny raz wszyscy na mnie patrzyli.
-Na to akurat znam lekarstwo-Luke niemal wybiegł z pokoju, wrócił po chwili trzymając w ręce strzykawkę z jakimś mętnym płynem, i cienki pasek. Spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Daj rękę-powiedział.Beau zagrodził mu drogę.
-Nie przeginaj Luke.
-Przecież wiem co robię. Sam chciałeś ją tu ściągnąć, więc teraz dokończmy to co zacząłeś. Zielonooki poddał się i odsunął. Nie chciałam tego nie chciałam brać narkotyków które z pewnością były w tej strzykawce. Odsunęłam się chowając ręce za plecy. Chłopak nie przejął się tym i siłą wyprostował moją rękę. Zacisnął pasek na moim ramieniu. Patrzyłam mu w oczy błagającym spojrzeniem ale on był zupełnie niewzruszony. Wbił igłę i wcisnął całą jej zawartość w moją żyłę.

2 komentarze: