wtorek, 19 kwietnia 2016

Rozdział 48

Obudziłem się ale nie otwierałem oczu, to był najgorszy moment każdego dnia, wolałem odciągać powrót do rzeczywistości tak długo jak tylko się dało. Chyba wciąż miałem nadzieję że to wszystko okaże się jedynie jakimś pieprzonym koszmarem z którego za chwile się obudzę, ale tak się nie działo, za każdym razem kiedy otwierałem oczy wszystko stawało się zabójczo realne. Właśnie dlatego tak bardzo nienawidziłem tego momentu.
Wziąłem do ręki telefon i od razu tego pożałowałem, miałem chyba z milion wiadomości i nieodebranych połączeń. Czego oni wszyscy ode mnie chcieli i dlaczego nie potrafili po prostu zostawić mnie w spokoju. Może mi było dobrze tak jak jest i nie potrzebowałem ich towarzystwa. To że od trzech dni nie wyszedłem z domu jeszcze o niczym nie świadczyło. Pierwszy raz w życiu zamknąłem się w sobie do takiego stopnia że nie chciałem już nikogo widzieć. Nigdy. Zazwyczaj odreagowywałem trochę inaczej, alkohol i imprezy były najlepszym rozwiązaniem na wszystko, ale teraz, w tej sytuacji nie pomogłyby mi nawet narkotyki. Takiego bólu nie da się pokonać, nie ma na niego lekarstwa, ani żadnego znieczulenia, przychodzi tak po prostu i zostawia cię na granicy życia i śmierci, odbierając wszystko co trzymało cię przy życiu, każdy powód dla którego brałeś kolejny oddech.
Dlatego nienawidziłem wszystkich tych sms-ów i nie odbierałem telefonów, każdy tylko prawił mi kazania i udzielał jakiś gównianych porad. Tylko co oni mogli o tym wiedzieć nigdy nie byli w takiej sytuacji a uważali się za ekspertów. Ekspertów od mojego życia i moich uczuć. Choć tak naprawdę nic nie wiedzieli, nie mieli pojęcia jak to jest stracić kogoś kto znaczy dla ciebie więcej niż wszystko. Była moją siłą, więc jej brak odczuwałem w każdym najmniejszym milimetrze mojego ciała, byłem chory, chory z tęsknoty za czymś czego już nigdy nie będzie mi dane doświadczyć. Nigdy nie przypuszczałem że kiedyś moim największym pragnieniem może być śmierć, ale teraz tak było, nic innego nie mogło zabrać ode mnie tego bólu który mnie przytłaczał i nie pozwalał widzieć jakiejkolwiek przyszłości. Chyba byłem gównianym tchórzem bo nie chciałem życia bez niej.
W głowie cały czas słyszałem jej głos którym budziła mnie każdego ranka, czułem zapach jej skóry i tą cholerną bliskość jej ciała. Zupełnie jakby moje ciało nie akceptowało tego że już nie ma jej obok. Musiałem jak najszybciej wstać z łóżka które bez niej zrobiło się ogromne i przeraźliwie zimne.
Byłem rozdarty między tym że chciałbym o wszystkim zapomnieć, a świadomością że nie darował bym sobie jeśli zapomniałbym chociaż sekundę spędzoną z nią. Katowałem się tym odtwarzając w pamięci wszystkie wspólne momenty z dbałością o najmniejszy szczegół. Jeśli nie będę tego robił wspomnienia zaczną blaknąć a to jedne co mi po niej zostało.
Slalomem ominąłem cały syf na podłodze, leżało tam wszystko, od puchu z poduszek, przez kawałki rozdartych ubrań aż do szkła z okna które być może rozbiłem którymś razem w ataku furii kiedy obudziłem się i nie było jej przy mnie. Nie ma co tego wypierać, zrobiłem to. Robiłem i dużo gorsze rzeczy z których teraz nie byłem dumny i wolałem ich nie wspominać. Ale nie wróciłem do narkotyków, i byłem pewien że do nich nie wrócę, to że jej teraz nie było nie mogło spowodować że złamałbym daną jej obietnicę, wręcz przeciwnie, teraz jeszcze bardziej nie mogłem tego zrobić.
Od czasu jej odejścia, nie mogłem nazywać tego inaczej, to było dla mnie zbyt ostateczne, w ogóle się nie przebrałem. Ograniczałem moje funkcje życiowe do absolutnego minimum, do podtrzymania mnie przy życiu, i nic więcej. Teraz wziąłem prysznic i ubrałem świeże ciuchy, jednak wciąż wykonywałem wszystko mechanicznie, moje ciało wiedziało co ma robić bez porozumiewania się z mózgiem. Gdyby nie to że chciałem się pożegnać z nią tak jak trzeba, tak jak należy, nawet nie brałbym pod uwagę wyjścia z domu. Ale musiałem to zrobić, nie mogłem tak po prostu zrezygnować z możliwości pożegnania się z nią, już raz to zrobiłem, w szpitalu trzymając ją za rękę, ale to pożegnanie miało być inne, oficjalne i definitywne.
Kiedy przechodziłem przez korytarz mój wzrok zatrzymał się na otwartych drzwiach do pokoju dziecięcego, do pokoju mojej córki. Wciąż nie docierało do mnie to że zostałem ojcem, zupełnie inaczej wyobrażałem sobie ten moment. Wszystko miało być diametralnie inne od tego co właśnie się działo, a ja nie umiałem pogodzić się z tym że nie jest tak jak powinno. W tym momencie dziękowałem Bogu za brata, pomimo tego że zazwyczaj chciałem wydłubać mu wnętrzności tępym narzędziem, teraz był dla mnie prawdziwym wsparciem. Nie sądziłem że kiedykolwiek tak będzie, ale gdyby on nie zajął się moją córką teraz kiedy ja nie umiałem nawet zadbać siebie nie wiem co by było. Jeszcze jej nie widziałem, po wszystkim co się stało za bardzo się bałem, bałem się że nie będę umiał jej kochać tak bardzo jakbym chciał. Starałem się o tym nie myśleć, ale gdzieś głęboko we mnie czaiła się obawa że do końca życia będę obwiniał ją o to co się stało, pomimo że doskonale wiedziałem, że nie jest niczemu winna. Jess podjęła samodzielną decyzję, z której mnie wykluczyła, pomimo że byłem jej mężem. Nie rozumiałem czy na prawdę do tego stopnia mi nie ufała, że wolała męczyć się z tym w samotności, przecież wiedziała że zrobiłbym dla niej wszystko co tylko bym mógł. Ale swoim zachowaniem odebrała mi szansę na jakąkolwiek reakcję. Nie rozumiałem tego dlaczego mi o tym nie powiedziała, ale w zupełności wiedziałem dlaczego podjęła taką decyzję, kochała to maleństwo tak bardzo jak mnie, miłością zupełnie irracjonalną, pozbawioną wszelkich zasad i barier. Właśnie dlatego czułem presje, nie wyobrażałem sobie nawet tego że mógłbym pokochać naszą córeczkę tak bardzo jak ona.
Usłyszałem dzwonek do drzwi i przekląłem w myślach. Na prawdę rozumiem że Jai zawsze był punktualny ale teraz trochę przesadził, byliśmy umówieni dopiero za godzinę, więc jeśli miał ochotę sprawdzić czy nie kisnę wciąż w łóżku to czekało go zaskoczenie, miałem w swoim życiu jeszcze jakieś priorytety. Otworzyłem mu drzwi i zamarłem z dłonią kurczowo zaciśniętą na klamce. Na sam widok dziecięcego nosidełka zakuło mnie w klatce piersiowej a żołądek podszedł mi do gardła. Skoro chciał mnie zmusić do tego żebym wreszcie zajął się swoim dzieckiem to wybrał fatalny moment.
-Mogę wejść?? -zapytał zatroskanym głosem kiedy nie ruszałem się z miejsca. Raz. Dwa. Trzy. Liczyłem własne oddechy upewniając się że moje płuca dostają wystarczającą porcję powietrza. Chyba miałem dostateczną władzę w swoim ciele żeby go przepuścić.
Wszedł do salonu i położył nosidełko na stole, wolałem zachować dystans, tak od dziecka jak i od niego. Oparłem się o komodę i wlepiłem wzrok w podłogę.
-Jak się trzymasz??-zaczął widząc że ja nie mam zamiaru rozpoczynać rozmowy. Spojrzałem na niego krytycznie, ale z jego twarzy nie wyczytałem ani cienia złośliwości, wręcz przeciwnie biło od niego takie współczucie że zrobiło mi się niedobrze. Właśnie tego starałem się unikać, każdy patrzył na mnie jak na ofiarę, a ja nie chciałem litości. Skoro nie byli mi w stanie w żaden sposób pomóc mogli sobie darować takie nastawienie.
-Chcesz odpowiedź szczerą czy taką którą będziesz w stanie zaakceptować?? -zapytałem z sarkazmem. Nie wierzyłem że zadał to pytanie no chyba że był już kompletnie ślepy. Liczył na to że będę kłamał?? Skoro tak to się zawiedzie, nie zamierzałem w żaden sposób naginać prawdy.
-Dobrze nie było pytania- usiadł na kanapie i złączył dłonie opierając łokcie na kolanach. -Szczerze, to nie mam pojęcia co mam powiedzieć -westchnął z rezygnacją. -Myślałem że to będzie łatwiejsze, miałem tyle czasu na przygotowanie się do tej rozmowy, że sądziłem że dam sobie z nią radę, ale najwyraźniej człowiek nie jest w stanie przygotować się na coś takiego. Chce żebyś wiedział że brakuje mi jej dużo bardziej niż się tego spodziewałem, Brakuje mi jej optymizmu i wiecznego uśmiechu którym rozpromieniała każdy dzień, teraz wszystko wydaje się szare. Widzę to Luke, i nie wyobrażam sobie tego jak ty musisz to odczuwać, jak bardzo musi cię to boleć. Ale nie mogę patrzeć na to co ty teraz ze sobą robisz, na to jak zamykasz się sam w sobie i nie pozwalasz sobie pomóc. Ja byłem przy niej przez cały ten czas, aż do samego końca i widziałem jak starała się walczyć, usiłowała grać silną nawet wtedy kiedy nie miała na nic siły, wtedy kiedy sama traciła wiarę w to że podjęła właściwą decyzję i to wszystko ma jakiś sens. Za to ty mnie teraz zawiodłeś, rozumiem że strata najukochańszej osoby musi być ciosem z którym ciężko jest się pogodzić, ale ty najzwyczajniej w świecie się poddajesz, nawet nie próbujesz walczyć, wolisz zamknąć się w domu i odciąć od wszystkich. Ktoś musi ci wreszcie otworzyć oczy, nikt z nas nigdy o niej nie zapomni, już zawsze będzie nam towarzyszyło uczucie że coś jest nie tak, że coś jest nie kompletne, bo bez niej już nigdy nie będzie idealnie, ale ty musisz żyć, masz dla kogo. Masz najwspanialszą córkę na świecie i musisz wreszcie przestać zachowywać się jak egoista, bo ty straciłeś żonę, ale ona straciła matkę, na prawdę chcesz żeby straciła też ojca, bo twoje zachowanie właśnie do tego prowadzi.
Jego słowa uruchomiły we mnie coś z czym nie byłem w stanie walczyć.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś??- krzyknąłem dużo głośniej niż się tego spodziewałem. To że wybuchnę było tylko kwestią czasu, frustracja która we mnie rosła musiała w końcu znaleźć jakieś ujście. Nie żałowałem że zadałem to pytanie, żałowałem tylko tego że zrobiłem to tak głośno. Dziecko zaczęło wydawać z siebie ciche odgłosy, a Jai od razu zaczął je kołysać. Kiedy na nie patrzył jego twarz rozpromieniła się w taki sposób że poczułem ukłucie zazdrości. Ale czego ja mu zazdrościłem?? Tego że był bliżej z moim dzieckiem niż ja?? Przecież sam byłem sobie winien.
Wciąż nie odpowiedział na moje pytanie, a ja po prostu musiałem znać odpowiedź, nie ważne jak miała ona brzmieć, pierwszy raz w życiu byłem gotowy na zupełną szczerość.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś?? Skoro wiedziałeś o wszystkim od samego początku, dlaczego nie zrobiłeś czegokolwiek?? Przecież wiesz że zrobiłbym wszystko żeby jej pomóc, żeby jakoś ją ratować. Dlaczego nie daliście mi żadnej szansy??-Czułem jak gardło zaciska mi się od wzbierających emocji. Nie umiałem poradzić sobie sam ze sobą. Podniósł wzrok i spojrzał na mnie, ale ja nie potrafiłem wytrzymać jego spojrzenia. Ledwie powstrzymywałem łzy które napłynęły mi do oczu, były mieszanką wściekłości, i uczucia zdrady którego doświadczyłem z jego strony. Nie chciałem od niego niczego więcej, tylko prawdziwej szczerości.
-Prosiła mnie o to, a nawet błagała żebym nic ci nie mówił. Od początku byłem temu przeciwny, uważałem że nie powinna cię okłamywać, zasłużyłeś na to żeby znać całą prawdę, nawet tak okrutną. Ale znasz ją, zawsze miała niesamowity dar przekonywania, po prostu nie mogłem inaczej, uległem jej.
Z tym nie mogłem się sprzeciwić, sam kilka razy doświadczyłem tego jak umiejętnie przekonywała mnie do swojego zdania. Nie mogłem mieć za złe bratu tego że też nie miał wystarczająco silnej woli.
-Uważała że skoro i tak nic się nie da zrobić, chce przynajmniej spędzić ten czas z osobą którą kocha najbardziej na świecie. Bała się że jeśli poznasz prawdę zaczniesz wozić ją od lekarza do lekarza, tylko po to żeby później wyrzucać sobie że nie zrobiłeś wystarczająco dużo. Uwierz mi gdybyś wiedział o tym wcześniej nie umiałbyś podchodzić do niej normalnie, z każdą sekundą myślałbyś tylko o tym że zostało wam coraz mniej czasu. Nie chciała żeby było inaczej, żebyś traktował ją tak jakby była tykającą bombą zegarową. I udało jej się to. Dałeś jej najpiękniejsze miesiące jej życia, i to bez ciągłego myślenia o chorobie. Powinieneś być z siebie dumny, bo dałeś jej coś wspaniałego, coś czego już nikt nie może jej odebrać.
Rozumiałem wszystko co mówił mimo że nie do końca to do mnie docierało. No jasne że woziłbym ją do lekarzy, zapewniłbym jej najlepszą opiekę i ściągnął specjalistów z całego kraju, żeby tylko coś z tym zrobili. Byłą taka delikatna i krucha, a ja zupełnie nie dbałem o jej bezpieczeństwo, może to moja wina, może swoją nieostrożnością pogorszyłem tylko jej stan. Przecież tyle razy się przeze mnie denerwowała.
-Chodź mam dla ciebie jeszcze coś.
Zmarszczyłem brwi kiedy włożył płytę do odtwarzacza DVD, racja rzadko kiedy go rozumiałem, ale w ostatnim czasie przechodził samego siebie.
-A niby co to takiego- starałem się zmusić do pogodnego tonu głosu, ale jak zawsze wyszło sztucznie. Chyba powinienem przestać udawać miłego, skoro i tak mi to nie wychodziło.
-Co prawda Jess mówiła mi że mam ci to pokazać kiedy nie będziesz dawał sobie rady, ale sądzę że to jest odpowiedni moment, mam nadzieję że przynajmniej ona da radę postawić cię na nogi.
Już miałem odgryźć mu się za to że znowu zupełnie lekceważy stan w którym właśnie się znalazłem, ale wtedy zobaczyłem ją na ekranie telewizora. Zamarłem, a moje serce zaczęło kołatać szybko i nierówno. W ostatnim przebłysku logicznego myślenia powstrzymałem się od przytulenia telewizora. Chyba już zapomniałem jak bardzo była perfekcyjna, patrzyła na mnie z ekranu swoimi przenikliwymi niebieskimi oczami, byłem pewien że jest teraz tutaj ze mną i to nie tylko ze względu na to nagranie, czułem przy sobie jej obecność.
-Jeśli to oglądasz to oznacza że mnie już nie ma, że nie mogę cię już przytulić i osobiście powiedzieć ci o tym jak bardzo cię kocham. -Kiedy usłyszałem jej głos czułem jak wypełniam się nim od środka. Żołądek zacisnął mi się w pętle a płuca odmówiły przyjmowania powietrza. Tylko ona jedna potrafiła wywołać taką reakcję w moim organizmie. -Pewnie jesteś na mnie zły, być może nawet wściekły, ja w pełni to rozumiem, nie powinnam była podejmować żadnych decyzji bez ciebie, a szczególnie tak ważnych, w końcu byłeś moim mężem, i należała ci się szczerość. Uwierz mi kochanie ukrywanie przed tobą prawdy było najtrudniejszą rzeczą z jaką zmierzyłam się w życiu, nigdy nie sądziłam że stanę przed takim dylematem. Ale nie żałuje ani sekundy, wiem że teraz musi być ci bardzo ciężko, ale dzięki mojej decyzji spędziliśmy niezwykłe kilka miesięcy, za które zawsze będę ci wdzięczna, pokazałeś mi prawdziwy raj na ziemi, którego nie mogłabym zaznać u boku żadnego innego mężczyzny. Zawsze tak było od początku byłeś moim ideałem, to zawsze miałeś być ty, od momentu kiedy pierwszy raz spojrzałam w twoje oczy wiedziałam że już nie jestem w stanie się przed tym bronić. Pozostała mi tylko nadzieja że ty poczujesz do mnie coś tak silnego jak ja do ciebie i tak się stało. Dziękuje że mnie pokochałeś, że pokazałeś mi czym jest prawdziwa miłość. Błagam cię nigdy się nie zmieniaj, bo jesteś perfekcyjny właśnie taki jaki jesteś, i zajdziesz daleko, jeśli tylko uwierzysz w siebie. Nie wiem jak ci teraz jest i jak się czujesz, ale ja źle się czuje ze świadomością że nie ma mnie tam przy tobie, mieliśmy być rodziną i stworzyć coś czego zazdrościłby nam cały świat, ale tak się nie stało. Musisz znaleźć teraz w sobie dużo siły, bo nasze maleństwo zasługuje na wszystko co najlepsze i ty musisz mu to dać. Ja wiem że sobie poradzisz, wiem że będziesz najlepszym ojcem na świecie, bo wiem jak wielkie serce masz i jak mocno potrafisz nim kochać. Pamiętaj że zawsze będę przy tobie, pomimo wszystko, nieważne co się stanie, będziesz miał przy sobie namacalną część mnie, w naszym maleństwie, naszym dziecku które jest żywym dowodem na to że miłość nie zna granic. Nasza właśnie taka była silniejsza od wszystkich przeciwności, i właśnie za to ci dziękuję Luke, za to że uczyniłeś moje życie kompletnym. Pamiętaj że miłość jest silniejsza niż śmierć.
Przyłożyłem palce do jej policzka, ale poczułem jedynie gładkie szkło. Zagryzałem wargę do krwi, i starałem się powstrzymać od wybuchnięcia płaczem, łzy i tak zmoczyły już całe moje policzki. Do tej pory nie zdawałem sobie sprawy z tego że aż tak za nią tęsknię, ale to uczucie rozrywało mnie od środka, wrażenie pustki i bezsensu wszystkiego co robię. Musiałem jeszcze raz ją usłyszeć.
Obejrzałem nagranie pięć razy, dopiero po tym stwierdziłem że jestem wystarczająco silny, tak ona dała mi bardzo dużo siły, chyba sama nie zdawała sobie sprawy z tego jak dużo da mi przez to nagranie. Odetchnąłem głęboko i starłem resztki łez z policzków, pora być silnym, dla mojej żony i naszego dziecka. Nie wstawałem z podłogi ale spojrzałem na Jai'a który teraz siedział w jadalni z nosidełkiem na stole, nie obchodziło mnie to że był świadkiem tego że kompletnie się rozkleiłem, po tym wszystkim co się stało cieszę się że to właśnie on. Nadeszła pora żeby zmierzyć się z tym czego bałem się najbardziej.
-Jai- zacząłem niepewnie żeby zwrócić jego uwagę. Spojrzał na mnie, chyba sam bał się tego co chciałem mu teraz powiedzieć. Miałem nadzieję że tym razem wreszcie zaskoczę go pozytywnie. -Chce zobaczyć moją córkę.
Zmarszczył brwi, ale powstrzymał się od zbędnych komentarzy, wiedział że jeżeli nie byłbym w pełnie pewny tej decyzji nie poprosił bym go o ty. Delikatnie wyciągnął maleństwo z nosidełka i podszedł z nim do mnie. Wstrzymałem oddech, wciąż bałem się że kiedy w końcu to nastąpi, kiedy zobaczę moją córkę, nie poczuję tego co powinienem. Czułem presję, którą tak na prawdę chyba sam na siebie narzuciłem. Kiedy położył maleńką istotkę na moich rękach, serce zamarło we mnie na dobrych kilka sekund, miałem przed sobą najcudowniejsze stworzenie jakie kiedykolwiek widziałem. Spojrzałem w oczy swojej córeczki i wszystko zrozumiałem, odziedziczyła je po niej, te same pełne nadziei i przepełnione bezgranicznym szczęściem, teraz i ja to czułem. Od pierwszego wejrzenia bezgranicznie zakochałem się w najcudowniejszym darze jaki mogłem dostać od losu. Byłem głupi skoro sądziłem że nie będę mógł jej kochać, była taka sama jak mama skradła całe moje serce jednym spojrzeniem swoich pięknych oczu. Teraz i ja kochałem ją nieskończoną miłością i byłem w stanie oddać wszystko żeby tylko była szczęśliwa.
Moja największa miłość.
Moja księżniczka.
Moja córeczka.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za spóźnienie ale miałam małe problemy z internetem.
Mam nadzieję że rozdział wam się podoba, chociaż ja nie jestem w pełni do niego przekonana.
Z niecierpliwością czekam na wasze opinie.
Całuski;**
Jess

6 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam cichą nadzieję ze ona przeżyje a tym czasem poryczalam się jak bóbr.. 😢😢😢 normalnie zadko sie zdarza żebym płakała ale Ty masz taki talent.. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Umarła a ja płacze to takie wzruszające 😢😢😢😢😥

    OdpowiedzUsuń
  4. ten rozdział jest mega czytając go cały czas płakałam bo miałam małą nadzieje że ona jednak przeżyje

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. P Ł A C Z E!!!!
    Dlaczego ona umarła?!
    Rozdział super! Luke będzie dobrym ojcem. Nie mogę wyobrazić sobie tego opowiadania bez Jess...
    Nam nadzieję, że szybko dodasz następny rozdział. SMILE :D

    OdpowiedzUsuń