niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 19

Obudziłem się ale nie otwierałam oczu, nie chciałam pokazywać mojemu oprawcy że odzyskałam przytomność. Delikatnie poruszyłam dłońmi ale były związane, dokładnie tak jak myślałam, powtórzyłam czynność ze stopami z tym samym rezultatem. Słyszałam jak ktoś w pomieszczeniu bierze głęboki oddech.
-Widzę że śpiąca królewna wreszcie się obudziła.
Stwierdziłam że dalsze udawanie nie ma już większego sensu. Uchyliłam oczy, pierwsze poraziło mnie jaskrawe światło dopiero później zobaczyłam pochylającą się nade mną postać. Chciałam zacząć krzyczeć, albo chociaż wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, ale moje usta zaklejone były taśmą.
-Nie tak prędko malutka, myślałaś że od razu będzie ci można wszystko??-Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do światła przyglądnęłam się mu uważniej. Jego czarne włosy i zacięte rysy twarzy coś mi przypominały, zupełnie jakbym już gdzieś go kiedyś widziała. Jego głos też wydawał się znajomy, pomimo wytężenia pamięci nie wiedziałam skąd mogę go znać. -Pierwsze muszę być pewien że będziesz grzeczna.
Zebrałam w sobie siły i usiadłam na twardej podłodze na której do tej pory leżałam. Przyłożył rękę do mojego policzka i zaczął go delikatnie głaskać. Odruchowo odwróciłam głowę odsuwając się od niego.
-Skoro nie podobają ci się takie pieszczoty mogę trochę zmienić taktykę-patrzyłam na niego  narastającym przerażeniem, wymierzył mi siarczysty policzek a w ustach poczułam smak krwi.
-Mam nadzieję że to bardziej ci pasuje, bo w najbliższym czasie i tak nie będziesz miała wyboru- spojrzałam na niego podejrzliwie. Strach powili ze mnie ustępował, mógł mnie zabić przecież i tak nie miałam dla kogo żyć, w jego miejsce pojawiła się ciekawość, nie rozumiałam dlaczego mnie tu trzyma i jakie ma wobec mnie zamiary. Cały czas przeszukiwałam moją pamięć usiłując dopasować jego rysopis do kogokolwiek. Bez skutku.
-Pewnie nawet mnie nie pamiętasz, nie wiesz kim jestem??-potwierdziłam jego podejrzenia kiwnięciem głowy.
-Dobrze więc opowiem ci wszystko ze szczegółami. A więc jestem Anthony dla przyjaciół Tony, ale ty raczej do przyjaciół nie należysz, jestem handlarzem narkotyków, przemytnikiem broni, i biorę udział w nielegalnych wyścigach. Ale twój kochaś i ta jego banda idiotów cały czas przeszkadzają mi w interesach, odbierają odbiorców, przekupują wspólników, jednym słowem zachodzą mi za skórę. A nikomu takie rzeczy nie uchodzą płazem, więc postanowiłem ich wykończyć. Razem z moją dziewczyną wymyśliłem genialny plan, miała wkupić się w ich łaski i rozkochać w sobie Jai'a zawsze był naiwny więc był najłatwiejszym celem, za pierwszym razem jednak udało jej się jedynie go postrzelić, musieliśmy ponowić próbę. -Kiedy poskładałam w głowie wszystkie fakty i zrozumiałam że w jego historii chodzi o Nathalię zrobiło mi się słabo, świat zawirował prze moimi oczami. Przełknęłam głośno ślinę żeby pozbyć się kuli w moim gardle. - Lecz wtedy w ich domu pojawiłaś się ty, musiałem sprawdzić kim jesteś, właśnie dlatego zapisałem się do twojej szkoły. Wiedziałem że nie jesteś groźna ale nie potrzebowaliśmy żadnych świadków. Nathalia miała załatwić sprawę, okazało się to prostsze niż przypuszczałem, wystarczyło że przespała się z Luke'iem a zniknęłaś z ich życia.- Nagle przypomniałam sobie skąd go pamiętam to on był chłopakiem z mojej szkoły który oskarżył mnie o wplątanie się w kryminał, wszystko zaczęło układać się w logiczną całość.- Kiedy mi uciekłaś byłem pewien że wrócisz do domu, jesteś typem kujona któremu w głowie tylko nauka, ale myliłem się, na moje nieszczęście myliłem się. Poszłaś do nich i to akurat wtedy kiedy Nathalia wykonywała nasz plan. Myślę że już podejrzewasz dlaczego tu jesteś??
Posłałam mu spojrzenie pełne nienawiści, sama czułam wyrzuty sumienia, nigdy nie planowałam nikogo zabijać. Gdyby ona nie zagrażała osobom które kocham nic by się nie stało.
-Zemsta będzie słodka, odebrałaś mi moją kobietę, moją narzeczoną. Na szczęście umarła szybko, bez bólu twoja kula trafiła prosto w serce.-Jego głos był do tego stopnia wypełniony goryczą, że przez chwilę zrobiło mi się go szkoda, nie wyobrażałam sobie sytuacji w której musiałabym żyć bez Luke'a, na pewno też szukałabym zemsty.- Ty nie będziesz miała tyle szczęścia, przygotowałem dla ciebie długą śmierć, w męczarniach-całe moje współczucie wobec niego zupełnie zniknęło. -Chcę żebyś błagała mnie o śmierć, żebyś błagała mnie o to żebym do ciebie strzelił. Wtedy uczynię to z wielką przyjemnością.- Odsunął kosmyk moich włosów za ucho.- Nie sądzisz że to piękny plan??
Jednym gwałtownym ruchem zerwał taśmę z moich ust. Poczułam ból, ale byłam tak wściekła że od razu go zignorowałam.
-Nigdy ci się to nie uda, a wiesz dlaczego?? Luke po mnie przyjdzie, a wtedy to ja będę bardzo szczęśliwa kiedy będę mogła do ciebie strzelić.
Zaśmiał się głośno i popatrzył mi prosto w oczy, jeszcze nigdy u nikogo nie widziałam tak kamiennych oczu, były zupełnie niewzruszone, na próżno było w nich szukać jakichkolwiek ludzkich uczuć.
-Nie  myślałem że jesteś aż tak naiwna, ale najwyraźniej się myliłem. Naprawdę myślisz że on po ciebie przyjdzie??-kolejny raz się zaśmiał. -Posłuchaj mnie byłaś dla niego tylko jednorazową przygodą, chciał się tylko dobrać do twoich majtek i to jest prawda, jestem pewien że teraz zalicza kolejną laskę i nawet o tobie nie pamięta.
Nie oderwałam się, za bardzo bałam się że to co powiedział jest prawdą w końcu tej nocy zastałam go z inną, myśl o tym że mógł mieć rację była jednak dla mnie zbyt drastyczna, oznaczało by to odebranie ostatniej nadziei, ostatniej nadziei na przeżycie.
-A teraz lepiej przejdźmy do rzeczy-zbliżył się do mnie ponownie zaklejając mi usta. Bałam się tego co nadejdzie, tego co dla mnie przygotował. Zdawałam sobie sprawę z tego że on nie ma litości. Zamknęłam oczy nie chcąc patrzeć na to co się ze mną dzieje. Zaczął mnie bić i kopać, bez opamiętania, podniosłam związane ręce i starałam się zasłaniać głowę. Najbardziej bolały ciosy w brzuch, po którymś z kolei straciłam przytomność i byłam za to bardzo wdzięczna.

Od tamtego dnia minął ponad tydzień, według moich obliczeń. Każdy dzień mojego więzienia wyglądał podobnie, moje bolesne sesje dostawałam dwa razy dziennie rano i wieczorem przynajmniej tak mi się wydawało, bo w pokoju bez okien ciężko było to ocenić. Nie po każdej sesji traciłam przytomność jeśli to się nie stało starałam się pogrążyć w swego rodzaju letargu, zrobić coś żeby nie czuć bólu, ale on był sprytniejszy i wiedział jak przedostać się do mojej świadomości. Nie miałam się czemu dziwić prawie całe moje ciało pokrywały fioletowo-niebieskie plamy. Coraz bardziej traciłam siły, moje ciało było wykończone od przeszło tygodnia nic nie jadłam, przez ten cały czas dostałam jedynie dwie butelki wody, on nie chciał mnie zabić, chciał mnie złamać psychicznie.
Jednak ani bicie ani głód nie były najgorsze, najgorsze było to, ze straciłam już nadzieję. Zdawałam sobie sprawę z tego że jeśli Luke by mnie szukał na pewno już dawno by tu był. Wniosek z tego nasuwał się sam. On na prawdę mnie nie kochał i już o mnie zapomniał. Ta świadomość odbierała mi resztkę chęci do walki o moje życie. Nawet kilka razy chciałam go już poprosić żeby z tym skończył, byłam gotowa błagać żeby mnie zabił, jednak za każdym razem coś mnie od tego powstrzymywało.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Luke~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Od jej zniknięcia minęło dokładnie 10 dni, 15 godzin, 47 minut i 20 sekund, czy miałem już obsesję?? Chyba tak. Świadomość tego że nie wiem gdzie jest, co robi i przede wszystkim czy jest szczęśliwa powodowała obłęd i to że nie mogłem myśleć o niczym innym. Przeszukałem całe miasto, każdy zakamarek, każdą najmniejszą uliczkę i nie znalazłem nawet najmniejszego śladu. Ja który od dziecka byłem szkolony do wyszukiwania wszelkich śladów i likwidowania wrogów , nie mogłem sobie poradzić. Z doświadczenia wiedziałem że każdy zastawia jakiś trop musiałem tylko go znaleźć. Wstałem z łóżka i ubrałem szare dresy które same zaczęły się ze mnie zsuwać, jasne jak zawsze kiedy się denerwowałem nie mogłem jeść. Zszedłem na dół naciągając na siebie koszulkę. Kuchnie odwiedziłem tylko po to żeby nalać sobie soku. Usiadłem na kanapie ze szklanką w ręce. Chciałem odpocząć i ułożyć sobie plan dzisiejszych poszukiwań. Nie miałem zamiaru się poddawać, to nie było w moim stylu. Do pokoju wszedł Beau, po jego minie stwierdziłem że znowu czeka mnie trudna rozmowa, usiadł obok mnie na kanapie.
-Luke martwię się o ciebie- rzuciłem mu lekceważące spojrzenie, nie wierzyłem w te jego bajeczki. -To trwa już za długo powinieneś zacząć w końcu normalnie żyć. Pomyśl nad tym czy to co się stało nie jest dobre, ona i tak nie pasowała do naszego świata była od nas inna, była dla nas zagrożeniem-przerwał na chwilę. -Prawie tak jak Nathalia. Słyszałem że ona kolejny raz tylko udawała podobno Tony szaleje, myślę że będziemy mieć z nim problem. Będzie chciał się zemścić za jej śmierć.
Nagle jakby mnie olśniło, jak mogłem wcześniej o tym nie pomyśleć, to ona ją zabiła, już wiedziałem gdzie jest. I musiałem się tam znaleźć jak najszybciej.

3 komentarze: