niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 24

Obudziłam się nie czując już przy sobie jego obecności, rozejrzałam się po pokoju, za oknem zrobiło się już zupełnie ciemno. Przeciągnęłam się pomimo ciągnięcia w brzuchu. Czułam się dużo lepiej, zaczynałam być głodna co było dobrym znakiem, zawsze kiedy coś było nie tak przestawałam jeść. Postanowiłam zejść na dół poszukać Luke'a przecież miał tu ze mną zostać, kolejny raz nie dotrzymał słowa. Zmarszczyłam nos schodząc po schodach, w powietrzu wyczułam zapach tostów, mój żołądek zareagował niemal natychmiast, z salonu dobiegały jakieś rozmowy, weszłam do środka na kanapie siedzieli Beau i Luke, którzy o dziwo nie skakali sobie do gardeł, jeszcze kilka godzin temu byli gotowi się wyzabijać a teraz spokojnie rozmawiali, nie umiałam za nimi nadążyć.
-O Jess wstałaś??-Luke podszedł do mnie i pocałował na przywitanie. Byłam tak zaskoczona jego dobrym nastrojem że stałam jak posąg, ocknęłam się dopiero kiedy zauważyłam że Beau ma podbite oko, to była moja wina i byłam pewna że zaraz zacznie mi to wypominać. Tak się jednak nie stało, odwrócił się tylko w stronę telewizora ignorując moją obecność. Trudno musiałam przyzwyczaić się do tego że nie wszyscy muszą mnie lubić, nie koniecznie z mojej winy. Młodszy pomachał mi ręką przed oczami, dopiero wtedy odwróciłam się w jego stronę.
-Ty jesteś pewna że nie lunatykujesz??
-Nie- uderzyłam go w ramię.- Po prostu się zamyśliłam.- Uśmiechał się od ucha do ucha, rzadko widziałam go aż tak szczęśliwego. -Pogodziłeś się z Beau?? -Zmrużył nieco oczy.
-Nie powiedział bym że się pogodziliśmy po prostu ogłosiliśmy zawieszenie broni nic więcej.
-Czyli nici z naszego pięknego domku??-zrobiłam smutną minkę patrząc mu w oczy.
-O nie- zaplótł ręce za moimi plecami przyciągając mnie bliżej.- Miałbym zrezygnować z tego że bylibyśmy tylko we dwoje- przygryzł delikatnie moją dolną wargę. -Nie ma mowy.
-Luke rusz się, nie będziemy na ciebie czekać w nieskończoność- usłyszałam głos Beau. Spojrzałam na Luke'a z wyrzutem, znowu było coś o czym mi nie powiedział??
-Już idę- odkrzyknął do brata. Byłam na niego zła, chciałam żeby wytłumaczył mi o co chodzi. Nie musiałam o nic pytać doskonale wiedział że musi się wytłumaczyć.
-Przepraszam zapomniałem ci powiedzieć jedziemy na wyścigi- przewróciłam oczami.
-Dobrze daj mi pięć minut, przebiorę się i możemy jechać-weszłam na pierwszy stopień schodów. Złapał moje ręce nie pozwalając mi iść dalej.
-Poczekaj źle mnie zrozumiałaś, my jedziemy ty zostajesz w domu.
-O nie, nie ma mowy - zbulwersowałam się, obiecałam sobie że będę go pilnować przez cały czas i miałam zamiar dotrzymać słowa.- Jadę z tobą- starałam się przybrać ton nie znoszący sprzeciwu, musiał wiedzieć że podjęłam już decyzję.
-Wybacz mi porozmawiamy później- jego wargi delikatnie dotknęły mojego czoła. Otworzyłam  usta chcąc zaprotestować, w odpowiedzi usłyszałam tylko zatrzaskujące się za nim drzwi. Pięknie, pogratulowałam sobie w myślach. Było dokładnie tak jak zawsze, kiedy miałam coś do powiedzenia po prostu znikał. W drzwiach kuchni pojawił się Jai.
-Pomyślałem że pewnie będziesz głodna więc zrobiłem ci coś do jedzenia- złapał kluczyki do samochodu. - Mam nadzieję że będzie ci smakować- posłał mi przelotny uśmiech kierując się w stronę wyjścia.
-Dzięki- odkrzyknęłam kiedy przekraczał próg. I już go nie było. W domu nagle zrobiło się nienaturalnie cicho. Znowu zostałam sama, do tej pory lubiłam przebywać we własnym towarzystwie, zawsze byłam typem samotnika, ale od kiedy poznałam Luke'a całe moje życie zostało postawione do góry nogami. Roześmiałam się sama z siebie wchodząc do kuchni. Nie mogłam uwierzyć że tak się zachowuje, nigdy nie mogłam zrozumieć jak można spędzać z drugą osobą każdą chwilę, zawsze śmiałam się z ludzi którzy uważali że nie mogą bez siebie żyć, teraz sama rozumiałam o co w tym chodziło. Zaczęłam jeść tosty przygotowane przez mojego przyjaciela. Nie mogłam przestać myśleć o tym co w tym momencie robił Luke, najbardziej bałam się hipotezy że wygrał wyścig i w pół nagie dziewczyny wieszają się mu na szyi, nie mogłam czekać musiałam to sprawdzić. Wzięłam kolejnego tosta i ruszyłam w kierunku szafki na której zawsze leżały kluczyki do wszystkich samochodów znajdujących się w garażu. Znalazłam tam jedynie kartkę z napisem: ''Domyślałem się że nie będziesz grzecznie odpoczywać więc pozwoliłem sobie zabrać kluczyki. Wracaj do łóżka i czekaj na nasz powrót. Luke'' No jasne jak zawsze pomyślał o wszystkim. Obliczyłam że dotarcie do miejsca gdzie zazwyczaj odbywały się wyścigi pieszo zajęło by mi zdecydowanie za dużo czasu , na pewno zanim zdążyła bym dotrzeć na miejsce wrócili by już do domu. Poddałam się. Wolnym krokiem weszłam z powrotem na górę. Usiadłam na łóżku biorąc do ręki gitarę która stała tuż obok niego. Musiałam poprosić Luke'a żeby kiedyś coś mi zagrał, przejechałam palcem po strunach.
Czas dłużył mi się coraz bardziej, z każdą minutą rósł mój niepokój, żeby nie zwariować zaczęłam sprzątać w pokoju, kiedy zbierałam ciuchy Luke'a porozrzucane w najdziwniejszych zakamarkach usłyszałam warkot silnika na podjeździe, jak dzikie zwierzę rzuciłam się w stronę okna. Uśmiechnęłam się widząc czarnego mustanga. Nareszcie mogłam odetchnąć ze spokojem moja zguba wróciła do domu. Zmarszczyłam brwi kiedy otwarły się drzwi od strony pasażera, ze środka wysiadła długonoga blondynka w krótkie spódnicy i podkoszulku. Podeszła do Luke'a kręcąc biodrami, zaplotła ręce na jego szyi i wpiła się w jego usta. Byłam pewna że ją odepchnie, że przerwie to co się działo. Tak się jednak nie stało. Odwzajemnił jej pocałunek kładąc dłonie na jej pośladkach i przyciągając ją bliżej. Zrobiło mi się niedobrze, przełknęłam głośno ślinę usiłując pozbierać myśli. Widziałam jak nie mógł się od niej odkleić. To było żałosne, żałosne bo ona była tym typem dziewczyny którą mógł mieć każdy, nie rozumiałam dlaczego Luke zniżał się do jej poziomu. Musiałam znaleźć miejsce w którym mogłabym to wszystko odreagować, nie mogłam pozwolić na to żeby ktokolwiek widział moje łzy, w świecie którego od niedawna byłam częścią oznaczały one słabość, a nie chciałam być uważana za słabą. Usiadłam w garażu pomiędzy dwoma zaparkowanymi samochodami opierając się o jeden z nich.
-Jess co ty tu robisz?? -usłyszałam głos Jai'a. Wolałam teraz być sama, nie chciałam z nikim rozmawiać, chciałam sama wyrobić sobie opinię na temat tego co się stało. -Coś ci jest?? Źle się czujesz??
Nie umiałam skupić się na tym co do mnie mówił, ale właściwie byłam wdzięczna że to on a nie jego brat bliźniak, tego bym chyba nie zniosła. Złapał delikatnie moją dłoń ale odruchowo ją cofnęłam. W głowie miałam tylko jedno pytanie.
-Luke coś brał?? -podniosłam oczy pierwszy raz na niego patrząc, chciałam wiedzieć czy mówi prawdę, czy tylko broni brata. Momentalnie spoważniał, usiadł opierając się o drugi samochód, już wiedziałam co ma mi do powiedzenia.
-Widziałaś tą scenę pod domem tak?? Mówiłem mu żeby nie brał tego świństwa, ale jego nie da się przekonać, uważa że bez tego nie jest w stanie wygrywać.
-Powiedz mi co ona ma czego ja nie mam??- Przerwałam mu nie zwracając uwagi na to że nie skończył.-Dlaczego po każdym wyścigu ląduje u innej?? Dlaczego nie wraca do mnie??-Starałam się wyrzucić z siebie wszystkie nurtujące mnie pytania. Przyłożył rękę do mojego policzka ścierając z niego łzy, dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego że zaczęłam płakać.
-Nie umiem powiedzieć ci dlaczego on to robi, nie wiem co nim kieruje. Ale wiem jedno -ściszył głos podnosząc moją brodę, zmusił mnie do tego żebym spojrzała mu w oczy. -Powinnaś go zostawić-spojrzałam na niego podejrzliwie, nie rozumiałam dlaczego to mówił, jego zachowanie wydawało mi się nielogiczne. Jeśli chciałby szczęścia swojego brata namawiała by mnie raczej do tego żebym była z nim mimo wszystko. Musiał mieć w tym wszystkim jakiś ukryty cel którego ja w tym momencie nie widziałam.
-Dlaczego?? -to było jedyne co mogłam w tym momencie powiedzieć. Spuścił wzrok zabierając rękę.
-Luke jest moim bratem i wiem że będzie cierpiał jeżeli odejdziesz, do tej pory nie widziałem żeby na kimkolwiek zależało mu tak jak na tobie, ale widzę co on z tobą robi, widzę jak to wszystko powoli zabija cię od środka, wykańcza psychicznie. Jesteś po prostu za dobra jak dla takiego świata. 
Przetwarzanie tych wszystkich informacji chwilę mi zajęło, rejestrowałam każde jego słowo po kolei. Siedzieliśmy w zupełnej ciszy, zdawałam sobie sprawę z tego że czeka na moją reakcję ale byłam mu wdzięczna za to że mnie nie popędzał.
-Skoro mu na mnie zależy to się zmieni, pokażę mu jak to jest mieć kogoś kto zawsze przy tobie jest i kocha cię mimo wszystko, wtedy zrozumie że te wszystkie dziewczyny wcale nie są mu potrzebne.
-Obyś miała rację, bo nie chcę żebyś znowu przez niego płakała.
-Nie będę- wymusiłam uśmiech. Starałam się wmówić mu coś w co sama nie do końca wierzyłam.
Luke wjechał do garażu, naciągnęłam rękaw na dłoń i wytarłam nim policzki wstając z podłogi. Prawie natychmiast pojawił się obok mnie.
-Miałaś odpoczywać prawda??-zapytał obejmując mnie ramionami.
-Tak wiem, ale nie mogłam się już doczekać- spojrzałam w jego czekoladowe oczy, najwyraźniej narkotyki przestały już działać, bo miały swój naturalny odcień.
-Ja też się bardzo za tobą stęskniłem księżniczko- pocałował mnie, a ja starałam się nie myśleć o tym że jeszcze kilka minut temu całował inną dziewczynę.

6 komentarzy:

  1. Jak ona może mu tak wybaczać,za każdym razem co?
    Jai jest cały czas przy niej i to z nim powina być
    Czeka. na nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Luke mnie już denerwuje !
    Co to facet ...
    Eh.. Wole Jaia , z nim by była szczesliwa

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafilam przypadkiem ale powiem tyle , dziewczuno kurwa dawaj mi nastepny ja pierdole sram na stole kurwa jak dzis nie bd nexta

    OdpowiedzUsuń