-Co masz zamiar teraz zrobić?? -zapytał przerywając ciszę która trwała od kiedy telefon przestał dzwonić.
-Szczerze?? To nie mam pojęcia, pewnie będę musiała wrócić do rodziców, a oni wyślą mnie do szkoły w Australii. - Na samą myśl o powrocie do domu mój organizm zareagował odmową. Ścisnęło mnie w żołądku a w gardle pojawiła się kula. Wiedziałam że to jedyna opcja, ale mimo wszystko nie umiałam tego zaakceptować, nie umiałam się z tym pogodzić. Jedynym pozytywem w całym tym wyjeździe było to że nie widywała bym się z Luke'iem, nie mógł by już mieszać mi w głowie swoimi sztuczkami, wypróbowanymi na setkach dziewczyn.
-Dobrze mi zrobi jeżeli przestanę się spotykać z Luke'iem- zabrzmiało to wyjątkowo nienaturalnie, zupełnie jakby ktoś zmuszał mnie do powiedzenia tego trzymając mi nóż na gardle. No tak sama się zmuszałam.
Jai spojrzał na mnie z niedowierzaniem, znał mnie aż za dobrze żeby mi uwierzyć. Na moje szczęście zadzwonił jego telefon i odwrócił jego uwagę. Dopiero kiedy Jai przeniósł spojrzenie z telefonu na mnie zrozumiałam co się dzieje.
-Nie odbieraj- kiwnęłam głową, ale on właśnie przyłożył telefon do ucha. A więc już po mnie, musiałam stąd jak najszybciej zniknąć, najlepiej zanim jeszcze on zdąży tu przyjechać. Perspektywa spotkania z nim tylko wzmożyła mają panikę. Chwyciłam torbę i kierowałam się już w stronę drzwi kiedy Jai złapał mnie za rękę, odwróciłam się patrząc na niego błagalnym wzrokiem, nie rozumiałam dlaczego chciał mnie zatrzymać, przecież jeszcze niedawno sam namawiał mnie do zerwania.
-Nie, nie ma jej tu i nie widziałem jej od kiedy ją stąd zabrałeś- odpowiedział patrząc mi prosto w oczy. Miałam ochotę rzucić mu się za to na szyję okłamał własnego brata i to z mojego powodu, był jak mój obrońca, ktoś kto zawsze był przy mnie i na kogo mogłam liczyć niezależnie od sytuacji.
-Nie mam pojęcia gdzie może być ale skoro od ciebie uciekła to najwyraźniej w końcu przejrzała na oczy.
Zabolało mnie to że Jai miał rację powinnam była wcześniej zauważyć jaki on jest , ostrzegał mnie tyle razy a ja i tak dalej w to brnęłam, dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego że on naprawdę od początku chciał tylko mojego dobra. Usiadłam na kanapie chowając twarz w dłonie.
-Sam się wal ostrzegałem cię przecież że tak będzie- rzucił telefonem i usiadł tuż przede mną na podłodze.
-Spokojnie spławiłem go, mam tylko nadzieję że mi uwierzył-ledwo słyszałam to co mówi byłam za bardzo pogrążona w moich myślach.
-Dlaczego ja muszę być taka głupia- skarżąc mu się czułam się jeszcze gorzej, zupełnie jak idiotka przecież gdybym od razu go posłuchała nie byłabym teraz w takiej sytuacji.
-Ej nie wolno ci tak mówić- pociągnął mnie za ręce tak mocno że usiadłam na jego kolanach. Coraz bardziej czułam że za chwilę nie wytrzymam i zupełnie się rozkleję, żeby temu zapobiec wtuliłam się w niego z całej siły kładąc głowę na jego ramieniu. Oddychałam głęboko usiłując zapamiętać zapach jego skóry, zapach który już na zawsze będzie mi się kojarzył z tą właśnie chwilą, z momentem w którym pierwszy raz poczułam się wystarczająco silna żeby stanąć na własnych nogach i zacząć żyć po swojemu, niezależnie od wszystkich.
Snucie moich planów na przyszłość przerwał odgłos gwałtownego hamowania na podjeździe. Nie wiem jak w ułamku sekundy wyplątałam się z objęć Jai'a i znalazłam się przy oknie. Wysiadł z samochodu i popatrzył prosto na mnie, nasze oczy spotkały się na kilka sekund w których zupełnie zapomniałam jak się oddycha. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Po jego minie trudno było określić czy bardziej zły jest na siebie za to co mi zrobił, czy na mnie za to że znowu znalazłam swojego obrońcę w osobie Jai'a. Ruszył w stronę domu a ja zupełnie spanikowałam, odwróciłam się i zobaczyłam że mój przyjaciel stoi tuż za mną. Chciałam coś powiedzieć ale zupełnie nie wiedziałam co. Złapał moją twarz w dłonie i popatrzył mi w oczy, żałowałam że nie umiem być tak opanowana jak on.
-Ja zejdę na dół i z nim porozmawiam, ty zostań i się uspokój. Zgoda??-uśmiechnął się sztucznie, pierwszy raz widziałam że był podenerwowany. A więc rozmowa między nimi nie miała należeć do łatwych. Zmusiłam się do przytaknięcia po czym zniknął za drzwiami. Zaczęłam się zastanawiać czy nie powinnam podsłuchać ich rozmowy, zdawałam sobie sprawę z tego że to co tam usłyszę najprawdopodobniej będzie dla mnie ciężkie do zniesienia. Jednak z drugiej strony to była jedyna możliwość poznania prawdy, w końcu nawet najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa. Postanowiłam, wolałam wiedzieć na czym stoję. Uchyliłam cicho drzwi od pokoju. Przez moje ostatnie praktyki chodzenie po cichu miałam opanowane do perfekcji.
-Nie masz prawa zabronić mi się z nią zobaczyć- po głosie Luke'a stwierdziłam że jest o krok od stracenia panowania nad sobą. Więc jednak mój nadzór tej rozmowy był dobrym pomysłem, nie chciałam żeby przeze mnie zrobili sobie nawzajem krzywdę.
-Masz rację ja nie mam prawa ale to ona nie chce się z tobą widzieć.
-Nie wierze ci.
-To że mi nie wierzysz to już nie mój interes- czy on naprawdę musiał go tak prowokować, był moim przyjacielem i nie chciałam żeby coś mu się stało przeze mnie, nie darowała bym sobie tego.
-Co, tak jak się odgrażałeś już przeciągnąłeś ją na swoją stronę?? Musisz wiedzieć że nie pójdzie ci tak łatwo, ona prędzej czy później wyjdzie z twojego pokoju, a ja będę tutaj czekał.
Na kilka sekund zapadła taka cisza że wstrzymałam oddech bojąc się że mnie usłyszą.
-Po co ty to robisz?? Czego ty tak właściwie od niej chcesz??
-I tak tego nie zrozumiesz -Luke mówił już zdecydowanie spokojniej i ciszej przez co musiałam się nieźle wysilać żeby słyszeć każde jego słowo.
-Jeśli nie powiesz to na pewno nie zrozumie- dziękowałam w myślach Jai'owi za to pytanie.
