czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 1

Pożegnałam się z korepetytorem i wyszłam na zewnątrz. Było już zupełnie ciemno jedyne światło rzucane było przez latarnie stojące przy drodze. Ruszyłam w stronę domu. Już nie raz próbowałam tłumaczyć moim rodzicom że nie potrzebuje aż tylu godzin dodatkowych, ale było to jak walka z wiatrakami jeżeli się na coś uparli to nie było mowy żeby zmienili zdanie. Nie lubiłam wracać do domu po ciemku. Szczególnie że najkrótsza droga prowadziła przez ciasne i ciemne uliczki, po których szwędali się sami podejrzani ludzie. Właśnie wchodziłam w jedną z takich uliczek. Rozglądałam się dookoła, ale wokół mnie nikogo nie było, przynajmniej tak myślałam bo w niemal zupełnych ciemnościach ciężko było zobaczyć cokolwiek co znajdowało się dalej niż pół metra ode mnie. Przebyłam już połowę drogi kiedy usłyszałam za sobą czyjeś kroki, przyspieszyłam mając nadzieję że to tylko przypadek i uda mi się zgubić niechcianego towarzysza. Moje modlitwy poszły jednak na marne, wciąż słyszałam jego kroki i czułam za sobą jego obecność. Postanowiłam odwrócić się i sprawdzić z kim mam do czynienia. Kiedy tylko zaczęłam odwracać głowę poczułam szarpnięcie za ramię, i zostałam popchnięta na najbliższą ścianę. Chciałam zacząć uciekać ale chłopak przylgnął do mnie całym ciałem, przypierając do muru i uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Jedna z jego dłoni wylądowała na moich ustach zanim zdążyłam wydobyć z nich jakikolwiek dźwięk, a druga ściskała razem moje nadgarstki. Zaczęłam coraz bardziej panikować nie wiedziałam kim jest ani czego ode mnie chce. Serce zaczęło walić mi jak oszalałe.
-Witaj Jess- W głowie pojawiło mi się tylko jedno pytanie: skąd on znał moje imię? Nie przypominałam sobie żebym skądś kojarzyła jego głos. Zbliżył twarz do mojej przez co mogłam zobaczyć że był całkiem przystojnym mężczyzną. Kręcone ciemne włosy i czekoladowe tęczówki były idealnym połączeniem. W dolnej wardze tkwiło czarne kółeczko. Gdyby nie ta nienawiść płynąca z jego oczu pomyślałabym że nie jest w stanie zrobić mi krzywdy.
-Pewnie zastanawiasz się skąd znam twoje imię?-Zapytał przyciskając dłoń jeszcze mocniej do moich ust.-Otóż wiem o tobie dużo więcej panno Evans.
Zbliżył twarz do mojego ucha. Wstrzymałam powietrze czekając na jego ruch.
-Ale teraz przyszedłem tu w innej sprawie.
Puścił moje nadgarstki, zaczęłam rzucać się i wyrywać, starałam się go odepchnąć, ale nie miałam szans był dużo silniejszy ode mnie. Z rozbawieniem przyglądał się moim staraniom. W końcu dałam za wygraną wiedziałam że nic więcej nie wskóram. Kiedy zobaczył że się uspokoiłam na jego ustach zagościł złośliwy uśmieszek, odgarnął włosy z mojej szyi przejeżdżając opuszkami palców po delikatnej skórze, zbliżył się i zaczął ją całować zostawiając na niej wilgotne  ślady. Myślałam tylko o tym żeby ktoś to zobaczył, żeby pomógł mi się od niego uwolnić. Przecież te ulice nie mogą być wiecznie puste. Ktoś prędzej czy później musi tędy przechodzić. Przejechał ręką wzdłuż mojego ciała zatrzymując się na udzie, zaczął kreślić na nim jakieś wzory przesuwając się coraz wyżej i podciągając moją spódniczkę. Zacisnęłam zęby a do moich oczu napłynęły łzy. Nie chciałam stracić dziewidztwa na ulicy z chłopakiem którego wcale nie znałam. Oderwał się od mojej szyi przyglądając mi się z pogardą.
-Oj czyżby księżniczce się nie podobało.-Wysyczał przesuwając rękę jeszcze wyżej.Po moim policzku spłynęła łza. -Masz dziś szczęście mała suko.-warknął zgrzytając zębami.
-Jeśli coś dla mnie zrobisz zostawię cię w spokoju-Nie znałam go więc nie miałam pojęcia czy mówi prawdę, czy jedynie chce się zabawić kosztem mojej ufności,ale właściwie i tak nie miałam już nic do stracenia, pokiwałam głową potwierdzając że zgadzam się na jego warunki.-Twój tatuś ma nowiutkiego Mustanga, a tak się składa że potrzebuje właśnie takiego samochodu. Ty jako jego córeczka masz do niego dostęp więc plan jest prosty, jutro o dwudziestej drugiej dostarczysz auto do starego hangaru za miastem a puszcze cię wolno. Zrozumiałaś??-wycedził przez zęby a ja jedynie kolejny raz przytaknęłam ruchem głowy, bo wciąż dociskał dłoń do moich ust.-No czyli jesteśmy umówieni. Rozluźnił uścisk przez co w końcu mogłam nabrać więcej powietrza. Patrzył prosto w moje oczy stopniowo się ode mnie oddalając. Kiedy w końcu poczułam się wolna zaczęłam biec przed siebie. Usłyszałam jedynie jego krzyk:
-Tylko żeby nie przyszło ci do głowy kombinować bo znajdę cię gdziekolwiek będziesz i nie będę już taki miły.
Po moim ciele przeszły ciarki, skoro to było jego miłe oblicze to nie chciała bym poznać tego gorszego. Drogę do domu pokonałam biegnąc co sił w nogach, nie miałam ochoty na kolejne atrakcje. Z moich oczu wciąż płynęły łzy.Dlaczego ja? Dlaczego chodź przez chwilę moje życie nie mogło być normalne? W mojej głowie przewijało się milion myśli na sekundę. Otwarłam drzwi i rzuciłam torbę na szafkę stojącą w przedpokoju. żeby nie narażać się na dziwne pytania rodziców skierowałam się w stronę schodów, wbiegłam na górę i trzasnęłam drzwiami od swojego pokoju. Usłyszałam jedynie krzyk matki:
-Widzisz właśnie dlatego nie mam już siły do tego rozwydrzonego bachora.
To był powód przez który nie mogłam opowiedzieć im o tym co się stało, uznali by że albo się upiłam albo zmyślam tylko po to żeby zabrać samochód ojca. Na szczęście jutro rano wyjeżdżają w sprawach służbowych więc przynajmniej nie będę musiała się im tłumaczyć. Tylko co ja mam zrobić? Jeżeli ukradnę samochód ojca a on dowie się kto to zrobił wyrzuci mnie z domu, z drugiej strony jeżeli nie dostarczę auta temu chłopakowi znajdzie mnie i na pewno zabije. Wiem że jest do tego zdolny. Widziałam to w jego oczach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz