niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 15

Poczułam dotyk czyichś zimnych palców na policzku, niechętnie otworzyłam zaspane oczy.
-Dzień dobry śpiąca królewno-usłyszałam głos mojego przyjaciela, byłam pewna że wciąż śnię.
-Jai obudziłeś się?? -zapytałam zszokowana podnosząc się z łóżka na którym oparta spałam. W moim otoczeniu nic się nie zmieniło, chłopak wciąż leżał na sali szpitalnej podpięty do pikających urządzeń. Nie byłam w stanie stwierdzić ile czasu minęło od kiedy tu weszłam.Właściwie zmieniło się tylko jedno, nie był już nieprzytomny, wpatrywał się we mnie swoim jak zawsze rozbawionym wzrokiem.
-Nie martw się, nie pozbędziecie się mnie tak łatwo.
-Zgłupiałeś??-denerwowało mnie jego lekceważące podejście do tego jak blisko był śmierci.-Nawet nie wiesz jak mnie nastraszyłeś, kiedy leżałeś w kałuży krwi a ona do ciebie mierzyła-do moich oczu mimowolnie napłynęły łzy.-Myślałam że to już koniec -dodałam ciszej.
-Ej, spokojnie nic mi nie jest-spochmurniał nieco, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu.
-Właśnie widzę- rzuciłam sarkastycznie, nic nie odpowiedział, leżał z nieobecnym wzrokiem wbitym w sufit.
-Jak ci się udało powstrzymać ją od zabicia mnie- zamarłam ściskając mocniej jego dłoń, nie chciałam mu teraz o tym mówić, nie kiedy mogło mu się od tego pogorszyć. Spojrzał na mnie pytająco. Byłam pewna że już wiedział, wyczytał wszystko z mojej twarzy.
-Przepraszam- wyszeptałam.-Ja naprawdę nie chciałam, to był impuls,musiałam to zrobić, miałam przy sobie broń, nie umiem najlepiej celować , po prostu strzeliłam, ale ja nie chciałam, naprawdę nie chciałam jej zabić.-zaczęłam się chaotycznie tłumaczyć, nie byłam w stanie zapanować nad tonem mojego głosu. Przyciągnął mnie do siebie, przytuliłam się do niego delikatnie uważając aby nie sprawić mu bólu. Zamarłam czują zniewalający zapach jego skóry.
-Spokojnie to nie woja wina-wyszeptał.-To ona, to ona jest wszystkiemu winna- westchnął ciężko, czułam jak jego klatka piersiowa delikatnie się unosi. Przycisnął mnie do siebie mocniej. -Od początku wiedziałaś- przerwał na chwilę.-Od razu wiedziałaś jaka ona jest, powinienem był cię posłuchać, wtedy nie doszło by do tego wszystkiego.-W jego głosie wyczułam jak wielkie ma poczucie winy.
-Przestań tak mówić, byłeś po prostu zakochany. Z miłości robi się różne głupie rzeczy, ale to nie znaczy że masz się obwiniać. Sam widzisz co ja robię przez to że jestem zakochana, mieszanie się w sprawy gangów nie jest najmądrzejsze z mojej strony a mimo wszystko to robię.
-To coś innego, przynajmniej nie narażasz tym innych, a ja, przeze mnie Beau jest ranny-pierwszy raz od dłuższego czasu od warzyłam się spojrzeć na jego twarz, łzy w jego oczach zupełnie zbiły mnie z tropu, nie mogłam znaleźć odpowiednich słów żeby przemówić mu do rozumu.
-Nie możesz się...-zaczęłam ale przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi. Odruchowo spojrzałam w ich stronę. Luke wydawał się lekko zszokowany sytuacją którą zastał, właściwie nie dziwiłam się mu to nie wyglądało na zwykłe przyjacielskie stosunki.
-Jessica chodź ze mną idzie tu policja lepiej żeby nas tu nie spotkali-podniosłam się niezdarnie i podążyłam za chłopakiem. Złapał mnie za rękę ciągnąc przez niekończący się gąszcz szpitalnych korytarzy.Wiedziałam że jest zły, ale nie miałam pojęcia dlaczego.
-A co z Jai'em przecież pójdą do niego.
-Spokojnie on wie co ma mówić, poradzi sobie.
Stanęliśmy przed drzwiami do magazynu w którym sprzątaczki chowały swoje przybory. Otworzył drzwi i kazał mi wejść do środka. Posłusznie wykonałam jego polecenie nie chcąc denerwować go jeszcze bardziej. Zamknął nas od środka, zaciskał zęby, robił to zawsze kiedy był wściekły.
-O co chodzi?? Dlaczego jesteś na mnie zły??-starałam się zabrzmieć jak najbardziej naturalnie i łagodnie chociaż wkurzał mnie tym, że robi jeszcze więcej kłopotów wtedy kiedy mamy ich pod dostatkiem.
-O co mi chodzi tak??- mówił cicho, ale w tonie jego głosu było słychać że ledwo nad sobą panuje.- Wydaje mi się że w czymś wam przeszkodziłem wchodząc do sali-nie mogłam w to uwierzyć on naprawdę myślał, że mnie łączy coś z Jai'em, przecież to niedorzeczne.Chciałam coś powiedzieć ale uciszył mnie gestem dłoni. -Wiem że jest ode mnie lepszy zawsze tak było, to on był zawsze tym lepszym dzieckiem, zdolniejszym, grzeczniejszym. Nawet teraz jest ode mnie lepszy potrafi się lepiej kontrolować i nie jest agresywny. Rozumiem dlaczego wolisz jego.-Nie chciałam żeby dłużej tak uważał musiałam mu udowodnić, że się myli, że tylko on jeden się dla mnie liczy. Złapałam za jego koszulkę i przyciągnęłam go do siebie z całej siły, za uwarzyłam że był lekko zdezorientowany moim zachowaniem, ale zignorowałam to wpijając się w jego usta. Teraz byłam już pewna co do niego czuje, byłam pewna że już nigdy z nikim nie poczuje się tak jak z nim, właśnie teraz, nasz związek nie miał należeć do najłatwiejszych ale byłam pewna że jestem w stanie zrezygnować dla niego z całego mojego życia. Jego wargi smakowały niesamowicie, zresztą jak zawsze, był w stanie odebrać mi nimi resztki rozsądku. Przez to jak dotykał mojej skóry dostawałam gęsiej skórki, moje ciało domagało się jedynie jego bliskości, chciałam zapomnieć o całej rzeczywistości i dać się ponieść tej chwili, byłam gotowa pozwolić mu na wszystko. Jednak coś w mojej podświadomości na to nie pozwalało, im bardziej chciałam zagłuszyć ten głos, tym głośniejszy się stawał.
-Luke-wyszeptałam, sama nie wierzyłam sobie, że chce to przerwać. Oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy.-Nie tutaj i nie teraz proszę. -Przewrócił oczami zagryzając dolną wargę.
-Dlaczego zawsze mi to robisz?? Prowokujesz mnie a później przerywasz w takim momencie.- Zbliżył usta do mojego ucha.-Wiesz że to dla mnie jak tortura -wyszeptał po czym pocałował mnie namiętnie, kiedy zaczęłam odwzajemniać jego pocałunek przerwał go brutalnie. To miałam być dla mnie nauczka, teraz zrozumiałam jak bardzo denerwujące musi być dla niego to, że zawsze mu się wymykam.
Stałam nieruchomo usiłując dojść do siebie, Luke otworzył drzwi i rozejrzał się po korytarzu.
-No dobrze droga wolna możemy iść-nie czekając na moją odpowiedź złapał mnie za rękę, dotarliśmy na miejsce, miał rację w pobliżu nie było widać żadnych policjantów. Oparł mnie o drzwi, uśmiech ani na chwilę nie schodził z jego twarzy.
-Idź tam pożegnaj się z nim, bo jedziemy do domu.
-Nie boisz się mnie tam samej wpuszczać??-zapytałam uśmiechając się zalotnie.
-Nie nie boję a wiesz dlaczego??- kolejny raz złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, odbierając mi trzeźwe myślenie. -Bo jesteś moja i tylko moja.
Otworzył drzwi, weszłam do środka ledwo zdając sobie sprawę z tego co się wokół mnie dzieje. Ocknęłam się dopiero widząc Jai'a. Usiadłam na krześle stojącym przy łóżku.
-I jak lepiej ci już- zapytałam z troską w głosie.
-Tak była tu policja ale ich spławiłem powinni dać nam spokój przynajmniej na razie. -Byłam szczęśliwa że jest mu lepiej, ale męczyła mnie jeszcze jedna sprawa, powinien pogodzić się ze swoim bratem.
-Luke czeka za korytarzu-zaczęłam niepewnie.- Myślę, że powinniście ze sobą porozmawiać.-Odwrócił głowę wbijając wzrok w okno.
-A ja myślę że nie mam o czym z nim rozmawiać- westchnęłam ciężko.
-Posłuchaj mnie masz prawo zrobić co zechcesz ale to twój brat, powinniście się pogodzić. Chyba nie pozwolisz na to żeby ona was poróżniła. Ja dałam radę mu wybaczyć, chociaż myślałam, że nigdy do tego nie dojdzie, ty też powinieneś spróbować.-Widziałam że jego upór się łamie, nie był już tak pewny swego i właśnie o to mi chodziło. Wyszłam z sali, na korytarzu czekał już na mnie Luke, wstał kiedy usłyszał otwierające się drzwi.
-Myślę że powinieneś do niego wejść, musicie sobie wyjaśnić kilka rzeczy- wszedł do środka nie odzywając się do mnie ani słowem. Usiadłam na krzesełku, z niecierpliwością czekając na ponowne otwarcie się drzwi.

2 komentarze:

  1. Jak słodko
    No i Jai się obudził !! Juupi xD
    Czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  2. Super
    Luke to zazdrośnik
    szkoda ze nic nie bylo o Beau I jego stanie
    czekam na nn

    OdpowiedzUsuń