niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 23

Nie byłam już w stanie powstrzymywać łez, to był koniec, koniec wszystkiego. Oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy, teraz dokładnie wiedziałam jak on się poczuł kiedy ja zrobiłam mu coś takiego. Takie słowa są gorsze niż nóż wbijany prosto w serce. Nie chciałam patrzeć na to jak wychodzi ze szpitala bo zdawałam sobie sprawę że nie byłam wystarczająco silna żeby go nie zatrzymać. Nie umiałam zapanować nad drżeniem moich rąk, starałam się miarowo łapać oddech. Przyciągnął mnie do siebie z całej siły , nie umiałam wytłumaczyć motywów jego działania, jednak kiedy poczułam zapach jego perfum przestałam myśleć nad czymkolwiek. Zdawałam sobie sprawę z tego że to najprawdopodobniej jedynie projekcja mojej wyobraźni ale nie umiałam się temu oprzeć.
-Przepraszam-wyszeptałam, ale w odpowiedzi tylko mocniej mnie przytulił, słyszałam bicie jego serca. Właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo byłam głupia, myślałam że będę się bać bliskości a tymczasem pierwszy raz od dłuższego czasu poczułam się w końcu naprawdę bezpieczna, teraz nic nie było mi straszne mogłam zrobić wszystko bo byłam w najbezpieczniejszym miejscu na świecie.
-Tylko spokojnie księżniczko- delikatnie pogłaskał mnie po głowie. - Myślę że oboje powiedzieliśmy trochę za dużo.- Nie mogłam przestać wsłuchiwać się w rytmiczne bicie jego serca. To było jak kołysanka, jak coś co było obietnicą lepszego jutra. Nie chciałam wypuścić go z objęć bojąc się że zmieni decyzję i mimo wszystko postanowi mnie zostawić.
-Ale pierwsze powinnaś wrócić do łóżka- oderwałam się od niego i spojrzałam prosto w jego oczy, na szczęście wróciły już do swojego normalnego koloru . Nie chciałam tam wracać, postanowiłam że będę mu towarzyszyć przez cały czas i tak właśnie będzie.
-Nie proszę ja nie chce, moi rodzice znów tam przyjdą i będą powtarzać że to wszystko moja wina. -Miałam nadzieję że nie zorientuje się że to tylko moja wymówka po to żeby się z nim nie rozstawać.
-Obwiniają cie o to??-Wyraźnie go to zdziwiło, no jasne przecież nie znał moich rodziców, nie wiedział jacy potrafią być dla mnie okropni.
-Tak uważają że sama tego chciałam, że prosiłam się o taka nauczkę.
-A jeżeli obiecam że będę tam z tobą przez cały czas??-jego propozycja była kusząca ale nie na tyle żebym chciała z niej skorzystać.
-Wolałabym wrócić do domu tam czuję się o wiele lepiej.-Przewrócił oczami, uśmiechając się w sposób który tak kochałam.
-Ale ty jesteś uparta -delikatnie mnie pocałował.- Ale właśnie za to tak bardzo cię uwielbiam.
Zdziwiło mnie to że nikt nie zwracał na nas uwagi, w końcu wychodziłam ze szpitala ubrana w piżamę. Bez pomocy Luke'a pewnie nie dała bym rady dojść do samochodu. Jak zawsze kiedy prowadził trzymał mnie za rękę, pomimo tego jak bardzo się starałam nie umiałam wymazać z pamięci wszystkich strasznych wspomnień, starałam się nie pokazywać niczego po sobie ale Luke dobrze mnie znał wiedział że coś jest nie tak. Zacisnęłam mocno powieki starając się powstrzymać od płaczu.
-Jesteś pewna że nie chcesz wrócić do szpitala?? -Popatrzyłam na jego zmartwioną twarz.
-Jestem pewna że chce w końcu wrócić do domu.-Starałam się zabrzmieć przekonująco. -Tylko tam będę mogła w końcu odpocząć.
-Odpocząć w domu pełnym gangsterów- roześmiał się. -Ty chyba nie wiesz co mówisz.
-Już jestem takim dziwnym typem człowieka który czuje się dobrze tylko w otoczeniu niebezpiecznych ludzi. -Cieszyłam się że był już w lepszym humorze, starałam się nie wracać myślami do naszych rozmów ze szpitala.
Zwolnił wjeżdżając na podjazd. Starałam się przygotować psychicznie na to że nie byłam tu mile widziana. Beau mnie nienawidził, a ja dobrze o tym wiedziałam, w końcu narażałam jego brata a on chciał go chronić przed niebezpieczeństwami. To nie było dla mnie łatwe, nie chciałam stawać pomiędzy Luke'iem a jego bratem, ale on musiał zrozumieć że ja tak łatwo nie dam za wygraną. Kiedy stanęliśmy pod drzwiami ogarnął mnie niepokój, ścisnęłam mocniej dłoń Luke'a.
-Co jest??-spytał odwracając się w moją stronę ze zmartwioną miną. To było dla mnie niesamowite że tak bardzo się o mnie martwił. -Jest ci gorzej?? Chcesz wrócić do szpitala??
Zaprzeczyłam ruchem głowy i wbiłam wzrok w nasze splątane palce.
-Więc o co chodzi??-Musiałam powiedzieć mu prawdę im szybciej dowiedziałby się o co mi chodzi tym lepiej.
-O Beau- zmarszczył brwi przyglądając mi się niepewnie.-Wiem że on nie chce żebyśmy się spotykali, a ja nie chcę żebyś kłócił się z nim tylko z mojego powodu.
Uśmiechnął się szeroko przykładając dłoń do mojego policzka.
-Posłuchaj mnie jesteś moją dziewczyną którą bardzo kocham więc masz prawo tu mieszkać tak samo jak ja.
Patrzył mi prosto w oczy doskonale wiedział jak sprawić żebym uwierzyła we wszystko co mówił.
-Ale...
-Żadnego ale.
Zbliżył się do mnie i pocałował w taki sposób że pozbyłam się jakichkolwiek wątpliwości. To co robiliśmy było słuszne a jeżeli komukolwiek to nie pasowało to był już jego problem. O wiele pewniejsza siebie przekroczyłam próg drzwi które Luke przede mną otworzył. W domu jak zazwyczaj było dość głośno, muzyka dobiegająca z głośników zagłuszała prawie wszystkie inne odgłosy.
-No nareszcie Luke myślałem że już nigdy nie dotrze do ciebie to że ona była jedną wielką pomyłką i dobrze się stało że się rozsta...- nie skończył zdania wchodząc do salonu.
-Co ona tutaj robi??- prawie warknął mierząc mnie nienawistnym spojrzeniem które później przeniósł na Luke'a. Cała moja pewność siebie znikła w jednym momencie, znowu nie byłam przekonana czy powinnam stawać pomiędzy braćmi.
-Jak to co robi?? Mieszka- mój obrońca stanął obok mnie obejmując mnie ramieniem.
-Z tego co mi wiadomo to się rozstaliście, a pary po rozstaniu raczej nie zamieszkują razem.
-Tak się składa że to nie jest twój interes.
Postanowiłam przejąć inicjatywę, nie chciałam przecież żeby się nawzajem pozabijali.
-Przestańcie proszę was nie możecie porozmawiać na spokojnie- Beau znowu odwrócił się w moim kierunku.
-Zamknij się i nie wtrącaj do naszej rozmowy- Luke zacisnął pięści, a mięśnie w jego ciele niebezpiecznie się napiłęły.
-Jess proszę cię idź na górę-popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem, dobrze wiedziałam że jeżeli ich tu zostawię pobiją się, a nie chciałam żeby coś im się stało z mojego powodu.
-Pójdę tylko jeżeli pójdziesz ze mną- nie odezwał się, zrozumiałam że moja obecność tylko pogarsza sytuację. Ruszyłam w stronę schodów. Wcale nie miałam zamiaru go słuchać, chodziło tylko o to żeby zniknąć im z oczu, ale przecież musiałam kontrolować sytuację. Stanęłam na pierwszym stopniu wsłuchując się w ich dalszą rozmowę.
-Po co do jasnej cholery przywiozłeś tutaj tą dziwkę- Beau krzyknął tak głośno że pewnie usłyszała bym go będąc na górze. Zabolało mnie to jak o mnie mówił w końcu nie zrobiłam mu niczego złego, niczego oprócz zakochania się w jego bracie.
-Jeszcze raz tak ją nazwiesz a obiecuje że nie będę zważał na to że jesteś moim bratem i po prostu cię zabije. Ona jest moją dziewczyną i masz traktować ją z szacunkiem.
-Szacunkiem?? Proszę cię nie rozśmieszaj mnie tyle co byłeś na nią wkurzony i sam podobnie ją nazywałeś a teraz wielki obrońca się znalazł.- Zacisnęłam zęby na samą myśl o tym jak  Luke mógł o mnie mówić. Nie miałam mu tego za złe w końcu to ja nieźle nabroiłam i zasłużyłam sobie na to, ale ciężko mi było wyobrażać sobie taką sytuację, w której przestał mnie bronić i przeszedł na stronę brata. Poczułam pieczenie szwów ale starałam się je zignorować, miałam teraz ważniejsze sprawy na głowie niż mój stan zdrowia.
-Mam dla ciebie jedną dobrą radę, z łaski swojej zrozum w końcu że nie jestem już małym dzieckiem i raz na zawsze odpieprz się od mojego życia- głos Luke'a brzmiał coraz groźniej martwiłam się o to czy zaraz nie rzuci się na Beau.
-Miałem cię za trochę mądrzejszego niż Jai'a, ale widzę że jesteś jeszcze głupszy dobrze wiesz jak skończyła się jego historia, naprawdę chcesz pchać się w coś takiego i narażać życie całej reszty. - Nagle wszystko do mnie dotarło Luke będąc ze mną narażał nie tylko siebie ale ich wszystkich. Ja nie mogłam pozwolić sobie na to żeby przeze mnie coś im się stało. Ból w brzuchu nasilił się do tego stopnia, że nie dałam rady ustać na nogach. Położyłam się na zimnej podłodze i przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej. Skupiłam się na kontrolowaniu własnego oddechu przez co nie słyszałam dalszego ciągu rozmowy.
-Jess co ci jest??-usłyszałam nad sobą zatroskany głos mojego chłopaka.
-Boli- tylko tyle dałam radę z siebie wydusić. Najdelikatniej jak tylko portafił podniósł mnie z ziemi i wziął na ręce. Wtuliłam się w niego zaplatając ręce na jego szyi, może to było dziwne ale czując przy sobie jego obecność, czując jego zapach ból nieco zelżył, nie mogłam powiedzieć że zupełnie przestałam go czuć ale mój mózg zajął się zupełnie czymś innym, przez co było mi dużo lepiej. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej słuchając bicia jego serca, uwielbiałam to robić, sama nie wiem dlaczego. Przy wchodzeniu po schodach delikatnie kołysał moim ciałem. Kiedy położył mnie na łóżku ból wrócił ze zdwojoną siłą, nie dawałam rady udawać że nic się nie dzieję, zwiałam się z bólu nie mogąc nad sobą zapanować.
-Daj rękę- usłyszałam jego głos. Doskonale wiedziałam o co chodzi, nie chciałam brać narkotyków, ale ufałam mu, wiedziałam że nie zrobiłby nic co miałoby mi zaszkodzić. Wykonałam jego polecenie, ale odwróciłam głowę, nigdy nie lubiłam zastrzyków ani igieł. Po kilku sekundach zaczęło robić się coraz lepiej, ból opuszczał moje ciało a ja mogłam w końcu normalnie oddychać. Luke wciąż patrzył na mnie lekko zdenerwowany, kiedy przyjrzałam się mu uważniej zobaczyłam że miał rozciętą wargę. Czyli jednak się pobili, no jasne a jakby inaczej.
-Pobiłeś się z Beau??- pokiwał głową i mimowolnie się uśmiechnął, nie rozumiałam co bawiło go w tej sytuacji.
-To nic takiego, mała męska sprzeczka, za to ty napędziłaś mi niezłego stracha, ale z tego co widzę to czujesz się już dużo lepiej- uniósł jedną brew w pytającym geście.
-Tak czuje się lepiej, ale jak mogłeś pobić się z własnym bratem?? To wszystko moja wina, to przeze mnie cały czas się kłócicie- spoważniał spuszczając wzrok, to była moja wina i ja doskonale o tym wiedziałam.
-To nie tak, ja kłóciłem się z nim jeszcze przed twoim pojawieniem się w moim życiu, on po prostu chce mnie kontrolować na każdym kroku, zachowuje się jakby chciał mnie mieć na wyłączność. Do tej pory miałem wiele dziewczyn i nigdy nie robił mi z tego powodu żadnych problemów, dopiero kiedy ty się pojawiłaś zaczął takie cyrki. Może to dlatego że traktuje cię inaczej, do tej pory nigdy na nikim mi tak nie zależało i właśnie to denerwuje Beau, przestaje mieć nade mną kontrolę. Ale ja też dzięki temu zdałem sobie z czegoś sprawę powinienem zacząć życie na własną rękę a nie pod okiem nadopiekuńczego starszego brata, dlatego kiedy tylko lepiej się poczujesz znajdziemy dom tylko dla nas, taki w którym w końcu nikt nie będzie nam robił żadnych wyrzutów tylko ty i ja. Co ty na to??-
Przez dłuższą chwilę milczałam, on nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo byłam szczęśliwa, bycie z nim sam na sam w naszym domu, to było jak najpiękniejsze marzenie które wkrótce miało się spełnić. Miałam ochotę skakać po całym pokoju, ale wiedziałam że w moim stanie to nie byłby najlepszy pomysł. Zawiesiłam się na jego szyi przytulając się do niego najmocniej jak tylko potrafiłam.
-Czyli mogę wywnioskować że mój pomysł ci się spodobał.
-Żartujesz?? Nie wyobrażam sobie nic lepszego.
-Dobrze, dobrze ale teraz odpoczywaj.
-Niech ci będzie- oderwałam się od niego i popatrzyłam mu w oczy.- Ale pod jednym warunkiem- zmarszczył brwi przyglądając mi się podejrzliwie.
-Jakim??
-Zostaniesz tu ze mną- roześmiał się zmuszając mnie do położenia się na łóżku.
-Wiesz że czasem jesteś nieznośna??
-Wiem, wiem- położył się za mną obejmując mnie ramionami. Teraz mogłam iść spać, w końcu byłam bezpieczna.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chyba coraz mniej osób to czyta, zastanawiam się czy w ogóle jest sens dalej pisać. Jeśli czytacie komentujcie, każda opinia jest dla mnie ważna.

4 komentarze:

  1. Świetny :)
    Przepraszam , że nie komentowałam poprzedniego , ale się poprawię .
    Nie waż mi się nic usuwać czy zawieszać !!
    Bo będę płakać :(

    OdpowiedzUsuń
  2. czyyyytam cały czas! czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie usuwaj,ani nic
    Blog jest genjalny
    Czytam dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialnie piszesz i nieważ mi się usówać bloga bo będę cię w snach nawiedzać !!!
    Hahahahaha Xd nie no jaja sb rb , ale na prawdę blog jest genialny i musisz go kontynuować .
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń