niedziela, 11 października 2015

Rozdział 40

Luke zrobił dokładnie tak jak obiecał, cztery tygodnie temu zniknął z mojego życia, teoretycznie wszystko powinno wrócić do normy, ale wcale tak nie było. Jego nagłe pojawienie się, coś mi uświadomiło, coś czego teraz nie byłam w stanie zagłuszyć. Przez ten cały czas łudziłam się że jeżeli uwierzę w to że mogę być szczęśliwa bez niego to na prawdę tak będzie. Nic bardziej mylnego. Potrzebowałam go bardziej niż się tego do tej pory spodziewałam, byłam od niego uzależniona prawie tak jak on od narkotyków, prawie bo on potrafił się z tym uporać, potrafił stawić czoła swoim słabościom, ja tego nie potrafiłam. Nie umiałam tak po prostu przestać o nim myśleć, przestać myśleć o kolorze jego oczu który zmieniał się w zależności od jego nastroju, o zniewalającym uśmiechu za który byłam w stanie oddać wszystko i kojącym dotyku dzięki któremu dużo łatwiej było mi uwierzyć że wszystko pójdzie po naszej myśli.
On sam nie pomagał mi w zapominaniu, dzień po naszym pożegnaniu w skrzynce na listy znalazłam plik kluczy i karteczkę z informacją że wszystko czego dorobił się w Australii teraz należy do mnie. Na początku postanowiłam że nie będę z tego korzystać, przebywanie w miejscu w którym i on kiedyś był nie mogło przynieść niczego dobrego. Jednak z biegiem czasu coraz częściej zaczynałam łapać się na tym że chciałabym usiąść za kierownicą jego samochodu, że chciałabym używać jego broni. Tak na prawdę sama nie wiem dlaczego tak było, przecież to i tak nie mogło niczego zmienić, używanie jego rzeczy nie mogło sprawić że będę bliżej niego, ale te pragnienia wreszcie stały się na tyle silne że nie umiałam się im oprzeć. Od tamtej pory wtedy kiedy najbardziej mi go brakowało jechałam tam i kładłam się w łóżku przesyconym jego zapachem, w tym samym łóżku w którym spędziliśmy ostatnią wspólną noc, wspomnienia tego jak bardzo byłam wtedy szczęśliwa może i były bolesne, ale sprawiały że wciąż tliła się we mnie nadzieja że to jeszcze nie koniec, że nasza historia wciąż trwa, tylko chwilowo jest troszeczkę inaczej niż powinno być. Nie umiałam uwierzyć w to, że to było nasze definitywne pożegnanie, to co było między nami było wciąż żywe, a to oznaczało iż prędzej czy później któreś z nas ulegnie temu przyciąganiu i złamie zasady, miałam nadzieję że tak jest, że on teraz tęskni za mną tak mocno jak ja za nim i wciąż wspomina nasze ostatnie spotkanie. Tak na prawdę nie brałam pod uwagę innej opcji, nie mógł o mnie zapomnieć, w końcu nie zapomina się o czymś co jest sensem naszego życia.
Wjechałam do magazynu, gdzie jak zawsze wszyscy już na mnie czekali, nie mogłam nic poradzić na to że zawsze wybierałam najbardziej okrężną drogę żeby jak najwięcej czasu spędzać tylko w swoim własnym towarzystwie, ostatnio coraz bardziej lubiłam być sama, denerwowało mnie to że wszyscy okazywali się być ekspertami od mojego życia. Każdy dawał mi niezawodne porady, ale nikt nie zapytał o to jak się teraz czułam, w zasadzie miałam za swoje, przez cały czas właśnie do tego dążyłam, chciałam żeby nie liczyli się z moimi uczuciami, więc spełniali moją prośbę.
Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę ekipy, musiałam im pogratulować, dzisiaj nareszcie dobrze się spisali, wygraliśmy trzy wyścigi i zarobiliśmy jakieś pięćdziesiąt tysięcy. Nareszcie wszystko wracało do normy, po tym jak spotkałam się z Luke'iem, a później przejęłam wszystko co do niego należało nadwyrężyłam zaufanie moich ludzi. Sprzedałam im bajeczkę że ten po którego pojechaliśmy nakrył mnie w swoim magazynie, ale byłam na tyle szybka że udało mi się go zabić, fakty na szczęście się zgadzały, nikt go nie widział od tamtej pory więc równie dobrze mógł być martwy, niż ukrywać się na drugim końcu świata. Jednak nie wszyscy mi wierzyli, w szczególności Jake wątpił w to że sama byłam w stanie poradzić sobie z kimś na kogo wszyscy polowaliśmy od dłuższego czasu. Ale jego niedowierzanie nie było moją sprawą, przynajmniej dopóki nie wpływało to na nasze relacje służbowe. Miał się mnie słuchać , i na tym kończyła się dyskusja.
Poczułam że wszystko zamazuje mi się przed oczami, aż obraz rozmył się w niewyraźną plamę, moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa, usiadłam na masce samochodu biorąc serię głębokich wdechów. W ostatnim czasie takie sytuacje były u mnie na porządku dziennym, przemęczenie i brak snu dawały mi się nieźle we znaki. Do tej pory myślałam że jestem niezniszczalna i mogę prowadzić swoje podwójne życie bez żadnych konsekwencji, całe dnie spędzałam z Max'em na planowaniu naszego ślubu, a nocami startowałam w wyścigach, jednak moje ciało postanowiło sprowadzić mnie na ziemię i pokazać że na dłuższą metę nie da się prowadzić takiego trybu życia.
Ktoś złapał mnie za ramię, podniosłam oczy i skrzywiłam się widząc zmartwioną twarz Savann'y, nie potrzebowałam ich litości, a tym bardziej nie potrzebowałam tego żeby widzieli mnie w takim stanie.
-Musimy porozmawiać- stwierdziła i pociągnęła mnie za sobą do jednego z pokoi. Zamknęła drzwi upewniając się że nikt za nami nie szedł. Przez cały czas mierzyłam ją podejrzliwym wzrokiem, nie miałam pojęcia o co mogło jej chodzić, a rozmowy w tajemnicy przed resztą nigdy nie oznaczały niczego dobrego.
-O co chodzi??- spytałam zniecierpliwiona, jakoś nie specjalnie spieszyła się z wyjaśnieniami.
Zawroty głowy już minęły więc nie miałam czasu na zabawę, chciałam wrócić do domu zanim Max się obudzi, dzięki temu uniknęłabym jego zawiedzionego spojrzenia, którego tak nienawidziłam. Zawsze kiedy udawało mu się nakryć mnie na tym że nie spałam obok niego przez całą noc patrzył na mnie tak jakbym zrobiła mu właśnie najgorszą krzywdę na świecie. Właśnie w tym momencie od środka zżerało mnie poczucie winy, zdradziłam go i obiecałam sobie że on nigdy się o tym nie dowie, uznałam że tak będzie lepiej, skoro miałam tym oszczędzić mu bólu to było warto przeżywać  momenty nienawiści do samej siebie kiedy tylko na mnie spojrzał. Wyrzuty sumienia nie pozwalały mi patrzeć na nasz związek tak samo jak kiedyś, teraz wszystko było inne, całe moje życie było inne, a to wszystko za sprawą tylko jednego jedynego człowieka, jednej nocy, i jednej rozmowy.
-Oni są facetami, i nie widzą tego co się dzieje, ale ja nie jestem ślepa. -Stanęła przede mną i popatrzyła mi w oczy. Pocierała nerwowo ręce, wydawała się być zmieszana całą tą sytuacją. A to już było dziwne, bo w końcu sama chciała ze mną rozmawiać. Wreszcie wzięła głęboki oddech i kontynuowała: -Wiem że jesteś w ciąży, przede mną nie musisz tego ukrywać.
Byłam pewna że szczęka odbiła mi się od ziemi z wrażenia. Przez chwile przyglądałam się jej bez słowa, potrzebowałam czasu na przetworzenie informacji które docierały do mnie z niemałym opóźnieniem. Ja i ciąża?? To przecież było tak niedorzeczne że aż śmieszne, nie mogła wymyślić nic bardziej nieprawdopodobnego, najwyraźniej miała za dużo wolnego czasu skoro zamiast skupić się na robocie, albo przynajmniej na swoim życiu, wtrącała się do mojego. Koniecznie musiałam to ukrócić w moim zespole nie było miejsca na głupie plotki, a już na pewno nie na takie które mogłyby zaszkodzić mojej pozycji.
Podeszłam do drzwi, nie mogąc powstrzymać się od ironicznego śmiechu.
-Nie bądź żałosna, nie jestem w żadnej ciąży, a to że ostatnio trochę gorzej się czuję to kwestia przemęczenia, wystarczy że zostanę dwie noce w domu i porządnie odpocznę. -Stanęłam w drzwiach teatralnie stukając paznokciami o futrynę.- A teraz pozwól że zajmę się swoim życiem, i tobie radzę to samo.
Pożegnałam się z resztą i wsiadłam do samochodu. Musiałam stąd odjechać jak najszybciej i jak najdalej, czułam jakbym się dusiła, jakby na mojej szyi coraz mocniej zaciskał się drut kolczasty. Miałam problemy ze złapaniem oddechu, a oczy same wypełniły mi się łzami, nie miałam pojęcia dlaczego tak reaguje, przecież nic wielkiego się nie stało, ot co koleżanka podejrzewa że jestem w ciąży, to nic takiego, normalna ludzka rzecz, każdy ma prawo popełnić błąd. Biorąc pod uwagę że ona nie ma pojęcia co łączy mnie z Max'em, nie ma pojęcia o tym że nigdy ze sobą nie spaliśmy więc nie było nawet mowy o żadnej ciąży. Chyba że... Nagle do mojej głowy napłynęły miliony myśli, co gorsza wszystkie układały się w jedną logiczną całość. Do tej pory nie miałam na tyle czasu żeby to przemyśleć ale fakty były jasne, moje ostatnie spotkanie z Luke'iem miało miejsce dokładnie cztery tygodnie temu, okres spóźniał mi się od dwóch, myślałam że to kwestia przemęczenia i stresu, a co jeśli nie??
Usłyszałam dźwięk klaksonu i zobaczyłam światła samochodu jadącego wprost na mnie, moja reakcja była odruchowa skręciłam ostro kierownicę i wylądowałam na poboczu w tłumanach kurzu. Oddychałam głęboko kurczowo zaciskając dłonie na kierownicy, wciąż byłam skołowana, ale bardziej tym z czego właśnie zdałam sobie sprawę, niż tym że kilka sekund dzieliło mnie od śmierci. Przyłożyłam rękę do brzucha. Czy to w ogóle możliwe?? Czy ja na prawdę mogę nosić w sobie jego dziecko?? Uśmiechnęłam się sama do siebie, ta myśl była piękna, przede wszystkim dlatego że obudziła we mnie nadzieję o której już dawno zapomniałam. Miałam gdzieś konsekwencje które musiałabym ponieść jeśli to okazało by się prawdą, chciałam tego, chciałam problemów i komplikacji w życiu, tylko niech chociaż ten jeden raz się nie mylę. Musiałam mieć pewność.
Wróciłam na jezdnie i po dziesięciu minutach zaparkowałam samochód przed apteką. Na wszelki wypadek wzięłam aż trzy testy ciążowe, tak żeby nie było szans na żadną pomyłkę, nie mogłam sobie na nią pozwolić, nie mogłam sobie pozwolić na złudną nadzieję. Teraz w moim życiu mogły mieć miejsce tylko dwa scenariusze, albo miałabym wszystko, albo nie miałabym nic, pomiędzy tym nie było niczego.
Zaparkowałam na podjeździe przed domem, Max nie mógł się dowiedzieć o tym że najprawdopodobniej jestem w ciąży, więc wchodząc do domu schowałam moje zakupy za plecami, może nie była to najlepsza kryjówka, ale zawsze lepsze to niż paradowanie z testami ciążowymi w dłoni. Na palcach przeszłam przez salon i weszłam po schodach na górę. Weszłam do sypialni, ale na łóżku nie było nikogo, zamiast tego na stoliku nocnym leżał liścik:
''Wyszedłem po coś na śniadanie, mam nadzieję że kiedy wrócę będziesz już na mnie czekać.''
Odetchnęłam z ulgą, przynajmniej miałam wystarczająco czasu żeby poskładać myśli i wymyślić jakieś logiczne wytłumaczenie mojej kolejnej nocnej nieobecności.
Czekając na wynik zaczęłam obgryzać paznokcie, nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, zazwyczaj radziłam sobie ze stresem w zupełnie inny sposób. Właściwie to nie była jedyna rzecz której wcześniej nie robiłam, w ostatnim czasie w ogóle nie poznawałam samej siebie. Najprawdopodobniej było to najdłuższe kilka minut mojego życia, wykorzystałam je na przeanalizowanie wszystkich możliwych scenariuszy, jednak najbardziej martwił mnie jeden. Zastanawiałam się czy jeżeli naprawdę okazało by się że jestem w ciąży miałabym prawo znowu niszczyć życie Luke'a. Czy to że miałam nosić w sobie jego dziecko cokolwiek zmieniało?? Teoretycznie miał prawo dowiedzieć się że zostanie ojcem, ale ja nie chciałam żeby był ze mną z litości, ostatnim razem dobitnie pokazał mi co sądzi o naszym związku, zostawił mnie samą pomimo tego że widział jak bardzo go potrzebuje. Ja nie miałam prawa zmuszać go do tego żeby tworzył ze mną i z naszym dzieckiem szczęśliwą rodzinkę. A może właśnie lepiej mu będzie beze mnie, teraz kiedy rzucił narkotyki, i wreszcie pozbył się tego co ciągnęło go w dół świat stał przed nim otworem, był niesamowitym zdolnym i mądrym mężczyzną, który mógł osiągnąć wszystko, ja nie chciałam być dla niego ciężarem, nie chciałam być kulą u nogi która przeszkadzała by mu w spełnianiu marzeń. Co jeśli on chciał innego życia, nigdy nie rozmawialiśmy o tym czy chciałby zakładać rodzinę, zawsze byliśmy tylko we dwoje, nie miałam prawa podejmować decyzji bez niego.
Spojrzałam na test i zacisnęłam mocno powieki, nie chciałam płakać a pomimo to łzy spłynęły po moich policzkach. A jednak to była prawda, trzymałam w ręce dowód na to że ja i Luke jesteśmy już na zawsze ze sobą połączeni, niezależnie od naszej woli. Byłam szczęśliwa, pierwszy raz od czterech tygodni byłam naprawdę szczęśliwa. Nie miałam pojęcia co się teraz ze mną stanie, ani co powinnam zrobić w tej sytuacji, ale jedno było pewne, od teraz już nigdy nie miałam być sama, w moim życiu za kilka miesięcy miał się pojawić ktoś dla kogo już teraz byłam w stanie zrobić wszystko.
Musiałam z kimś porozmawiać, czułam że inaczej zwariuję, najprawdopodobniej właśnie przeżywałam najpiękniejszy moment mojego życia, a nie miałam z kim go dzielić. Trzęsącymi się rękami wybrałam numer do Jai'a, tylko na niego mogłam liczyć, jak zawsze mój przyjaciel był jedyną osobą do której mogłam zwrócić się zawsze i ze wszystkim.
Odebrał po trzecim sygnale.
-Cześć Jess, mam nadzieję że masz dobry powód żeby dzwonić do mnie o drugiej w nocy.
Cholera zupełnie zapomniałam o tym że on jest na drugim końcu świata.
-Przepraszam że cię obudziłam, ale muszę ci coś powiedzieć, właściwie muszę się po prostu tym z kimś podzielić, a ty jesteś jedyną osobę której ufam.
-Nie martw się nie obudziłaś mnie jesteśmy na wyścigach.
No tak to tłumaczyło by hałas na który dopiero teraz zwróciłam uwagę. Przez nagłą myśl która przyszła mi do głowy  cała zesztywniałam.
-Jesteście?? Czy to znaczy że Luke jest teraz przy tobie?? -zagryzłam wargę czekając na odpowiedź, jeżeli on dowiedział by się o tym że cały czas kontaktuje się z Jai'em na pewno nie byłby zadowolony.
-Można tak powiedzieć, ale nie musisz się martwić jest na tyle zajęty że na pewno nie zorientuje się że rozmawiamy.
Zajęty... chyba aż za dobrze znałam znaczenie tego słowa, zrobiło mi się niedobrze jak tylko o tym pomyślałam, miał prawo do własnego życia i swoich decyzji, ale mimo wszystko strasznie mnie to bolało. Wciąż czułam się zdradzana pomimo tego że nie byliśmy już razem, w jednym momencie straciłam całą odwagę, nie mogłam powiedzieć o niczym Jai'owi, może i był w stanie ukrywać przed bratem to że ciągle się kontaktujemy, ale moja ciąża zdecydowanie komplikowała sprawę, dużo lepiej będzie jeżeli nikt się o tym nie dowie.
-To co takiego chciałaś mi powiedzieć??- kiedy usłyszałam jego radosny ton straciłam już resztki wątpliwości, zostałam z tym wszystkim zupełnie sama.
-Już nic Jai- starałam się zachować neutralny ton głosu, ale szarpały mną tak skrajne emocje że nie byłam w stanie nad tym zapanować.-Już nic -wypowiedziałam na w pół szeptem i się rozłączyłam. To było łatwiejsze niż wytłumaczenie mu dlaczego zrezygnowałam z powiedzenia mu prawdy.
-Jess jesteś już??-usłyszałam głos Max'a. Dlaczego nie mogłam mieć nawet chwili na to żeby jakoś sobie to wszystko poukładać. Teraz potrzebowałam spokoju, a tymczasem dostałam największy bałagan mojego życia. Nie miałam czasu na wymyślanie planu, wzięłam test  do ręki i zeszłam na dół. Stanęłam w drzwiach kuchni patrząc jak Max kręci się rozpakowując zakupy.
-No to na co masz ochotę??-zapytał z uśmiechem, ale mi było daleko od dobrego humoru.
-Musimy porozmawiać -rzuciłam i ruszyłam w stronę salonu. Miałam nadzieję że za mną pójdzie, chciałam mu o wszystkim powiedzieć, im szybciej to zrobię tym lepiej, to do niego należała decyzja co teraz zrobi z naszym związkiem i byłam z tego powodu bardzo zadowolona, miałam dość podejmowania decyzji które później i tak obracały się przeciwko mnie.
Usiadłam na kanapie wbijając wzrok w splątane dłonie w których trzymałam mimo wszystko najlepszą informację mojego życia. Usiadł na fotelu na przeciwko mnie przyglądając mi się zmartwionym wzrokiem, przyłożył dłoń do mojego policzka usiłując zwrócić moją uwagę na swoją osobę.
-Coś się stało kochanie??-zacisnęłam zęby słysząc ton jego głosu. Starałam się robić wszystko tak żeby go nie zranić, ale teraz dotarłam do granicy w której wyjdą na jaw wszystkie moje kłamstwa i występki. Mogłabym zrobić tak samo jak zrobiłam z Luke'iem, uciec bez żadnego wytłumaczenia i już więcej nie wrócić, ale teraz byłam inna, wydoroślałam i zrozumiałam że każdy zasługuje na szczerą rozmowę, nie ważne jak bardzo bolesną.
-Nie, a właściwie to tak- nie chciałam nadmiernie przedłużać jego niepewności, z doświadczenia wiem że takie momenty wzmagają tylko wyobraźnię która nasuwa najgorsze scenariusze. Wyciągnęłam rękę i podałam mu test, nie chciałam patrzeć na jego reakcję więc wbiłam wzrok w podłogę.
-Czy...?? Czy to oznacza to co myślę??
Pokiwałam tylko głową potwierdzając jego przypuszczenia. Wstał i zaczął nerwowo przemierzać pokój w tę i z powrotem. Zupełnie nic nie mówił, a ja nie wiedziałam co o tym myśleć, wolałabym żeby krzyczał żeby się na mnie złościł, żeby jakkolwiek wyraził to co teraz czuje, zamiast tego mogłam się tylko domyślać co dzieje się teraz w jego głowie.
-To jego dziecko prawda?? -wycedził przez zęby.
Kolejny raz jedyne na co było mnie stać to pokiwanie głową. Uderzył pięścią w ścianę tak mocno że byłam pewna że coś sobie złamał. Czułam jego ból, prawie słyszałam jak łamało mu się serce, nie chciałam tego, nie chciałam żeby cierpiał, ale wiedziałam że muszę poczekać aż się uspokoi, siedziałam na kanapie i oddychałam głęboko. Czułam się okropnie, wyrzuty sumienia ściskały mi żołądek, a oczy same wypełniły się łzami.
-Dlaczego mi to zrobiłaś?? -zaczął spokojnie odwracając się w moją stronę. Ja nie miałam wystarczająco odwagi żeby na niego spojrzeć, poza tym nie znałam odpowiedzi na jego pytanie , sama sobie nie umiałam odpowiedzieć na pytanie dlaczego. -No mów dlaczego?? -podniósł głos. -Czy chociaż raz cię skrzywdziłem?? Czy chociaż raz cię zawiodłem?? Doprowadziłem do płaczu?? Nie. Więc dlaczego?? Może dlatego że cały czas przy tobie byłem, dlatego że wspierałem cię na każdym kroku i przymykałem oko na to że każdej nocy się gdzieś szlajasz?? A może dlatego że ci zaufałem?? Co?? To jest właśnie w tym najlepsze prawda?? Skoro ci zaufałem zabawa była lepsza??
-To nie tak - zaczęłam niepewnie. Bałam się takiego jego oblicza, nigdy wcześniej nie widziałam w jego oczach takiej furii, nie było w nich nic znajomego, zupełnie jakbym patrzyła na kompletnie obcą osobę.
-A więc jak??- krzyknął łapiąc mnie za brodę i zmuszając do tego żebym na niego spojrzała. Chciałam się wyrwać ale trzymał mnie za mocno. -Dlaczego do cholery mnie z nim zdradziłaś??
Prawie zgrzytał zębami a ja byłam tak zrozpaczona że łzy spłynęły mi po policzkach. Zebrałam w sobie resztki sił i szarpnęłam się tak mocno że udało mi się wyswobodzić. Zdążyłam zrobić zaledwie dwa kroki zanim znowu mnie złapał, mogłam to przewidzieć, ale moje impulsywne działanie zazwyczaj kończyło się tak beznadziejnymi planami. Przyparł mnie do ściany i złapał za nadgarstki, czułam na szyi jego przyśpieszony oddech, przez chwile stał w zupełnym bezruchu, a ja nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać w takiej sytuacji.
-Przepraszam- wyszeptał wreszcie. Zrozumiałam że niebezpieczeństwo minęło i odetchnęłam z ulgą, należało mi się takie traktowanie z jego strony, ale wiedziałam że mam ustalone pewne granice których nikt nie może przekraczać. On na razie ich nie przekroczył.
-Przepraszam że tak mnie poniosło, ale to tylko i wyłącznie dlatego że tak bardzo cię kocham- puścił moje nadgarstki i przyłożył dłonie do moich policzków. Niechętnie spojrzałam mu w oczy i od razu tego pożałowałam skrucha jaka się w nich malowała łamała mi serce, on na prawdę mnie kochał a ja robiłam mu takie świństwa. Byłam egoistką, pieprzoną egoistką.
-Nie chcę cię stracić- odetchnął głośno i pocałował mnie w czoło. -Jeżeli mi na to pozwolisz obiecuję że zaopiekuję się tobą i twoim dzieckiem, będę je kochał tak jak swoje, tak mocno jak kocham ciebie, tylko powiedz że ze mną zostaniesz.
Byłam zupełnie zmieszana, jeszcze trzydzieści sekund temu byłam pewna że nienawidzi mnie za to że zrobiłam mu takie świństwo, a teraz chce być ojcem dla nie swojego dziecka. To nie było normalne, i to w żadnym stopniu. A może to właśnie jest rozwiązanie?? Może o to właśnie w tym wszystkim chodzi, dzięki temu nie musiałabym niszczyć życia Luke'a, a moje dziecko miałoby kochającego ojca, nie chciałam się nad tym za długo zastanawiać, bo dotarłoby do mnie że to nie jest właściwe zachowanie. A chciałam uwierzyć że takie jest, chciałam zapomnieć o wszystkim i mieć na uwadze tylko to żeby moje maleństwo było szczęśliwe, a dla niego ta opcja była najlepsza.
-Dobrze niech będzie tak jak chcesz -odpowiedziałam starając się zapomnieć o tym jak bardzo łamie mi to serce.

3 komentarze:

  1. Nie rob tego :( chce.. Żądam :D powrotu Luka hahah :D i oby jak najszybciej i niech jakoś się dowie ze to jego dziecko :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieee... niech ona powie Lukowi i wroci do niego !

    OdpowiedzUsuń
  3. nienienienienie. czemu ona nie powiedziała tego Jai'owi >.<
    Max jest dziwny XD miło, że tak to przyjął, ale mi nie pasuje XD
    niech ona powie Luke'owi, że to jego dziecko...
    PLLZZZ XD

    OdpowiedzUsuń