-Właściwie to sam nie wiem- zaczął powoli. -Nigdy nie byłem w poważnym związku, więc trochę ciężko mi stwierdzić jak on powinien wyglądać. Ale chodzi o to że do tej pory dziewczyny były dla mnie tym dzięki czemu mogłem się zaspokoić i było mi z tym dobrze, żadnych zobowiązań, żadnych uczuć. Całe to sentymentalne pierdolenie o miłości uważałem za kompletne bujdy, przecież jak można niby z głupiego zakochania związać się z jedną dziewczyną do końca życia. To po prostu nienaturalne. Ale kiedy ją po raz pierwszy zobaczyłem poczułem coś dziwnego, nie pożądanie które czułem zazwyczaj kiedy spodobała mi się jakaś laska, to było coś innego do tej pory nie umiem tego opisać.Ona patrzyła na świat takimi wielkimi oczami jakby widziała wszystko po raz pierwszy, ja przez nią też zacząłem patrzeć na wszystko inaczej. Właśnie w tamtym momencie zacząłem się bać, bałem się tego że ona zacznie czegoś ode mnie oczekiwać, a właściwie bałem się tego że ją zawiodę. To przeze mnie została zgwałcona- dodał półszeptem.- Właśnie dlatego ją zdradzałem, podświadomie chciałem żeby ode mnie odeszła, chciałem żeby była bezpieczna i szczęśliwa. Ale nie umiałem pozwolić jej odejść i wciąż nie umiem. Dzisiaj jak zabrała swoje rzeczy i wsiadła do samochodu wszystko zrozumiałem, osiągnąłem swój cel odeszła ode mnie i to tak definitywnie, powinienem się cieszyć, ale zostałem sam, sam w naszym domu. Chciałem o tym zapomnieć, o tym kim jestem, o tym co zrobiłem, przygotowałem sobie działkę, ale kiedy miałem ją sobie wstrzyknąć zdałem sobie sprawę że są w życiu rzeczy o które warto walczyć. I zrezygnowałem. Pierwszy raz w życiu zrezygnowałem z narkotyków. Więc błagam cię pozwól mi z nią przynajmniej porozmawiać.
-Nie sądzę żeby to był dobry pomysł- Jai wydawał się być zupełni nie poruszony tą historią, ale ja nie miałam w sobie tyle siły, byłam pewna że chcę się z nim przynajmniej zobaczyć. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do salonu.
-Jessica -na twarzy Luka wymalowała się ulga i wielka radość, pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Niemal natychmiast stanął przede mną i wziął mnie w ramiona. Zacisnęłam dłonie w pięści, nie chciałam odwzajemniać jego uścisku, mimo że powstrzymywanie się było dla mnie okropne.
-Miałaś zostać na górze, tak??-usłyszałam głos Jai'a.
-Przepraszam.
Luke odsunął się ode mnie na krok ale wciąż mocno trzymał moje ramiona. Spuściłam wzrok, nie mogłam spojrzeć mu w oczy, nie teraz.
-Wszystko słyszałaś tak??-kiwnęłam głową, byłam pewna że nie dam rady wypowiedzieć nawet słowa. -Więc już wszystko wiesz, wiesz jak ważna dla mnie jesteś.
-Tak ale to i tak niczego nie zmienia. To że żałujesz tego co zrobiłeś nie sprawi że ja o tym zapomnę.
-Wiem to moja wina, ale jeżeli mi na to pozwolisz przysięgam że zrobię wszystko żeby od teraz było już tylko dobrze- przyłożył dłoń do mojego policzka, ale odruchowo się odsunęłam, nie umiałam nic poradzić na to że kiedy mnie dotykał przypominały mi się najgorsze momenty.
-Już zbyt wiele razy słyszałam od ciebie takie obietnicę, teraz to ja wyznaczam zasady- mój zdecydowany ton głosu wyraźnie go zaskoczył. - Posłuchaj dam ci ostatnią szansę... -nie zdążyłam skończyć zdania, podniósł mnie i okręcił kilka razy.
-Dziękuję i obiecuję ci że tego nie pożałujesz- pocałował mnie a ja nie umiałam się temu oprzeć. Na szczęście mój zdrowy rozsądek wreszcie nad tym zapanował.
-Hej, hej , hej-odepchnęłam go od siebie i unormowałam oddech. Wciąż nie rozumiałam dlaczego moje ciało tak na niego reagowało. Zupełnie jakby umysł mówił jedno, ale ciało i tak robiło swoje. Popatrzył na mnie zdezorientowany. -Nie tak szybko tym razem to ja ustalam zasady. -Nie odezwał się ale jego wargi lekko drgnęły, wiedziałam że musiał się powstrzymywać żeby nie zaprotestować. Nie był przyzwyczajony do tego że ktokolwiek ograniczał go w jakikolwiek sposób. Ale jeżeli chciał ze mną być musiał dostosować się do moich zasad. -Od dzisiaj kończysz z narkotykami, wszystkimi i pod każdą postacią, dobrze wiesz że umiem poznać kiedy jesteś pod wpływem czegoś, więc nie próbuj mnie oszukiwać, może kiedyś zrozumiesz że robię to dla twojego dobra. A po drugie koniec ze zdradami, jeżeli ty chcesz mieć mnie na wyłączność to ja mam prawo wymagać tego samego od ciebie. Jeżeli złamiesz chociaż jedną zasadę przyrzekam że już nigdy mnie nie zobaczysz. Jesteś na to gotowy??
Bałam się jego odpowiedzi wiedziałam że jestem w jego życiu dużo krócej niż narkotyki, a to nie wróżyło zbyt dobrze. Przygryzłam dolną wargę czekając na jego decyzję jak na wyrok.
-Dla ciebie wszystko - uśmiechnął się w taki sposób że straciłam nad sobą panowanie, zaplotłam ręce na jego szyi i przytuliłam go z całej siły, nie pozostał mi dłużny oplótł mnie tak żelaznym uściskiem jakby bał się że zaraz zmienię zdanie i po prostu od niego ucieknę.
Jai zakaszlał znacząco, wiedziałam że czeka mnie ciężka rozmowa.
-Luke mógłbyś pójść na górę po moją torbę?? -zapytałam starając się zachować uśmiech na ustach pomimo że wcale nie było mi do śmiechu.
-Dobrze zaraz wrócę -zanim się obejrzałam zniknął na schodach.
Podeszłam niepewnym krokiem do Jai'a siedzącego na oparciu kanapy i usiadłam obok niego.
-O co chodzi ??-zapytałam szturchając go łokciem w ręce ciasno skrzyżowane na piersi.
-O to co robisz?? Po co kolejny raz się w to pakujesz??-spojrzał na mnie z wyrzutem, nie chciałam go krzywdzić, był moim przyjacielem i nie chciałam żeby cierpiał, ale musiał uszanować moją decyzje.
-Może dlatego że kiedyś bardziej będę żałować tego że nie spróbowałam w ogóle, niż tego że próbowałam i poniosłam klęskę. Wiem że on potrzebuje pomocy ktoś musi go nauczyć innego życia, i ja chcę spróbować. -Miałam nadzieję że on to zrozumie był zbyt ważną osobą w moim życiu żebym mogła go stracić z tak głupiego powodu.
-Wiesz co??- wstał i stanął tuż przede mną, tak że czubki naszych butów się stykały.-Ja już teraz wiem jak to się skończy i nie chcę tego oglądać, więc następnym razem nie przychodź do mnie z płaczem, bo zatrzasnę ci drzwi przed nosem. Zrozumiałaś??
-Ale Jai- wyszeptałam a łzy mimowolnie napłynęły mi do oczu. Wyszedł nawet się ze mną nie żegnając. A więc to był koniec naszej przyjaźni.
Ocknęłam się dopiero kiedy Luke złapał mnie za rękę.
-To jak jedziemy??-zapytał z promiennym uśmiechem na ustach.
-Tak -odpowiedziałam ścierając dłonią łzę spływającą mi po policzku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A więc ogłaszam wielki powrót, jako że jest już po maturze i zaczęłam wakacje rozdziały będą się pojawiać częściej.
Mam nadzieję że jeszcze ktoś będzie to czytał ;P
Rozdział genialny! Szkoda że Jai tak zareagował.
OdpowiedzUsuń