czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział 45

Luke wyszedł ze szpitala dwa tygodnie temu, okazało się że jak zwykle miał więcej szczęścia niż rozumu i nic poważnego mu się nie stało. Ale po mojej głowie wciąż błądziły myśli, bałam się że któregoś razu może mu zabraknąć chociaż odrobiny tego szczęścia, kiedy przemyślałam to ile razy groziło mi śmiertelne niebezpieczeństwo ile razy lądowałam w szpitalu odkąd go poznałam. Wyznaczyłam sobie nowy cel, być może niemożliwy do zrealizowania, ale ja lubiłam bezsensowne plany. Postanowiłam nauczyć go życia bez wyścigów, bez ciągłego narażania się i balansowania na krawędzi. Musiałam w kilka miesięcy zmienić go w odpowiedzialnego ojca, który poradzi sobie z samotnym wychowywaniem dziecka, uśmiechnęłam się sama do siebie, porywałam się z motyką na słońce i musiałam wygrać tą wojnę. Tak właśnie to będzie prawdziwa wojna, mój ukochany uzależniony od adrenaliny chłopak na pewno nie podda się bez walki.
Zajechałam na pojazd przed domem i wyciągnęłam zakupy z bagażnika, jak na razie to ja zajmowałam się domem, chociaż uzmysłowienie mu tego że powinien odpoczywać i nie przemęczać się przynajmniej dopóki do końca nie wyzdrowieje to jak mówienie do ściany, on jest uparty jak osioł, a może i gorzej.
Na klamce wejściowych drzwi zawieszony był mały pluszowy miś. Zmarszczyłam brwi i przeczesałam wzrokiem okolice, chyba zaczynałam być nadwrażliwa, zawsze spodziewałam się tego że ktoś może mnie śledzić, zupełnie irracjonalne uczucie a jednak nie umiałam go przezwyciężyć. Otworzyłam drzwi i niepewnie weszłam do środka, odłożyłam zakupy na półkę w przedpokoju i ruszyłam w głąb domu.
-Luke wróciłam gdzie jesteś??- zawołałam, ale nie usłyszałam żadnej odpowiedzi.
A może moje nierealne obawy tym razem się sprawdziły, ciarki przeszły mi po plecach na samą myśl że coś mogło stać się Luke'owi. Na schodach zobaczyłam kolejnego pluszaka, wzięłam głęboki oddech biorąc go do ręki. Co to w ogóle miało znaczyć?? To jakaś zabawa?? Jeśli tak to zupełnie nie śmieszna. Trop z kolejnych zabawek doprowadził mnie przed drzwi pokoju z którego nigdy nie korzystaliśmy, stał pusty i czekał na to aż ktoś w końcu zaangażuje się w jego urządzenie. Zagryzłam wargę i otworzyłam drzwi, to co zobaczyłam zupełnie zaparło mi dech, pokój był gotowy, pomalowany beżową farbą, z idealnie dopasowanymi kremowymi meblami, nad łóżeczkiem stojącym w rogu wisiała karuzela z małymi pluszowymi zwierzątkami. Jednak najbardziej moją uwagę przykuł Luke stający na środku pokoju w czarnym garniturze, chyba nigdy w życiu nie widziałam go tak eleganckiego. Musiałam zrobić przedziwną minę bo uśmiechnął się triumfalnie podchodząc do mnie, złapał mnie za ręce i wprowadził do pokoju, byłam mu wdzięczna że to zrobił bo chyba z wrażenia nie czułam już własnych nóg. Rozejrzałam się po pokoju, aż wreszcie natrafiłam na jego oczy, przyglądał mi się z taką fascynacją jakby widział mnie po raz pierwszy, a jego oczy miały czysty czekoladowy kolor i zupełnie niesamowity wyraz. Chciałam mu zadać tyle pytań, ale głos jakoś grzązł mi w gardle.
Jego usta delikatnie dotknęły moich i połączył nas w coraz to bardziej namiętnym pocałunku. Doskonale wiedział jak rozproszyć wszystkie moje myśli. Kiedy wreszcie odzyskałam oddech postanowiłam wyjaśnić dręczące mnie kwestie.
-Jak?? Kiedy ty to wszystko zrobiłeś??
Starałam się nie spuszczać go z oka i pilnować na każdym kroku, przecież zobaczyłabym gdyby znikał na kilka godzin w pustym pokoju. Miałam wrażenie że zwariuje, mój mózg działał na najwyższych obrotach, a mimo wszystko nic z tego nie rozumiałam.
-Mam swoje sposoby- zaśmiał się. -I od razu się tłumacze nie przemęczałem się, przysięgam że na siebie uważałem.
-Akurat- wyrwało mi się zanim zdążyłam się powstrzymać. Najwyraźniej go rozbawiłam bo parsknął śmiechem.
-Widzę że jak zawsze mi wierzysz- starał się udawać obrażonego, ale nie mógł powstrzymać się od śmiechu. -Czyli że ci się podoba??
Nie rozumiałam po co w ogóle pytał, wydawało mi się że moja reakcja była już dość jasnym komunikatem. Przygryzłam wargę ale do moich oczu i tak napłynęły łzy, w ostatnim czasie częściej dawałam się ponosić emocjom, wzruszałam się przynajmniej kilka razy dziennie, ale teraz nie umiałam nawet określić tego co czułam.
-To... to jest niesamowite.
Zarzuciłam ręce na jego szyję i mocno się do niego przytuliłam, nie chciałam o tym myśleć ale kolejny raz dopadły mnie wyrzuty sumienia, nie czułam się dobrze ukrywając przed nim coś tak ważnego jak moja choroba, ale wiedziałam że tak będzie lepiej. Postanowiłam i miałam zamiar wytrwać w tym postanowieniu.
-Cieszę się że ci się podoba, ale to dopiero początek niespodzianek.
Przymrużyłam oczy kiedy złapał mnie za ręce, od pewnego czasu nie bałam się już jego niespodzianek, właściwie nie bałam się ich odkąd przestał brać narkotyki, ale teraz ciekawość wyżerała mi dziurę w żołądku.
Uklęknął na jedno kolano ani na chwilę nie zrywając naszego kontaktu wzrokowego. Jak każda dziewczyna w takim momencie pomyślałam tylko o jednym, ale to nie było możliwe, Luke był inny, nigdy nie zależało mu na formalizowaniu związku. Chociaż w mojej głowie zapaliła się mała iskierka, ostatnio zadziwiał mnie na każdym kroku więc dlaczego miałby nie zrobić tego teraz??
-Przez ostatnie wydarzenia dużo zrozumiałem, chyba wreszcie zacząłem dorastać i patrzeć na pewne rzeczy z zupełnie innej perspektywy. Zanim pojawiłaś się w moim życiu było mi dobrze, a przynajmniej tak mi się wydawało, nie byłem do nikogo przywiązany nie miałem żadnych zobowiązań. A za najważniejsze uważałem to, że nie muszę się o nikogo troszczyć, w moim świecie byłem tylko ja i właśnie to się liczyło. Ale ty wszystko zmieniłaś, na początku buntowałem się przeciwko tym zmianom, bałem się ich, w moim świecie przywiązanie zawsze oznaczało słabość. Od kiedy się pojawiłaś czułem że nic już nie będzie takie samo, czułem że przede wszystkim muszę cię chronić, zapewnić ci bezpieczeństwo, i to bez względu na to czy będziesz ze mną czy nie. Dawałem plamę, i to nie jeden raz, wreszcie sam stałem się dla ciebie zagrożeniem, czułem się jak potwór krzywdząc to co najbardziej kocham. Teraz dzięki temu wszystkiemu jestem już inny, i przysięgam ci że zrobię wszystko żebyś była szczęśliwa i wreszcie dostała to na co tak na prawdę zasługujesz. Zaczynając od teraz. -Wyjął z kieszeni malutkie czerwone pudełeczko i otworzył je ukazując srebrny pierścionek z błyszczącym brylantem. -Jessico Emilio Evans czy uczynisz mnie najszczęśliwszym facetem na świecie i zostaniesz moją żoną??
Spojrzał na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami z taką ufnością że nie umiałam się temu oprzeć.
Przygryzłam wargę z nerwów, zaczynało robić mi się słabo, z jednej strony nie posiadałam się przez to z radości, była tak ogromna że mogłabym przenosić nią góry, albo nauczyć się latać, ale na drugim końcu szali stało coś czego nie umiałam zidentyfikować, napajało mnie niepokojem i coraz bardziej przeciągało na swoją stronę. Nie rozumiałam dlaczego to czułam, dlaczego czułam się źle?? W mojej głowie pojawiła się blokada uniemożliwiająca mi logiczne postrzeganie sytuacji, wiedziałam że sama jestem temu winna, ten niepokój to po prostu świadomość że nie chce zaczynać naszego małżeństwa od kłamstwa, no może nie kłamstwa, ale na pewno ukrywania prawdy. Zrozumiałam że cisza trwa o kilka sekund za dużo, szybko przekalkulowałam najważniejsze fakty. Kocham go i nic tego nie zmieni, a już na pewno nie jakaś głupia choroba, w końcu miłość to oszczędzanie drugiej osobie cierpień, więc postępuje właściwie. Podniosłam samą siebie na duchu i upewniłam w tym co właśnie chciałam zrobić.
-Tak Luke wyjdę za ciebie- powiedziałam na tyle pewnym głosem ile tylko dałam radę. Naprawdę byłam tego pewna, byłam pewna jego i mnie aż do końca.
Założył mi pierścionek na palec i wziął tak mocno w objęcia że zupełnie się w nim zatopiłam, czułam że łzy spływają mi po policzkach, ale nie umiałam ustalić dlaczego, czułam się zupełnie skołowana, ale szczęśliwa, przede wszystkim szczęśliwa.
-Miałem nadzieję że to powiesz -wyszeptał z twarzą wciąż wtuloną w moje włosy.- A teraz chodź-złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą na dół. Wariat, zupełny wariat, już od dawna wiedziałam że mu odbiło, ale nie miałam pojęcia że aż do tego stopnia.
-Mogę wiedzieć gdzie teraz idziemy?? -zapytałam udając poirytowaną, ale naprawdę bawiła mnie ta jego zabawa, lubiłam kiedy mnie zaskakiwał.
-Mówiłem ci że to nie koniec niespodzianek.
-A zaręczyny przypadkiem nie były drugą niespodzianką??
-Racja-podrapał się po głowie, przygryzając wargę. Uwielbiałam kiedy to robił wyglądał wtedy jak typowy buntownik, który jest tak pewny swego uroku, że każda kobieta traci przy nim głowę. O tak to właśnie była definicja mojego chłopaka, a właściwie to narzeczonego, chyba trochę mi zajmie przywyknięcie do nowej rzeczywistości.
-Ale czy powiedziałem że niespodzianki skończą się na dwóch?? Uznajmy że będzie to dzień niespodzianek, co ty na to??
-Zgoda jeśli tylko wszystkie będą tak genialne jak te.
-Będą nawet lepsze -szepnął zbliżając się do mnie tak bardzo że nasze usta dzieliło zaledwie kilka milimetrów. Poczułam dreszcz na skórze spowodowany jego bliskością. Pocałował mnie, ale nasz pocałunek nie był taki jakiego się spodziewałam, ledwie musnął moje usta i znalazł się tuż przy drzwiach wyjściowych.
-Kate jest twoja-krzyknął i zniknął za drzwiami. Spojrzałam na dziewczynę która wyszła z kuchni. Uśmiechała się do mnie serdecznie a ja stałam wciąż wstrząśnięta tym co się przed chwilą wydarzyło, najpierw mi się oświadcza a teraz znika bez słowa. Tak to bardzo w jego stylu.
-On zupełnie zbzikował, chyba będę mu musiała znaleźć psychiatrę, najlepiej dobrego psychiatrę- powiedziałam bardziej do siebie niż do Kate i uśmiechnęłam się pod nosem. Na samą myśl o tym co jeszcze Luke dla mnie przygotował czułam mrowienie w brzuchu.

-Długo jeszcze??- zaczynałam się wiercić kiedy Kate robiła mi makijaż. Wmówiła mi że to Luke kazał jej pierwsze przebrać mnie w coś co tak delikatnie otulało moje ciało że prawie w ogóle tego nie czułam, a później zrobić mi makijaż jednak najgorsze w tym wszystkim było to że nie mogłam na to patrzeć. Zaraz po wyjściu Luke'a kazała mi zamknąć oczy i nie podglądać, kilka razy naprawdę poważnie nęciło mnie żeby przynajmniej podejrzeć pół okiem, ale stwierdziłam że skoro Luke nie chciał żebym to widziała to najwyraźniej miał w tym jakiś swój cel. Ciekawość zżerała mnie od środka, a ja robiłam się przez nią coraz bardziej niecierpliwa i marudna, czym chyba coraz bardziej dawałam w kość Kate, która za każdym razem kiedy się ruszałam wypuszczała głośno powietrze i groziła że jeśli się nie uspokoję nigdy tego nie skończy. Zebrałam w sobie ostatki sił i starałam się nie ruszać. Po dwudziestu minutach wreszcie oznajmiła mi że skończyła, po tonie jej głosu można było wywnioskować że jest dumna ze swojego dzieła, ja też chciałam zobaczyć to co ze mną zrobiła.
-Mogę wreszcie otworzyć oczy-zapytałam z nadzieją. Może troszkę chciałam ją wziąć na litość, ale tylko troszeczkę.
-Oczywiście że nie, i ani mi się waż podglądać bo normalnie zabije- powiedziała to tak poważnym głosem, że aż się roześmiałam.
-Wiesz co to są zwykłe tortury powinnam się za to do ciebie nie odzywać do końca życia.
Teraz to ona się roześmiała i pomogła mi wstać.
-Nie martw się kiedy zobaczysz co on dla ciebie przygotował zmienisz zdanie i wszystko mi wybaczysz.
-Nie liczyłabym na to- skwitowałam krótko.
-Dobra, dobra a teraz mnie nie denerwuj bo jeszcze wprowadzę cię prosto w ścianę.
Złapała mnie za ręce i pociągnęła za sobą.
-I tak ci tego nie wybaczę.
Nie odpowiedziała, słyszałam tylko jak usiłuje stłumić śmiech. Co ją tak bawiło?? Czy ja naprawdę byłam aż tak śmieszna?? A może miała rację i niespodzianka przygotowana przez Luka miała zrobić na mnie aż takie wrażenie że zapomnę o tym przez co musiałam tu z nią przejść. Tylko co to takiego mogło być, starałam się wytężyć myśli, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Zupełnie jakbym miała w niej czarną dziurę.
-Wsiadaj do samochodu-usłyszałam głos Jai'a tuż za plecami i niemalże dostałam przez niego zawału.
-Jai to ty??-zapytałam, chociaż doskonale wiedziałam że to on. -Nareszcie może ktoś normalny wytłumaczy mi co się tutaj dzieje.
Poczułam jego dłonie na ramionach, wsadził mnie do samochodu nie licząc się zupełnie z moją wolą.
-Przykro mi Jess, ale niczego nie mogę ci powiedzieć.
-No nie- zaprotestowałam. - I ty przeciwko mnie, nie spodziewałam się że ty też będziesz wplątany w ten spisek.
-Tak jakoś wyszło- roześmiał się i zamknął drzwi.
Super nie mogłam uwierzyć w to że Luke wszystkich przeciągnął na swoją stronę. Teraz już nie miałam szans, musiałam zdać się na nich i być posłuszną, może to trochę wbrew mojej naturze, ale ten jeden raz mogę zrobić wyjątek. W końcu komu miałabym zaufać jeśli nie moim przyjaciołom.
Droga dłużyła mi się w nieskończoność, musiałam przyznać że z zamkniętymi oczami ciężko jest ocenić odległość. Jai i Kate siedzieli z przodu i coś do siebie szeptali, ale pomimo tego że wysilałam się ile mogłam nic z tego nie rozumiałam. Po pewnym czasie przestałam już nawet próbować, zaczęłam nakręcać kosmyki włosów na palec, ale Kate od razu zareagowała i stwierdziła że zaraz zniszczę jej arcydzieło, poddałam się odchyliłam głowę i myślami wróciłam do pokoiku naszego maleństwa. Nigdy nie sądziłam że Luke okaże się być taki odpowiedzialny, prawdą było to że ostatnie czego się po nim spodziewałam to urządzenie pokoiku dla dziecka. Zmienił się, w ostatnim czasie diametralnie, podobało mi się to że przynajmniej ten jeden raz była to zmiana na lepsze, wreszcie nie musiałam się martwić o to że nawywija jakiś głupstw.
Poczułam że samochód się zatrzymuje, od razu poprawiłam się na siedzeniu i o mały włos nie rozglądnęłam się po okolicy.
-Jesteśmy na miejscu??-zapytałam, ale Jai zdążył już otworzyć mi drzwi. Podał mi rękę, ale odepchnęłam ją i wysiadłam o własnych siłach przytrzymując sukienkę żeby się o nią nie potknąć.
Zasłonił mi oczy dłońmi i lekko popchnął mnie do przodu dając mi znak że mam iść.
-Ej no nie sądzisz że to już lekka przesada?? Przecież i tak mam zamknięte oczy.
-Może i tak ale ja muszę mieć pewność.
Ruszyłam posłusznie do przodu kiedy zdałam sobie sprawę że najmniejszy opór nie ma żadnego sensu, i tak nie jestem w stanie z nim wygrać. Czułam jak bardzo był podekscytowany, aż drżały mu ręce, nigdy wcześniej nie widziałam takiej jego reakcji. Ścisnęło mnie w żołądku dokładnie w momencie w którym kazał mi stanąć, powoli odsłonił moje oczy a obraz który mi się ukazał pochodził ze snu, byłam pewna że to musiał być sen. Znajdowaliśmy się nad brzegiem morza, woda w promieniach zachodzącego słońca przybrała lekko fioletową barwę, a na środku srebrzystej plaży stał łuk z różowych i białych kwiatów. Ale nie to najbardziej przykuło moją uwagę, dużo bardziej zwróciłam uwagę na to że byli tu wszyscy którzy byli dla mnie najważniejsi. Luke najwyraźniej nie chciał brać ślubu bez swoich przyjaciół. Brać ślubu, czy to czasami nie jest niemożliwe, jeśli chodzi o nas, po tym wszystkim co przeszliśmy, po wszystkich wzlotach i upadkach mieliśmy wreszcie wyjść na prostą, zacząć nowe wspólne życie. Na samą myśl o tym bezwiednie zaczęłam iść w jego kierunku, tym razem coś przyciągało mnie do niego jeszcze bardziej niż zwykle. Kate złapała mnie za ramie i zmusiła do tego żebym na nią spojrzała.
-Ale ty jesteś narwana- roześmiała się i wcisnęła mi do ręki bukiet z tych samych kwiatów którymi ustrojony był łuk.-Ja rozumiem że nie możesz się doczekać ale powinnaś mieć jeszcze coś pożyczonego.
Rzuciłam jej nienawistne spojrzenie, jak mogła odciągać w czasie najwspanialsze wydarzenie mojego życia przez jakieś przesądy. Zdjęła bransoletkę i wcisnęła mi ją na nadgarstek.
-No dobrze teraz już chyba wszystko jest na swoim miejscu.
Nie czekałam ani chwili, nie miałam zamiaru ulegać kolejnym jej pomysłom. Zdjęłam buty i rzuciłam je na bok, miałam to zrobić zaraz w momencie w którym zdałam sobie sprawę że jesteśmy na plaży, uwielbiałam dotyk piasku na bosych stopach. Musiałam przyznać że Luke zrobił to idealnie, nie mogłam wyobrazić sobie lepszej scenerii do tego żeby wreszcie został moim mężem.
W garniturze wyglądał niesamowicie, a jego rozczochrane włosy stanowiły wprost zabójczy kontrast, nie umiałam uwierzyć w własne szczęście, z wszystkich tych wspaniałych dziewczyn z którymi się spotykał wybrał akurat mnie, to dla mnie był gotów się zmienić i rzucić wszystko czym zajmował się do tej pory. Miałam najwspanialszego mężczyznę na świecie, i nigdy w to nie wątpiłam.
Cały czas patrzyłam w jego oczy, aż do momentu w którym stanęłam obok niego i złapał mnie za dłonie, pochylił się do mnie tak blisko żeby to co mówił zostało tylko między nami.
-Pamiętasz, kiedyś obiecałem ci że zorganizuje ślub niespodziankę, wreszcie dotrzymałem słowa. Wyglądasz dziś nieziemsko, zupełnie jakbym trzymał mój prywatny kawałek nieba.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i nareszcie jest, wiem, wiem trochę to trwało i przepraszam was za to. Ale mam nadzieję że wam się podoba.
Aha i jeszcze jedno dziękuje za wsparcie podczas sesji (na szczęście wszystko zdałam), dzięki temu mogę poświęcić więcej czasu na pisanie więc rozdziały będą pojawiać się szybciej.
Całuski,
Jess

4 komentarze:

  1. codziennie wchodziłam i patrzyłam czy jest rozdział xx
    ostatni też chyba wstawiłaś 4, a patrzyłam na datę i miałam wyjść, ale zaczęłam czytać kawałek początku i ogarnęłam, że tego nie czytałam xd
    wtf. musze się ogarnąć XD
    co do rozdziału BOSKI <3
    GENIALNY
    PERFECT etc.. xd
    wszystkoooo jest słodkie i mega *.*
    i się domyśliłam, że to pewnie ślub, więc punkt dla mnie xx
    jest mega słodko, ale boje się jak Luke zareaguje, że Jess donosi ciążę, a potem umrze, żeby dziecko żyło ;c
    lepiej by było jakby z niego zrezygnowała... ona by żyła i mogliby zrobić nowe :3
    o ile by mogłą po tym...
    ewww. sama idk co lepsze xx
    jestem ciekawa co wymyślisz xx
    dobrze, że zdałaś <3 jestem dumna!
    dobra, koniec tej notki xd
    czeeekam na kolejny, bo mega jestem ciekawa co dalej xx

    OdpowiedzUsuń
  2. jeeenyyy... powiem to jeszcze raz.. JESTES FANTASTYCZNA PISARKA! czytajac to miala takie motylki z brzuchu ehhh.. <3 nie koncz tego tak szybko blagam Cie albo niech bedzie kolejna czesc! iii niech wszystko pojdzie dobrze i Jess razem z dzidziusiem beda sie miały dobrze i zadne z niich nie umrze :( czekam na nastepny rozdzial kochana:P i ciesze sie ze sesja poszla dobrze! Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże...znowu nie wiem co napisać...Może na początek, że rozdział jak zawsze genialny!!! Te niespodzianki Luka...coś niesamowitego! Tak jak pisałam pod ostatnimi 2 rozdziałami oby Jess i dziecko przeżyli i razem stworzyli cudowną rodzinkę. Mam nadzieję, że jak zakończysz to opowiadanie to zaczniesz pisać nowe albo książkę. Napewno byłaby genialna jak ta historia. Buziaki SMILE😀

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń