niedziela, 28 czerwca 2015

Rozdział 32

Po tym jak podałam James'owi antidotum zasnął, a jego oddech powoli zaczął się normować. Siedziałam chwilę wpatrując się w niego, pomimo że najchętniej pobiegłabym do salonu i wysłuchała opowieści Kate z całych czterech lat naszej rozłąki, ale musiałam mieć stu procentową pewność że antidotum zadziałało. W drodze powrotnej ja przedstawiłam jej moją historię, nie omijając żadnych szczegółów co nie bardzo podobało się Luke'owi. Rozumiałam jego metodę ograniczonego zaufania, i doskonale wiedziałam dlaczego ją stosuje, ale chyba miałam prawo podzielić się wrażeniami z najlepszą przyjaciółką.
Przykryłam Jamesa kocem, wyszłam na palcach z jego pokoju zamykając za sobą drzwi. Schodząc po schodach zauważyłam coś dziwnego z dołu nie dobiegały żadne odgłosy, nie było słychać żadnych rozmów a nawet szeptów, zupełnie nic. To nie było w ich stylu zazwyczaj po udanej akcji nie stronili od alkoholu i narkotyków przez co w domu robił się nieznośny hałas.
Weszłam do salonu uśmiechając się od ucha do ucha nie miałam zamiaru ukrywać tego że byłam z siebie dumna, miałam do tego prawo i chciałam z niego korzystać.
-Wygląda na to że z James'em już lepiej -zaczęłam pogodnie, ale nastrój panujący w pokoju nawet w najmniejszym stopniu nie przypominał radości. Kate siedziała na środku kanapy wbijając zakłopotany wzrok w niski stolik stający przed nią. Luke siedział naprzeciwko niej, reszta rozproszona po całym salonie patrzyła na nią jak hieny czekające na jakieś jej potknięcie i okazję do ataku. Usiadłam koło niej wciąż nie tracąc dobrego humoru, wiedziałam że oni na początku dosyć oschle podchodzą do nowych, ale kiedy poznają ją bliżej na pewno pokochają ją tak bardzo jak ja. No dobrze trochę koloryzowałam rzeczywistość wystarczyło by żeby zaakceptowali  ją jak jedną ze swoich tak jak mnie. O nic więcej nie prosiłam.
-Teraz mamy wystarczająco czasu - nie umiałam ukryć swojego podekscytowania. -Opowiadaj wszystko i to ze szczegółami.
-No dobrze. Ale... -powiodła wzrokiem po chłopakach. -Muszę przy nich??
Beau uderzył pięściami w stół że aż podskoczyłam.
-Chyba że masz coś do ukrycia- prychnął, wbijając w nią jedno z tych swoich morderczych spojrzeń.
-Przestań -warknęłam. -Zachowujesz się jak jakiś psychopata, wyobraź sobie że nie każdy planuje cię zabić.
-Ty za to jesteś naiwna- wyprostował się i odsunął o dwa kroki.- Tacy jako pierwsi lądują w kostnicy.
Na jego słowa przeszył mnie dreszcz, ale nie miałam zamiaru tego po sobie pokazać, nie chciałam dać mu tej satysfakcji, zasługiwałam na szacunek i miałam zamiar to egzekwować.
-Gdyby nie ja James by już nie żył więc z łaski swojej racz się zamknąć, bo to ja a nie ty zdobyłam antidotum. -Miałam obrzucić go jeszcze kilkoma wyzwiskami które udało mi się wymyślić na prędce, ale Kate złapała mnie za rękę kręcąc głową.
-Nie warto - zaczęła łagodnie.- Nie mam nic do ukrycia -jej wzrok powędrował w stronę Beau- opowiem wam wszystko. Kiedy miałam trzynaście lat uciekłam z domu i zamieszkałam z Jev'em. Był moją pierwszą wielką miłością, chociaż jak teraz na to spojrzę to raczej przypominało chorą obsesję na jego punkcie, byłam tak bardzo w niego zapatrzona że nie zwracałam uwagi na jego wady. Był naćpany przez prawie cały czas, a kiedy był pod wpływem nie panował nad sobą i robił się agresywny do tego stopnia że cztery razy wylądowałam przez niego w szpitalu, zawsze używałam fałszywego nazwiska i dokumentów, żeby policji ani rodzicom nie udało się mnie namierzyć. Ocknęłam się dopiero kiedy któregoś razu zaczął do mnie strzelać, stwierdziłam że tego już za wiele i wyniosłam się od niego. Na moje nieszczęście zdążyłam uzależnić się od narkotyków. Po dwóch tygodniach na jednym z wyścigów błagałam wszystkich o działkę. Ryan mi pomógł, przez jakiś czas dawał mi narkotyki tak po prostu bez konieczności płacenia za nie, wtedy nie widziałam w tym nic złego ot co zwykła pomoc komuś kto zaliczył dołek, dopiero później zrozumiałam że miał w tym swój ukryty biznes -jej głos nabrał nieco rozgoryczony ton.-Kiedy mój dług u niego był już wystarczająco duży żebym nie dała rady go spłacić zażądał całej sumy, natychmiast. Nie mogłam nic zrobić kazał mi iść na ulicę, zabierał trzy czwarte moich zarobków na poczet mojego długu i tego że wciąż dostarczał mi narkotyki. -Jej słowa docierały do mnie z opóźnieniem. Pracowała na ulicy, ale czy to znaczy, że... No jasne a co innego mogło by to znaczyć. Chciałam coś powiedzieć wyrazić jakoś moje wsparcie, ale nie umiałam dobrać odpowiednich słów.- Ale ja przestałam brać udowodniłam sobie że mam wystarczająco silną wolę żeby nad tym zapanować i udało mi się, od tamtej pory tylko czekałam na dogodną sytuację żeby się go pozbyć. To nie było łatwe, on nas pilnował, byłyśmy jego własnością i żaden bunt nie wchodził w rachubę, jeżeli ktoś mu się sprzeciwił dziwnym trafem nagle znikał z powierzchni ziemi. Długo musiałam czekać, ale kiedy zobaczyłam ciebie uznałam że muszę działać.-Wytarła wierzchem dłoni łzy które zaczęły spływać po jej policzku. -Kiedy pobiegłaś do garażu zabiłam go, wreszcie odpłaciłam się za te lata upokorzeń i poniżania.
Siedziałam wpatrzona w nią szeroko otwartymi oczami, każda reakcja wydawała mi się nie na miejscu. Przytuliłam ją mocno czując że nie dam rady nic powiedzieć. Przeszła przez prawdziwy horror, coś czego nie da się opisać słowami. Mój mózg sam przypomniał mi o tym jak zostałam zgwałcona, wciąż nie mogłam się z tego otrząsnąć, okropne obrazy które stanęły mi przed oczami sprawiły że zacisnęłam mocniej powieki, zacieśniając mój uścisk na jej ciele.
Jai zakaszlał znacząco zdezorientowana spojrzałam na niego, kciuki trzymał w kieszeniach jeansów, przygryzając wargę.
-Jess możemy porozmawiać??- uniosłam jedną brew w pytającym geście. Kiwnął głową sugerując żebyśmy poszli na górę, zdziwiła mnie jego nagła zmiana frontu, to nie było do niego podobne. Spojrzałam przepraszająco na Kate po czym ruszyłam za nim po schodach.
-Wreszcie przestałeś się na mnie dąsać??-zapytałam kiedy przekroczyliśmy próg jego pokoju. Nie odpowiedział, w zamyśleniu przeczesał palcami włosy wyglądał jakby zastanawiał się czy w ogóle powinien ze mną rozmawiać. Jeżeli kolejny raz miała zamiar wmawiać mi jak bardzo Luke jest zły to czekała go niemiła niespodzianka, bo ja nie miałam zamiaru tego słuchać.
-Wiesz że oni się znają??- zaczął wreszcie.
-Jacy ''oni''?? -zapytałam mrużąc oczy, zupełnie nie rozumiałam o co mu chodzi.
-Luke i Kate -odpowiedział bez namysłu.
-No tak poznali się chwilę temu.
-Nie bądź naiwna, postanowiłem z tobą porozmawiać tylko dlatego że nie mogę patrzeć na to jak cię okłamują. Oni doskonale się znają i to od dłuższego czasu, kilka razy udało mi się przyłapać ich razem. Oni ze sobą sypiają, rozumiesz- nieznacznie podniósł głos.
To nie mogła być prawda, na pewno nie, zdawałam sobie sprawę z tego że on był przeciwny mojemu związkowi z jego bratem, ale posunięcie się do tak okropnego kłamstwa było już grubą przesadą. Nie mogłam pozwolić żeby oczerniał dwie tak bliskie mi osoby, były granice których nawet on nie mógł przekraczać.
-Posłuchaj mnie bardzo cenię sobie twoją przyjaźń i uważam cię za jedną z nielicznych osób którym mogę powiedzieć o wszystkim, ale ty musisz się w końcu pogodzić z tym że ja nie zostawię Luke'a. To nawet nie wiesz jak bardzo ranisz mnie zmyślając takie kłamstwa.
-Uważasz że kłamię -przerwał mi gorzko się uśmiechając. -Uwierz mi nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo chciałbym kłamać. Chodź - złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą, zanim zdążyłam zaprotestować.
-Przestań, co ty robisz??- szarpnęłam się, ale trzymał mnie za mocno. Czyżby już zupełnie mu odbiło, ciężko było w to uwierzyć, ale sprawiał takie wrażenie. Nigdy wcześniej nie zachowywał się tak irracjonalnie.
-Cii -przyłożył palec do moich ust.- Udowodnię ci że nie kłamię.- Postawił mnie przed sobą zaraz przy drzwiach salonu. Nie pierwszy raz miałam podsłuchiwać, w tym domu był to jeden z nielicznych niestety sposobów na poznanie prawdy.
- Jeżeli powiesz jej o czymkolwiek, obiecuje że tego pożałujesz. Nasz związek jest teraz na okresie próbnym i nie mogę sobie pozwolić żeby się o tym dowiedział. Rozumiesz?? Nie mogę pozwolić jej odejść, za bardzo ją kocham.- Kiedy usłyszałam głos Luke'a zdziwiłam się czyżby to co mówił Jai nie było wyssaną z palca bujdą. Nie możliwe, on na pewno nie rozmawiał z nią, na pewno źle coś zrozumiałam.
-Myślisz że ja chciałabym ją tak zranić?? Jest moją przyjaciółką i życzę wam wszystkiego co najlepsze. Możesz być pewien tego że ode mnie nie dowie się o tych kilku nocach.
Nogi się pode mną ugięły, a świat zawirował. Jak to on??? On i Kate??? To było obrzydliwe, żołądek podszedł mi do gardła powodując mdłości, czułam jak coś zaciska mi się na płucach. Zaczęłam się dusić, potrzebowałam powietrza, przebiegłam przez salon kierując się w stronę drzwi, nawet na nich nie spojrzałam, nie dałabym rady. Stanęłam na podjeździe przeczesując palcami włosy, nie wiedziałam kiedy moje policzki zrobiły się mokre od łez. Usłyszałam za sobą kroki, dlaczego nie mogli mnie teraz zostawić samej?? Dlaczego nie mogli uszanować tego że potrzebuje trochę prywatności, żeby poukładać sobie wszystko w głowie.
-Jessica pozwól mi wytłumaczyć -Luke dotknął delikatnie moich pleców, odruchowo zrobiłam dwa kroki do przodu.
-Kto powiedział że chce słuchać twoich wyjaśnień??-starałam się zachować ostry ton ale przez łzy głos mimowolnie mi się łamał.
-To było dawno temu jeszcze zanim cię poznałem - zaczął pomimo mojego sprzeciwu.- Dobrze wiesz że czasami ciężko mi nad sobą zapanować. -To miało być jego wytłumaczenie?? Było bardziej żałosne niż się tego spodziewałam, ale po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku że zareagowałam zdecydowanie za bardzo emocjonalnie, nie mogłam winić ich za to co stało się tak damno. Ale zostawała jeszcze jedna kwestia.
-Wiesz co ja się kiedyś z tym pogodzę- odwróciłam się w jego stronę patrząc w jego skruszone oczy. -Jakoś dam sobie radę z tym że mój chłopak i moja najlepsza przyjaciółka kiedyś ze sobą sypiali, ale nie mogę zrozumieć jednego, dlaczego chciałeś mnie okłamywać?? Dlaczego po prostu nie powiedziałeś mi prawdy??
Spuścił wzrok, wzdychając ciężko, ewidentnie chciał uniknąć odpowiedzi.
-I tak tego nie zrozumiesz.
-Nie obchodzi mnie to po prostu powiedz.
-Dobrze- podniósł głos. -Dobrze - powtórzył łagodniej. -Zrobiłem to bo nie chciałem cię ranić. Nie mogę cofnąć czasu i zmienić tamtych decyzji, ale uznałem że będzie lepiej jeżeli zachowamy to tylko między sobą, chciałem uniknąć właśnie tego, widzisz jak się teraz czujesz??
Otwarłam usta żeby kolejny raz wykrzyczeć mu jaki jest beznadziejny, ale zauważyłam że miał jednak trochę racji, to zdarzyło się dawno temu i nie miało najmniejszego wpływu na to co teraz było między nami, jego przeszłość ukrywała jeszcze wiele takich okropnych sekretów, a ja chyba nie chciałam znać ich wszystkich. Wzięłam głęboki wdech żeby mój głos zabrzmiał naturalnie.
-Ile razy korzystałeś z usług takich dziewczyn?? - Zapytałam pomimo tego że odpowiedź na to pytanie miała mnie wiele kosztować, byłam gotowa na prawdę, nawet tą najbardziej bolesną, im wcześniej ją poznam tym szybciej będę mogła się z nią pogodzić.
-A czy to ważne??- przyłożył dłoń do mojego policzka delikatnie go głaszcząc.
-Chce wiedzieć -powiedziałam stanowczo, łapiąc go za nadgarstek.
-Kilka.
-Kilka??-powtórzyłam, unosząc pytająco jedną brew.
-No może kilkanaście- spuściłam wzrok ze spokojem przyjmując gorzką prawdę.  Zdawałam sobie sprawę z tego, że przede mną miał wiele kobiet, ale świadomość że korzystał z usług prostytutek była czymś okropnym.
-Zabierz mnie do domu- wyszeptałam ledwo słyszalnie. Miałam dość wszystkiego, dość mojego obecnego życia, niech ten pieprzony dzień się wreszcie skończy. Moim największym pragnieniem było położyć się do łóżka i zapomnieć o wszystkim co się wokół mnie działo.
-Dobrze idź do samochodu, ja lecę po kluczyki i cię stąd zabiorę - Przytulił mnie do siebie z całej siły, położyłam głowę na jego klatce piersiowej słuchając bicia jego serca. Zamknęłam oczy w jego ramionach pomimo wszystko czułam się bezpieczna, nieważna była jego przeszłość, nieważne było to że wkraczając w jego świat ryzykowałam swoim życiem. Liczyło się tylko to, tylko ta jedna ulotna chwila w jego ramionach, tylko ta chwila w której czułam że jestem w pełni szczęśliwa. Odsunął się delikatnie i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Nawet nie wiesz jak ja cię kocham -wyszeptał, po czym jego wargi musnęły moje czoło. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć zniknął za drzwiami. Kierując się w stronę samochodu zdałam sobie sprawę że nie postępowałam zbyt uczciwie, zostawianie Kate z ludźmi którzy nie są do niej pozytywnie nastawieni nie było koleżeńskie.
A co tam-skarciłam się w myślach, ona jest już dużą dziewczynką jakoś sobie poradzi. Wsiadłam do auta, Luke niemal natychmiast do mnie dołączył. Uśmiechnął się szeroko lustrując mnie wzrokiem, zupełnie zapomniałam o tym że wciąż miałam na sobie te okropne ubrania.
-Proszę - rzucił mi swoją czarną bluzę którą odruchowo złapałam -pomyślałem że jest ci zimno.
-Dzięki- odpowiedziałam wsuwając ręce w rękawy, kiedy poczułam zapach jego perfum mimowolnie się uśmiechnęłam. Właśnie za to tak bardzo go uwielbiałam, dla wszystkich był bezdusznym, bezlitosnym gangsterem, ale dla mnie stawał się czuły i opiekuńczy.
Złapał mnie za rękę i splótł nasze palce.
-To był ciężki dzień księżniczko - stwierdził, a ja przytuliłam sobie jego dłoń do policzka.- Spisałaś się dzisiaj więc zasłużyłaś na odpoczynek.
-Mhm -wymruczałam na wpół śpiąc. Za oknami zaczynało już świtać a mi nieprzespana noc powoli zaczynała dawać się we znaki.
Nawet nie zauważyłam kiedy zajechaliśmy przed dom. Wysiadłam przecierając oczy, Luke podszedł do mnie śmiejąc się, gdybym nie była tak bardzo śpiąca na pewno powiedziałabym mu coś na temat tego złośliwego uśmieszku.
-Nie wiedziałem że jesteś aż tak zmęczona- zanim zrozumiałam co się ze mną dzieję znalazłam się na jego rękach.
-Co ty robisz?? -zapytałam skołowana.
-Jak to co zaniosę cię do łóżka.
-Wiesz że nie musisz tego robić??- zapytałam, ale wtuliłam się w niego.
-Ale chce.
Stanął pod drzwiami i znieruchomiał napinając wszystkie mięśnie, podniosłam głowę i przyjrzałam mu się uważnie.
-Co się stało?? -wyszeptałam. Nie zwrócił nawet uwagi na to że coś do niego mówiłam, odstawił mnie na ziemię i wyciągnął pistolet zza paska. Od razu się rozbudziłam.
-Zostań tu ja sprawdzę dom - wszedł do środka zostawiając mnie zupełnie zdezorientowaną, dopiero po chwili spojrzałam na drzwi których zamek był wyłamany. Teraz wszystko jasne ktoś się do nas włamał tylko kto to mógł być?? I z jakiego powodu przecież nie trzymamy w domu żadnych cennych przedmiotów. Chociaż... Luke na pewno miał swoje tajemne pomieszczenie w którym trzymał broń. Moje spekulacje przerwał hałas tłuczonego szkła, zawahałam się przez chwilę przecież nie powinnam wchodzić dopóki Luke mi na to nie pozwoli, ale jeżeli jest w niebezpieczeństwie?? Wbiegłam do środka dając spokój analizom. W salonie na podłodze zobaczyłam mojego chłopaka siedzącego na jakimś mężczyźnie i okładającego go pięściami. Wokół nich pełno było odłamków szkła.
-Zostaw go - krzyknęłam, nie chciałam żeby zakatował go na śmierć. -Słyszysz zostaw go - najchętniej podbiegłabym do niego i zaczęła go odciągać, ale wiedziałam że bardzo tego nienawidził. Jednym zgrabnym ruchem odwrócił mężczyznę twarzą do podłogi i wywinął jego ręce na plecy przytrzymując je mocno.
-Po co tu przyszedłeś?? -zapytał ostro. Na kilka sekund zapadła cisza, tak głucha że usłyszałam przyspieszone bicie własnego serca. Wiedziałam że Luke szybko traci cierpliwość, szarpnął mężczyznę za włosy odginając jego głowę do tyłu, po to żeby z impetem uderzyć nią o ziemię. Zapiszczałam po czym zasłoniłam usta dłońmi, chciałam powstrzymać płacz więc skupiłam się na unormowaniu oddechu. Mężczyzna splunął krwią i podniósł wzrok na mnie wyszczerzając swoje zakrwawione zęby w uśmiechu.
-To przez nią tu jestem jej rodzice mnie wynajęli miałem cię zabić, a ją odstawić do domu.

2 komentarze:

  1. Rozdział jak zawsze genialny! Niemogę się doczekać następnego! Jej rodziców już chyba do końca pojechało! Tynka<3

    OdpowiedzUsuń