poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rozdział 30

Ubrałam krótki top i czarna obcisłą skórzaną spódnicę, pierwszy raz zaczęłam się zastanawiać dlaczego w domu w którym w ostatnim czasie oprócz nie nie mieszkała żadna kobieta znajduje się tyle damskich ubrań. Nie słyszałam żeby któryś z nich miał dziewczynę, a już na pewno nie widziałam żeby tutaj mieszkała. Postanowiłam nie tracić więcej czasu na zastanawianie się nad tajemnicą której i tak najprawdopodobniej nie będzie dane mi poznać. Najtrudniejszą częścią mojej przemiany okazał się makijaż, jako że nigdy nie byłam ekspertką w takich sprawach namalowanie takiej samej kreski na obu powiekach wymagało dziesięciu prób. Dopiero kiedy podniosłam wzrok zobaczyłam że Luke stoi w drzwiach i z zaciekawieniem przygląda się moim mozolnym próbom.
- I jak ci się podoba?? - wstałam chcąc mu zaprezentować moją stylizację w pełnej okazałości. - Teraz chyba bardziej przypominam dziewczyny z twojego otoczenia.
Ku mojemu zdziwieniu nawet nie spojrzał na to jak byłam ubrana, cały czas patrzył prosto w moje oczy, jego reakcja zupełnie zbiła mnie z tropu, miałam nadzieję że okaże nieco więcej entuzjazmu. Zamiast tego uśmiechnął się tajemniczo i podszedł do mnie wciąż nie spuszczając wzroku.
-Tak masz racje teraz wyglądasz jak one, ale ja uwielbiałem twoją odrębność i wcale nie mam zamiaru udawać że cieszę się z takiej przemiany.- Jego oczy pociemniały jak zawsze kiedy był zdenerwowany.
-Przecież robię to tylko ze względu na to że od tego zależy życie Jamesa. Myślisz że ja dobrze się czuję w czymś takim?? - wskazałam na moje ubranie. -Uwierz mi też wolę być nieco bardziej ubrana.
- Proszę cię nie rób z siebie ofiary - zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi. Nie podobał mi się podniesiony ton jego głosu, wiedziałam że nie jest zadowolony że się na to zdecydowałam, ale nie miał prawa na mnie krzyczeć. - Mówiłem ci że poradzimy sobie sami, ale nie ty zawsze musisz grać bohaterkę i postanowiłaś się poświęcić. Nie licz na to że będę ci pomagał w tym szaleństwie. -Oparł pięści o parapet i wpatrywał się w jakiś daleki punkt za oknem, widziałam jak głęboko oddychał starając się uspokoić. Kolejny raz nie rozumiałam jego zachowania, jeszcze przed chwilą wszystko było w pożądku, a teraz krzyczał na mnie bez powodu.
-Wiesz dlaczego się na to zdecydowałam??- postanowiłam zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę.- Do tej pory byłam sama, zupełnie sama, moi rodzice uważali że tylko dzięki nauce kimś w życiu zostanę, oprócz moich ocen nic się dla nich nie liczyło, ale ty pokazałeś mi zupełnie inne wartości. Udowodniłeś mi że za osoby na których nam zależy można oddać wszystko, wy jesteście jedną drużyną, zawsze możecie liczyć na siebie nawzajem, a ja??  Co ja mam wam do zaoferowania??- przerwałam na chwilę usiłując dobrać odpowiednie słowa. -Niczego nie umiem, w niczym nie jestem dobra, chciałam udowodnić że jednak do czegoś się nadaję .
Ulżyło mi kiedy w końcu wyrzuciłam to z siebie, w końcu ktoś wiedział o tym jaka bezużyteczna czasami się czułam, na samo wspomnienie  nocy które przepłakałam czując że moje życie zmierza do nikąd łzy napłynęły mi do oczu.  Teraz czułam się inaczej, zupełnie inaczej wreszcie byłam potrzebna, pomimo że świadomość tego że czyjeś życie leży tylko i wyłącznie w moich rękach była przerażająca, to czułam że dzięki niej nie zawaham się przed niczym.
Luke zerwał się gwałtownie i zanim zdążyłam przełączyć mój mózg z fazy rozmyślań i zagłębiania się w przeszłości na analizę otoczenia stanął tak blisko mnie że nasze czoła się stykały. Jedną dłoń położył na moich plecach pilnując żebym była wystarczająco blisko niego, drugą przyłożył do mojej szyi kciukiem delikatnie gładząc mój policzek.
-Przecież wiesz że mi niczego nie musisz udowadniać- jego ton był już dużo łagodniejszy.
-Wiem- westchnęłam cicho wtulając twarz w jego dłoń. - Ale muszę udowodnić to sobie - starałam się wypowiedzieć to stanowczo ale zarazem łagodnie, nie chciałam wywoływać kolejnego napadu agresji, ale musiał wiedzieć że podjęłam już decyzję. Niepewnie podniosłam wzrok i popatrzyłam w jego oczy analizując tym samym jego nastrój. Odetchnęłam z ulgą kiedy jego oczy wciąż miały jasny odcień.
-Gdyby nie ty Jai już dawno by nie żył, już wtedy udowodniłaś że jesteś jedną z nas i za to będę ci wdzięczny już do końca życia- odsunął kosmyk moich włosów za ucho. - Tylko błagam cię o jedną rzecz, nie narażaj się już więcej. Straciłem w moim życiu już zbyt dużo osób na których mi zależało, straty ciebie po prostu bym nie wytrzymał, pojawiłaś się tak nagle i przewróciłaś moje życie do góry nogami, gdybyś teraz znikła nie umiał bym poukładać sobie tego wszystkiego od nowa.
Jego błagalny wzrok sprawiał że czułam się winna mimo że wcale nie powinnam, on też obiecywał mi wiele a później nie spełniał obietnic, ale w tej sytuacji doskonale go rozumiałam też panicznie bałam się tego że go stracę, to był najgorszy, najczarniejszy scenariusz jaki mogłam wymyślić.
-Dobrze wiesz że niczego nie mogę ci obiecać- odezwałam się w końcu. - Są rzeczy które po prostu trzeba zrobić.
Jego nagły pocałunek zakończył naszą rozmowę, zdawałam sobie sprawę z tego że z braku jakichkolwiek innych argumentów sięgnął po to co dawało zawsze najlepsze rezultaty. Wiedziałam że to część jego taktyki, ale był tak delikatny, a zarazem stanowczy, że powoli zaczynałam tracić grunt pod nogami. Oparłam dłonie na jego klatce piersiowej lekko się odpychając i łapiąc oddech. Spojrzał na mnie z przegraną miną.
-Czyli nie uda mi się ciebie przekonać??
-Nie - pokręciłam głową podkreślając moją odpowiedź.
-W takim razie...- szarpnął mnie i odwrócił w stronę lustra.
-Co chcesz zrobić??-zapytałam łamiącym się głosem. Wiedziałam że nie zrobi mi krzywdy, ale bałam się że może chcieć zapewnić mi bezpieczeństwo do tego stopnia że przykuje mnie do łóżka, albo zwiąże i wróci po mnie dopiero kiedy będzie po wszystkim.
-Przecież nie puszczę cię tam zupełnie bezbronnej- zanim zdążyłam dopytać go co ma na myśli wsunął mi do stanika niewielkich rozmiarów pistolet. Przeszły mnie ciarki kiedy poczułam dotyk zimnego metalu na skórze. - Tylko pamiętaj -odsunął moje włosy z szyi i przerzucił je na drugie ramię- masz tylko cztery strzały.
Mimowolnie zaczęłam kalkulować moje szanse, cztery kule wydawały się być po prostu śmieszne biorąc pod uwagę moje umiejętności równe zeru, przecież mi nie wystarczyło by ich nawet czterdzieści, no chyba że strzelając na oślep udało by mi się przypadkowo w coś trafić.
Wargi Luke'a delikatnie dotknęły mojej szyi skutecznie przerywając moje rozmyślania, nie rozumiałam dlaczego zawsze mi to robił, za każdym razem kiedy miałam się na czymś skupić kompletnie rozpraszał moją uwagę. Szarpnął mną sprawiając że moje plecy przylegały do jego klatki piersiowej tak mocno że czułam każdy jego ruch, czułam jak głęboko nabiera powietrza do płuc. Odwróciłam się i pocałowałam go jednocześnie podciągając jego koszulkę która uniemożliwiała mi dotykanie jego idealnego ciała. Popchnął mnie lekko, tak że wylądowałam na łóżku. Cały czas nie odrywałam od niego wzroku, jego oczy błyszczały symbolizując że nie tylko ja zupełnie straciłam nad sobą kontrolę. Patrząc na taki ideał nie potrafiłam się powstrzymać od przygryzienia wargi. Najwidoczniej uznał to za zaproszenie, bo zanim zdążyłam zrozumieć co się dzieję jego usta znalazły się zaledwie kilka centymetrów od moich. Byłam pewna, że zaraz znowu pocałuje mnie tak że zupełnie stracę oddech, ale nic takiego się nie działo, a odległość między nami nie zmniejszyła się nawet o milimetr. Zmarszczyłam brwi nie do końca rozumiejąc o co chodzi. Na jego usta wkradł się zwycięski uśmieszek.
- Tak  łatwo cie rozproszyć kochanie - roześmiał się, a ja dopiero w tamtym momencie zrozumiałam że moje nadgarstki tkwiły w jego żelaznym uścisku tuż nad moją głową. Wstał z łóżka poprawiając koszulkę i zniknął za drzwiami garderoby.-Właśnie dlatego uważam że jeszcze nie jesteś gotowa.
Przez pierwsze kilka sekund starałam się unormować oddech i zrozumieć co tak właściwie właśnie się stało. To miała być jakaś kolejna jego pieprzona gra, jeżeli tak to raczej nie śmieszna. Jeżeli chciał żebym przez to zmieniała zdanie to może sobie dalej o tym marzyć.
-Przecież wiesz że ciebie traktuje inaczej niż wszystkich.
Pojawił się w drzwiach z czarnymi kilkunastocentymetrowymi szpilkami w dłoni.
-Właśnie o tym mówię, w tym biznesie nikomu nie można ufać- podszedł do łóżka i pociągnął mnie za rękę pomagając mi wstać. Wciąż się uśmiechał, najwyraźniej był dumny z tego że udowodnił mi jak bardzo nieprzygotowana jestem. Zbliżył się do mnie chcąc mnie pocałować, ale ja zgrabnym ruchem wymknęłam się mu zabierając jednocześnie buty z jego ręki.
-Nikomu nie mogę ufać, tak?? -zaśmiałam się wychodząc z pokoju. Założyłam ostatnią część mojego stroju, Luke na szczęście nie szedł za mną, byłam na niego zła za metody których używał, skoro ja nie manipulowałam nim to wymagałam od niego tego samego. Kiedy byłam w połowie drogi na dół obcas zaczepił mi o jeden ze stopni, zachwiałam się i gdyby nie czyjeś silne dłonie które pomogły mi utrzymać równowagę z pewnością byłabym już na dole. Spojrzałam na mojego wybawcę, Jai zmierzył mnie pogardliwym spojrzeniem, odwrócił się ale zanim zdążył odejść złapałam go za ramię tak mocno jak tylko dałam radę.
-Proszę cię porozmawiaj ze mną - nie zdawałam sobie sprawy z tego że mój głos zabrzmiał aż tak płaczliwie. Szarpnął ręką wyrywając ją z mojego uścisku bez najmniejszego problemu, czego się spodziewałam przecież był ode mnie dużo silniejszy.
-My już nie mamy o czym rozmawiać- podsumował oschle i odszedł w swoją stronę.
Usiadłam na schodach, nie dałam rady zapanować już nad swoimi łzami. Czego ja głupia się spodziewałam?? On mi tego nigdy nie wybaczy. Podjęłam własną decyzję, ale strata jedynego przyjaciela była dla mnie za wysoką ceną, mogłabym oddać wszystko, mogłabym stracić szacunek do samej siebie ale to?? To był cios poniżej pasa.
- Jess coś się stało?? -zmartwiony głos Luke'a przywrócił mnie do pożądku. Wytarłam łzy z policzków i modliłam się w myślach o to żeby nie zauważył moich przekrwionych oczu.
-Nie, wszystko w pożądku- wstałam i kolejny raz straciłam równowagę. Luke złapał mnie mocno w ramiona.
-Nie kłam przecież widzę.
-To wszystko przez te buty - uśmiechnęłam się starając się odwrócić jego uwagę.-Nie cierpię chodzić na szpilkach.
Roześmiał się melodyjnie i pocałował mnie w czoło.
-Obiecuje ci że dzisiaj ostatni raz musisz je nosić.
Wiedziałam że nie uwierzył w to co mówiłam a dociekania prawdy uniknęłam tylko dlatego że powinnam się skupić. Ale byłam jednocześnie więcej niż pewna że po wszystkim jeszcze wrócimy do tej rozmowy.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć pociągnął mnie za rękę i znaleźliśmy się w salonie. Jai siedział w fotelu z telefonem przed oczami i wydawał się być niczym nie zainteresowany. Tak bardzo chciałabym moc z nim porozmawiać tak jak dawniej, zostawił mnie akurat teraz kiedy najbardziej na świecie potrzebowałam prawdziwego przyjaciela. Rozumiałam że go zawiodłam, zapewne na świecie było zaledwie kilku ludzi których darzył zaufaniem, a ja najprawdopodobniej bezpowrotnie zostałam skreślona z tej listy.
-Słyszałaś??-zorientowałam się że ktoś coś do mnie mówił dopiero kiedy Luke potrząsnął mną za ramiona, popatrzyłam na niego zdezorientowana.
-No jasne nie słuchałaś- przewrócił oczami.- Byłoby łatwiej gdybyś przynajmniej chciała słuchać jak wyjść z tego cało.
Kolejny raz się na mnie zdenerwował, a jednak nie umiał dłużej wytrwać bez tego.
-Przepraszam- wyszeptałam.
- Plan jest w miarę prosty- zaczął Beau - Pierwsze musisz dopilnować tego żeby w klubie wypił wystarczająco dużo, później zmusisz go żeby zabrał cię do domu, to nie powinno być trudne bo dosyć często zabiera sobie laski chętne na jedną noc.
Starałam się skupić na tym co mówił do mnie Beau, ale nie wychodziło mi to najlepiej pomimo że od tego zależało moje życie mój mózg był w zupełności zajęty sprawą Jai'a.
-Antidotum powinno być w sejfie który otwiera pięcio cyfrowy kod- kontynuował zielonooki.- Musisz go ładnie poprosić żeby ci go zdradził.
-Jak mam to zrobić??- dopiero kiedy wszyscy popatrzyli na mnie podejrzliwie zrozumiałam że nieświadomie wypowiedziałam to na głos.
Beau podniósł wzrok znad mapy patrząc na mnie znacząco.
-Domyśl się- momentalnie dostałam mdłości, Luke ścisnął mocniej moją dłoń, nie spojrzał na mnie ale mogłabym przysiąc że zazgrzytał zębami.
-Teraz najważniejsze -Beau podszedł do mnie i położył mi na dłoni trzy małe tabletki.- Musisz mu to wrzucić do napoju to uśpi go na jakieś cztery do sześciu minut będziesz miała czas na zabranie antidotum i wyjście z jego domu. Będziemy czekać na ciebie pod bramą, wszystko jasne??
-Tak jasne -odpowiedziałam zaciskając w dłoni tabletki.
Jai zerwał się z fotela.
-Ja nie mam zamiaru w tym uczestniczyć, wiem jak to się skończy i nie chce na to patrzeć- zmierzyłam go wzrokiem, nie do końca rozumiałam co miało znaczyć że wie jak to się skończy. Czyżby już spisał moją misję na niepowodzenie, a mi nie dawał żadnych szans na przeżycie.
Beau złapał go za ramie i przyciągnął do siebie, zapewne nie chciał żeby wszyscy słyszeli o czym rozmawiają.
-Nigdzie nie pójdziesz - warknął starszy.
-Nie będziesz mi mówił co mam robić.
-Doprawdy?? Dobrze wiesz że potrzebujemy twojej pomocy.
-Nie obchodzi mnie to -krzyknął Jai usiłując uwolnić się z uścisku brata. Byłam pewna że zaraz skoczą sobie do gardeł, a ich bójka była aktualnie czymś czego najmniej potrzebowaliśmy.
-Szkoda że nie byłeś taki mądry kiedy sprowadziłeś do naszego domu tą swoją dziwkę -zdziwiło mnie opanowanie Beau, pomimo tego że aż zaciskał pięści ze zdenerwowania, ani na chwilę nie podniósł głosu.- Naraziłeś tym nie tylko siebie, ale nas wszystkich, teraz wreszcie masz szansę się za to zrewanżować.
Jai popatrzył bratu w oczy, znałam ten wyraz jego twarzy, doskonale zdawał sobie sprawę z tego że dalsza kłótnia nie miała by sensu. Wiedziałam jak wielkie wyrzuty sumienia miał w związku z tym do czego doszło przez jego złe decyzję. Nie odzywając się do nikogo ani słowem zabrał kluczyki do auta i wyszedł trzaskając za sobą drzwiami.
-No więc zaczynamy -zarządził Beau. Jak zawsze zanim zdążyłam zorientować się co się dzieję Luke pociągnął mnie za sobą, zatrzymaliśmy się dopiero przy srebrnym samochodzie którego wcześniej jakoś nie zauważyłam. Oparł mnie o niego i popatrzył mi w oczy, kolejny raz jego błagalne spojrzenie sprawiło że poczułam ukłucie w brzuchu, byłam pewna że nigdy więcej nie chce doprowadzać do takich sytuacji, nie chciałam żeby musiał się o mnie martwić.
-Jesteś gotowa??-zapytał zachowując poważny ton.
-Tak -odpowiedziałam, ale przez to jego ciągłe dopytywanie straciłam zupełnie wiarę w to co mówię. Pocałował mnie tak, jak zawsze kiedy musieliśmy się rozstać, tak jakbyśmy robili to po raz ostatni. Nie mogłam już dłużej przeciągać naszego rozstania, wiedziałam że jeżeli potrwa choć minutę dłużej nie dam rady go tak zostawić. Wsunął mi do ręki malutki przedmiot, przyjrzałam się mu uważnie. Użądzonko wielkości ziarnka grochu przypominało mi malutki głośnik, nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z czymś podobnym.
-Włóż to do ucha, dzięki temu będę przynajmniej słyszał co się wokół ciebie dzieje -posłusznie wykonałam jego polecenie wsiadając do samochodu. Nie chciałam się odzywać wiedziałam że po tonie mojego głosu zorientowałby się jak bardzo się boję, a znając jego wykorzystałby to jako pretekst do tego żeby namówić mnie do rezygnacji. Miałam już ruszyć kiedy złapał moją dłoń zaciśniętą na kierownicy i nachylił się do okna.
- W GPS'ie masz wgrane współrzędne klubu- wziął głęboki oddech. Tylko błagam cię uważaj na siebie.
-Przecież wiesz że będę- byłam zadowolona z tego że mój głos zabrzmiał wystarczająco naturalnie. Przejechał opuszkami palców po moim policzku i pocałował mnie w czoło, takie opiekuńcze gesty były u niego rzadkością przez co jeszcze bardziej ścisnęło mnie w żołądku. Kiedy wyczułam odpowiedni moment wcisnęłam z całej siły pedał gazu, opony zapiszczały a auto wyrwało do przodu. Droga miała mi zająć jakieś siedem minut, w końcu miałam chwilę czasu tylko i wyłącznie dla siebie, mogłam przemyśleć i poukładać sobie wszystko co się wokół mnie działo. Najbardziej nurtowało mnie pytanie dlaczego Jai był tak przeciwny temu żebym im pomogła przecież James jest jego przyjacielem od bardzo dawna, nie wierzę że nie chciał by mu pomóc to przecież nie logiczne. Chociaż?? Luke też był temu przeciwny a co jeżeli zgodził się tylko i wyłącznie dlatego że tak bardzo na niego naciskałam. Wszystko zaczynało układać się w logiczną całość, Beau nigdy za mną nie przepadał więc nie obchodziło go to czy wyjdę z tego cało, liczyła się tylko jego ekipa, a osoby którym na mnie zależało były przeciwne bo wiedziały że nie podołam temu zadaniu. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę ścisnęło mnie w gardle. GPS zakomunikował że byłam już na miejscu. Kiedy przekroczyłam próg klubu zupełnie przestałam się bać doskonale wiedziałam że radziłam już sobie w trudnych sytuacjach, a to było po prostu kolejne przedstawienie które musiałam zagrać. Usiadłam na wysokim krześle przy barze zaplatając nogę na nogę, zamówiłam drinka i rozejrzałam się po pomieszczeniu zdałam sobie sprawę że w planie Beau był jeden mały błąd, nie dał mi zdjęcia mojego celu, a ja nigdy wcześniej go nie widziałam.
-Jeżeli mnie słyszysz napij się drinka- usłyszałam cichutki głos Luke'a w moim uchu. Byłam pewna że ten sprzęt działa tylko w jedną stronę i on będzie tylko mnie słyszał, ale najwyraźniej się myliłam. Napiłam się odrobinę i za wszelką cenę starałam się nie skrzywić, pech chciał że od zawsze nie cierpiałam alkoholu.
-Włamałem się do kamer ochrony więc mam podgląd na całą sytuację -uśmiechnęłam się sama do siebie, czułam się pewniej wiedząc że jest w pobliżu. -Tak ja też cię kocham księżniczko - zachowywał się jakby czytał w moich myślach. -Ale teraz przejdźmy do konkretów widzisz chłopaka siedzącego na kanapie po lewej??
Spojrzałam we wskazane miejsce i zobaczyłam chłopaka o ciemnej karnacji, ciemnych włosach i niemal czarnych oczach otoczonego przez pięć pięknych dziewczyn. Kiedy to zobaczyłam zupełnie straciłam pewność siebie, niby jak miałam zainteresować go swoją osobą kiedy miał pod dostatkiem dziewczyn dużo ładniejszych ode mnie. Ale wyglądało na to że chociaż raz mój problem miał rozwiązać się sam, chłopak usiadł obok mnie zamawiając coś u barmana. Czułam na sobie jego wzrok, wiedziałam że muszę się wcielić w rolę, traktowałam to jak aktorstwo, teraz nie byłam sobą, teraz byłam osobą stworzoną na potrzeby tej akcji.
-Co tak piękna kobieta robi tutaj sama??-musiałam przyznać że, wybrał najprostszy i chyba najbardziej oczywisty teksy na poderwanie dziewczyny. Zastanawiało mnie to czy ktokolwiek w ogóle się jeszcze na to nabiera.
-Właśnie rzuciłam chłopaka bo nie mógł zaakceptować tego że, nie jest jedynym mężczyzną z którym sypiam- zaczęłam krążyć palcem po brzegu kieliszka. -Frajer myślał że może mnie mieć na wyłączność.
Improwizowanie całkiem nieźle mi szło, zauważyłam że oczy aż mu się zaświeciły. Faceci byli naprawdę banalni w obsłudze.
-To dobrze się składa bo mnie właśnie zostawiła dziewczyna i szukam kogoś do towarzystwa- puścił do mnie oczko łapiąc mnie za rękę.-Mieszkam niedaleko, jeżeli chcesz to możemy razem spędzić ten wieczór.
Popatrzyłam na niego zalotnie udając że, się zastanawiam, wstał z krzesła zbliżając się do mnie.
-Nie daj się prosić -wyszeptał mi do ucha, po czym jego usta dotknęły mojej szyi. Przeszły mnie ciarki nienawidziłam kiedy dotykał mnie ktokolwiek oprócz Luke'a. Nie czekając na moją odpowiedź pociągnął mnie za rękę, posłusznie szłam za nim, nie spodziewałam się że pójdzie tak łatwo, co prawda była to najłatwiejsza część planu, ale jej powodzenie dało mi nadzieję na to że reszta też nie będzie sprawiać mi trudności. Jego samochód zaparkowany był przed samym wejściem do klubu, wsiadłam do środka starając się nie myśleć o tym że będę sam na sam z cholernie niebezpiecznym człowiekiem. Starałam się oddychać normalnie w końcu nie mógł się zorientować że coś jest nie tak.
- Nie martw się już za niedługo będziemy na miejscu -położył rękę na moim udzie i zaczął podciągać spódnicę. -Będziesz mogła w końcu pozbyć się tych ciuszków.
Zacisnęłam zęby, nie odepchnięcie go naprawdę dużo mnie kosztowało, starałam się myśleć o czymś innym i za wszelką cenę nie wracać myślami do przeszłości, ale jego dotyk wywołał falę najgorszych wspomnień, których nie potrafiłam zatrzymać. Teraz moim jedynym celem było powstrzymanie się od płaczu.
-Nie jesteś zbyt rozmowna- skomentował patrząc na mnie podejrzliwie.-Ale to nawet lepiej wolę dziewczyny które mniej gadają ale za to są lepsze w czynach.
Doskonale wiedziałam o co mu chodzi, na samą myśl o tym zrobiło mi się niedobrze.
-Dopiero zobaczysz jak dobra jestem - złapałam jego dłoń i odsunęłam ją od siebie. -Ale na razie łapki trzymaj przy sobie.
-Oj dziewczyno doprowadzasz mnie do obłędu.
Przyspieszył jeszcze bardziej, czułam że naprawdę bardzo zależało mu na tym żeby dotrzeć na miejsce jak najszybciej. Starałam się nie myśleć o tym co czuł teraz Luke, od zawsze był o mnie zazdrosny, zazwyczaj bez najmniejszego powodu, a teraz musiał wysłuchiwać tego wszystkiego. Zajechaliśmy na podjazd przed wielką, luksusową willę, wysiadłam z samochodu i zachwiałam się nie mogąc złapać równowagi na obcasach. Na szczęście w porę chwyciłam się drzwi i nie zauważył mojej wpadki. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg domu zaczął mnie całować i podciągać moją spódnicę. Zapach jego perfum wymieszany z zapachem alkoholu był obrzydliwy. Spanikowałam, przyłożyłam dwa palce do jego ust i odsunęłam go od siebie na tyle ile się tylko dało.
-Pierwsze wolałabym się czegoś napić -zagryzłam dolną wargę z nadzieją że pójdzie na taki układ.
-No dobrze to ja coś przyniosę, a ty się rozgość -usiadłam na kanapie zaplatając nogę na nogę. Najchętniej wybuchnęłabym płaczem i poprosiła Luke'a żeby mnie stąd zabrał, na pewno zrobił by to z wielką przyjemnością, ale nie mogłam tego zrobić przypomniałam sobie dlaczego tu jestem. Jeżeli wytrzymam jeszcze trochę uratuję komuś życie, to jest ważniejsze od wszystkiego.
-Proszę - chłopak postawił na stole dwie szklanki z jakimś ciemnym płynem, usiadł koło mnie i bez słowa znów zaczął mnie całować. Starałam się nie myśleć o tym co się dzieję wyciągnęłam rękę i wrzuciłam do jego szklanki tabletki. Teraz tylko musiałam jakoś odwrócić jego uwagę.
-Włącz muzykę- wyszeptałam starając się nie wzbudzić jego podejrzeń.
-Co??-oderwał się ode mnie i zmierzył mnie wzrokiem.
-Włącz muzykę a zrobię dla ciebie specjalny pokaz- wiedziałam że nie będzie mógł się powstrzymać. I miałam rację. Usiadł łapiąc za pilota. Kiedy usłyszałam pierwsze nuty muzyki zaczęłam tańczyć, nigdy nie byłam w tym najlepsza więc miałam nadzieję że szybko wypije swojego drinka żebym mogła wcielić w życie dalszą część planu.
Kiedy tylko odłożył pustą szklankę wyciągnęłam pistolet i wymierzyłam w niego.
-O ty suko- krzyknął.
-Zamknij się i mów gdzie jest sejf- nie miałam ochoty na zabawę z nim.
-Chyba sobie śnisz -roześmiał się i rozłożył wygodnie na kanapie.
-Skoro tak uważasz -wymierzyłam między jego szeroko rozstawione nogi. Bez większego namysłu strzeliłam, nie chciałam zrobić mu krzywdy a jedynie go nastraszyć, i najwyraźniej mi się udało.
Popatrzył na dziurę z materiale zaledwie kilka centymetrów od jego zdaniem pewnie najważniejszej części jego ciała. Uniosłam jedną brew w pytającym geście.
-No dobra jest za tobą, za obrazem-podeszłam do ściany wciąż do niego mierząc. Zdjęłam obraz i moim oczom ukazał się sporych rozmiarów sejf.
-Teraz kod-krzyknęłam. Zastanowił się przez chwilę, ale kiedy miałam oddać kolejny ostrzegawczy strzał zaczął mówić.
-Siedem, dwa, trzy, pięć, jeden- wpisałam kombinacje i drzwiczki się uchyliły. Spojrzałam na niego, spał jak dziecko, nareszcie tabletki zaczęły działać. W sejfie znajdowało się mnóstwo pieniędzy, zapewne kilka milionów, diamenty, złoto na samym tyle zauważyłam buteleczkę z niebieskim płynem, złapałam ją i wsunęłam do stanika.
-I co teraz suko??-kiedy usłyszałam za sobą jego głos zamarłam a serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Życie przeleciało mi przed oczami kiedy poczułam dotyk lufy jego pistoletu z tyłu głowy.

1 komentarz:

  1. Rozdział jak zwykle genialny! Oczywiście coś musiało pójść nie tak :( Dawaj szybko następny<3 Zapraszam do mnie siostrycollins.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń